Danielo - odzież kolarska

Marta Lach: “Jechałam bez przeliczania”

Marta Lach na trasie Paryż-Roubaix

Marta Lach wywalczyła szóste miejsce Paryż-Roubaix po całodniowej akcji, która mogła się udać tylko w tak chaotycznym wyścigu, jak ten na polach północnej Francji. „Czułam się super na brukach”, relacjonowała Polka, która w wieku 25 lat wyrasta na specjalistkę od wyścigów klasycznych.

Marta Lach na trasie Paryż-Roubaix miała wybór.

Jej grupka zyskała ponad cztery minuty przewagi nad peletonem na 50 kilometrów przed metą. Szanse na utrzymanie się na czele lub przynajmniej w gronie faworytek rosły z każdym kilometrem. Lach była jednym z motorów napędowych akcji i wiedziała, że jeśli będzie dalej pracowała, to w finale może zabraknąć jej sił na wykończenie akcji życia. Z drugiej strony, patrząc na towarzyszki ucieczki, jeśli chciałaby się przyczaić i zaoszczędzić siły na finał, akcja straciłaby impet i faworytki dopadłyby całą grupkę znacznie szybciej.

Polka wybrała dość wcześnie. Jej wysiłek pomógł utrzymać ucieczkę przy życiu, a grupka na welodromie walczyła o zwycięstwo w Paryż-Roubaix. Na finiszu zabrakło jej sił w starciu z zawodniczkami, które oszczędzały się na jej kole, ale szóste miejsce to znakomity wynik i potwierdzenie dużych możliwości polskiej zawodniczki.

Z jednej strony się cieszę, ale obudziłam się z myślą, że mogłam to wygrać. Zawsze można gdybać. Cieszę się, że byłam szósta i dałam z siebie wszystko

– przyznała Lach w rozmowie z „Rowery.org”, dzień po historycznym wyczynie na brukach Francji.

Wychowanka klubu Sokół Kęty poprawiła wyniki Joachima Halupczoka i Zbigniewa Sprucha, którzy w latach 90. XX wieku do Roubaix dojeżdżali na welodrom w Roubaix na 14. miejscach.

Jechałam bez przeliczania. Tego uczucia nikt mi nie zabierze, jak na ostatni ostatni sektor bruku wjechałam na pierwszej pozycji i później na welodromie, jak słyszałam tych wszystkich kibiców. To było niesamowite. Myślę, że w przyszłości nie będę chciała wjechać w grupie jako pierwsza na welodrom ze względów taktycznych… chyba, że na solo, na to się zgodzę (śmiech).

Polka na bruki

Marta Lach w wieku 25 lat wyrosła na specjalistkę od wyścigów klasycznych, na zawodniczkę dobrze czującą się nie tylko na flandryjskim bruku, ale i na pave, którym wyłożono sektory Paryż-Roubaix.

Polka dotychczas najlepsze wynik notowała na pagórkowatych trasach mniejszych wyścigów klasycznych czy etapach trudnych wyścigów w Luksemburgu, Bretanii czy Szwajcarii. W barwach Ceratizit-WNT w ostatnich dwóch sezonach ścigała się też regularnie w belgijskich i francuskich klasykach, a po raz pierwszy błysnęła w tym sezonie 9. lokatą w Nokere Koerse.

Myślę, że wszyscy wiedzą, że na brukach czuję się bardzo dobrze. Tej wiosny na duży plus wyścig Nokere Koerse. Byłam dziewiąta na mecie, jakbym miała lepszą pozycję, to by było jeszcze lepiej. Poza tym dużo pecha, zatrzymywały mnie defekty i kraksy, te ostatnie na szczęście nie z moim udziałem. Na Gandawa-Wevlegem czułam się super, nie wywróciłam się. Przejechałem wszystkie podjazdy, zostałam gdzieś na wietrze i w finale pomagałam koleżance, dogoniłam ucieczkę

– relacjonowała swoje starty jeszcze przed Ronde van Vlaanderen.

Wyścig na brukach Flandrii nie poszedł po myśli Lach: Polka dojechała do Koppenbergu na dalszej pozycji, a po kraksie i wchodzeniu na szczyt pieszo została w grupce, która nie walczyła o czołowe lokaty. Paryż-Roubaix był kolejnym przystankiem na drodze, na której w kolejnych dniach znajdą się jeszcze Amstel Gold Race i Liege-Bastogne-Liege.

Dużo trenowałam, bardzo dobrze spędziłam zimę i myślę, że to przynosi efekty. To doświadczenie zebrane w wyścigach, jakaś pewność siebie sprawiają, że jestem tu, gdzie jestem. No i ta niegasnąca wiara i ambicja, ale te zawsze były w mojej głowie i w sercu. Co roku się rozwijam, może nie jest to natychmiastowe, ale wiem, że wykonana praca powolutku przynosi rezultaty

– podsumowała już po szóstym miejscu w Paryż-Roubaix.

„Na Haymana”. Taktyka na Paryż-Roubaix

Plan zespołu Ceratizit-WNT przed startem zakładał uprzedzenie ataku faworytek oraz uniknięcie kraks w peletonie. W tym celu Polka miała zabrać się w ucieczkę, aby kluczowe sektory pokonać już w mniejszej grupce.

My byłyśmy zainteresowane dużą ucieczką. Myślę, że to była ukryta taktyka wielu zespołów, tak naprawdę. Przez pierwsze 20 kilometrów tempo było wariackie, cały czas 50 km/h. Później przez 2-3 minuty rozprężenie, któraś zawodniczka z Team DSM zaatakowała, ja poprawiłam i zostałyśmy w kilkunastoosobowej grupce

– wspominała Lach.

Nie wszystkie uczestniczki akcji miały jednak ten sam plan na 146-kilometrowy wyścig. Do ucieczki złapało się ostatecznie 18 zawodniczek, a wśród nich znalazły się przedstawicielki niemal wszystkich topowych ekip. To z jednej strony grało na korzyść Lach i spółki, ale z drugiej pozostawiało spory margines dla zawodniczek, które nie chciały się angażować w szarżę na metę.

Miałam wrażenie, że wiele zawodniczek z ucieczki chciało dojechać przed peletonem tylko do pierwszego bruku, a później już im było obojętne, bo robota zrobiona. Motywowałam je, mówiłam im, że robota to jedno, ale że tu mogą walczyć o zwycięstwo. Z pięciominutowa przewagą, jak wiemy na przykładzie takiej Lizzie [Deignan], można dojechać do samej mety. Cały czas miałam w głowie myśl, że wszystko może się zdarzyć. Gdyby wszystkie zawodniczki równo pracowały, faworytki by się do nas tak nie zbliżyły

– analizowała Polka.

Czułam się super na brukach. Co roku się czuję dobrze na Paryż-Roubaix, bo to jest taki wariacki wyścig. W tym roku taktyka zespołu była taka, żebym zabrała się w ucieczkę. Nie miałam pecha, kraksy ani kapcia, to wszystko się udało. W poprzednich latach tego szczęścia brakowało: dwa lata temu dwa razy złapałam kapcia, rok temu raz. Teraz też pojechałam mądrzej: nie robiłam żadnych głupich ruchów, jak skakania z jednej strony na drugą, trzymałam się mniej więcej linii. Wiedziałam gdzie można, po rekonesansie. Na tych sektorach, na których złapałam kapcia, nie ryzykowałam

– oceniła.

Na czele. Jak wytrwać do welodromu

Grupka z Polką w składzie na ostatnich 50 kilometrach miała ponad cztery minuty przewagi i trzymała się mocno, dzięki pracy późniejszej zwyciężczyni Alison Jackson, Lach oraz Marion Borras. Za ich plecami w końcu zaczęły zbierać się faworytki, w tym Lotte Kopecky i Elisa Longo Borghini, ale współpraca szła średnio, a do tego na 40 kilometrów przed metą doszło do sporej kraksy.

Marta Lach na trasie Paryż-Roubaix

fot. A.S.O / Thomas Maheux

Lach i jej koleżanki, w tym punkcie już w okrojonym składzie, kontynuowały akcję, same do końca nie wiedząc, jak wygląda sytuacja w grupce goniącej.

Bardzo chciałam, żebyśmy dojechały na finisz w jak najmniejszej grupie. Fajnie byłoby, jakby każda zawodniczka pracowała, ale tak się nie stało. Po Carrefour de l’Arbre przewaga jeszcze się utrzymywała, ale na odcinku asfaltowym pościg się trochę zbliżył. Postanowiłam kolejny odcinek brukowy przejechać bardzo szybko. Alison Jackson też mocno cisnęła, jakoś udawało nam się utrzymać tę przewagę

– mówiła Polka.

Lach i Jackson regularnie zachęcały towarzyszki do współpracy, choć ich szanse zdawały się maleć z kilometra na kilometr. Zawodniczki w grupce goniącej poobijały się we wcześniejszej kraksie, ale przewaga na poziomie 10 czy 20 sekund zdawała kłaść kres marzeniom Lach i jej grupki.

Ta jednak nie poddała się i walczyła, nawet gdy liderki zdawały się być tuż tuż. Jackson, Lach i Borras wychodziły na zmiany, pomogła Eugenie Duval i w finale szala przechyliła się na korzyść uciekinierek. Pogoń prowadzona przez dwie zawodniczki, jedną z Trek-Segafredo i jedną z UAE Team Emirates, nie była w stanie zniwelować kilkunastosekundowej różnicy.

Obejrzałam się dwa razy: pierwszy raz jakieś 12 kilometrów przed metą i zobaczyłam, że mamy dosłownie 8-10 sekund przewagi. Jak wjechałyśmy już na prostą prowadzącą pod górkę, 5-6 kilometrów przed metą, pakowałam wszystko, co miałam pod nogą (śmiech). Lepsze to niż czekać, aż nas złapią i skończyć na jakimś dalszym miejscu

– relacjonowała swoje rozważania taktyczne Lach.

Drugi raz obejrzałam się półtora kilometra przed metą i przewaga też nie była zbyt duża. Postawiłam wszystko na jedną kartę, wiedziałam, że jak dopadnie nas grupa, to skończę gdzieś na 20. czy 30. miejscu. Nie miałam pojęcia, ile jedzie za nami dziewczyn. A jeśli spróbuję, to przynajmniej będę w czołówce.

1 Comments

  1. Marco

    11 kwietnia 2023, 18:24 o 18:24

    Brawo! Od pewnego czasu kolarstwo kobiet daje więcej emocji, jest atrakcyjne, bez kombinowania. Ogień i jazda! Brawo Pani Marto! Chylę czoła!