Danielo - odzież kolarska

Jonas Vingegaard: miłośnik domowego zacisza i trudnych etapów

Jonas Vingegaard na podium Tour de France

Jonas Vingegaard wygrał Tour de France w drugim podejściu. 25-latek przed rokiem “Wielką Pętlę” zakończył na drugim miejscu, a w tym roku, po pokazie wytrzymałości i opanowania pokonał broniącego tytułu Tadeja Pogacara. Kim jest zwycięzca “Wielkiej Pętli” i co myśli po wejściu na najbardziej pożądane podium w kolarstwie?

Duńczyk jest w wąskim gronie kolarzy, którzy w ostatnich pięciu dekadach wygrali Tour de France w pierwszy lub drugim podejściu w karierze. Ostatnio ta sztuka udała się Pogacarowi i Eganowi Bernalowi, wcześniej Alberto Contadorowi, Janowi Ullrichowi oraz Bernardowi Hinault. Poza Pogacarem i Hinault, którzy wygrali w debiucie, tylko Ullich i Vingegaard w pierwszej próbie zajęli drugie miejsce a rok później zdobyli maillot jaune.

Vingegaard zrobił wszystko, czego można byłoby oczekiwać po zwycięzcy Touru. Nie doznał kontuzji i nie zaplątał się w poważniejsze incydenty; wygrał dwa etapy, w tym jeden w koszulce lidera wyścigu; prowadzenie w wyścigu zdobył w bezpośredniej walce z broniącym tytułu rywalem i utrzymał ją mimo nieustającej presji.

Co więcej, jego ekipa zdominowała zmagania, a on sam na podium w Paryżu odebrał też koszulkę najlepszego górala.

Duńczyk przez trzy tygodnie robił wrażenie opanowanego, poukładanego i sympatycznego młodego człowieka. Pewny swoich możliwości był od początku, ale dziennikarze spodziewający się dogłębnych analiz czy szczegółowych ocen po etapach mogli poczuć się zawiedzeni. Lider Jumbo-Visma na trasie siłami dysponował oszczędnie, a na konferencjach prasowych nie mówił więcej niż uznawał za stosowne.

To niesamowite. To największy sukces w kolarstwie, więc trudno to opisać. To, że moje dziewczyny były ze mną na mecie znaczy dla mnie wszystko

– powiedział po 20. etapie, gdy jasne było, że do Paryża pojedzie jako lider.

Wątek rodzinny bardzo silnie przebijał się w wypowiedziach Vingegaarda, który w wieku 25 lat zdaje się dzielić życie na dwie części: zawodowy sport i rodzinę. Pytania o inne aspekty życia prywatnego nie znajdowały odpowiedzi, a sam Duńczyk nie jest typem dzielącym się każdą chwilą swojego życia ze światem na mediach społecznościowych.

Rodzina jest dla mnie wszystkim. Uwielbiam spędzać czas z moimi dziewczynami, to dla mnie najlepsza rzecz po słońcem. Ich wsparcie i obecność znaczy dla mnie wszystko

– zaznaczył.

Kamery telewizyjne po niemal każdym etapie pokazywały jak łapiący oddech zawodnik siedzi na rolkach i rozmawia przez telefon. Po drugiej stronie wirtualnego połączenia znajdowały się jego partnerka i ich córeczka. To dla nich, jak mówił, wygrał etap z metą na Hautacam i z nimi mógł świętować na metach dwóch ostatnich etapów.

To są dwie osoby, które kocham najbardziej na świecie. Chcę się z nimi dzielić tymi momentami, więc dzwonię do nich zaraz po etapie

– wyjaśnił.

Jonas Vingegaard i Tadej Pogacar po etapie Tour de France

Fot. A.S.O. / Pauline Ballet

Jonas Vingegaard, który na poziom WorldTour wskoczył zaledwie w sezonie 2019, nie mówił otwarcie o wszystkich problemach na swojej zawodowej ścieżce. Wzmianki w wywiadach, wspomnienia trenerów i jego rodziców, z którymi rozmawiali dziennikarze “Cycling Tips” czy “Velonews”, malują obraz zawodnika utalentowanego, aczkolwiek początkowo niepewnego siebie i znerwicowanego.

Pytany o radzenie sobie z nerwami, Vingegaard ponownie wskazał na duży wpływ swojej partnerki.

Ona zawsze zachęcała mnie do konfrontowania wyzwań, nie unikania ich. A tak zwykle robiłem, jeśli coś mi się nie podobało. Ona popychała mnie do mierzenia się z wyzwaniami. Z biegiem czasu się powoli przyzwyczajasz

– wspominał na jednej z konferencji prasowych.

Wymyśliliśmy też plan: ja zwykle budziłem się wcześnie rano, jeśli się denerwowałem. Ona powiedziała mi, żeby w takich sytuacjach po prostu wstawać, zaczynać dzień, nie ważne, czy jest piąta czy ósma rano. To też mi naprawdę pomogło

– dodał.

“Im trudniej, tym lepiej”

Jeśli nerwy były jego problemem przed rozpoczęciem zawodowej kariery, w ostatnich trzech tygodniach 25-latek nie dał tego po sobie poznać.

Duńczyk wyróżnił tylko jeden moment, w którym stracił kontrolę na swoim występem: brukowy etap, na którym musiał kilkukrotnie zmieniać rower po defekcie. Kraksa na piętnastym etapie czy źle pokonany zakręt na czasówce, nie zmąciły jego spokoju ani nie zaważyły na jego występie.

Prawie dostałem wtedy zawału serca. Nie miałem poczucia, że ryzykowałem. Zrobiłem błąd wchodząc w zakręt, nawierzchnia nie była idealna. Wyratowałem się, jestem z tego zadowolony

– wspominał spokojnie dramatyczny moment na czasówce.

Jonas Vingegaard przez dwa tygodnie pozostał niewzruszony wobec ataków Tadeja Pogacara: jedynego zawodnika, który był w stanie go zaatakować.

Duńczyk jechał spokojnie, gdy jego rywal szarpał się na sprintach w pierwszym tygodniu, a skoncentrowany atak zespołu Jumbo-Visma na pozycję lidera pozwolił mu na złamanie Słoweńca na alpejskim Col du Granon. Trudne etapy z długimi podjazdami zdawały mu się odpowiadać najbardziej, jak sam mówił: “im trudniej, tym dla mnie lepiej”.

Jonas Vingegaard i Tadej Pogacar na trasie Tour de France

fot. A.S.O./Charly Lopez

Kolejne ataki dwukrotnego zwycięzcy nie zmieniły sytuacji: Vingegaard bronił się świetnie sam i z pomocą kolegów, nawet po stracie Primoza Roglica i Stevena Kruijswijka, których z gry wykluczyły kontuzje. Po ostatnim górskim etapie, z metą na Hautacam, wyróżnił każdego z kolegów.

Ekipa pojechała niesamowicie, Wout van Aert odczepił Tadeja Pogacara na podjeździe… Sepp Kuss pojechał niesamowicie. Nathan [van Hooydonck] robił za górala! Tiesj [Benoot] był w odpowiednim miejscu w odpowiednim czasie, Christophe [Lapote] też był bardzo mocny. Nie zrobiłbym tego bez nich

– zapewniał.

“Chcę więcej”, czyli zapowiedź rywalizacji z Pogacarem

Jonas Vingegaard już wcześniej podkreślał, że do Touru przystępuje z ambicjami walki o czołowe pozycje. Po zwycięstwie nie czyni mocarstwowych planów, ale wie, że chciałby wrócić do Francji i powtórzyć sukces. 

Wiedziałem od tamtego roku, że jestem na poziomie umożliwiającym wygranie. Zawsze wierzyłem, że mam szansę, ale wygrana to zupełnie coś innego. Wierzę w siebie bardziej niż wcześniej. Dojrzałem też, co bardzo mi pomogło

– przyznał.

Jestem o wiele bardziej aerodynamiczny niż poprzednio. Dużo nad tym pracowaliśmy, robiliśmy testy na torze i w tunelu. To się opłaciło

– dodał po czasówce, którą pojechał o 13 sekund lepiej od Gerainta Thomsa i o 23 sekundy lepiej od Filippo Ganny.

Chcę wrócić na Tour i spróbować wygrać kolejny, ale nie poczyniłem założeń co do tego, ile Grand Tourów chcę wygrać

– potwierdził.

Jonas Vingegaard i Tadej Pogacar na trasie 18. etapu Tour de France 2022

Fot. A.S.O. / Pauline Ballet

Pokonanie Pogacara w bezpośredniej walce, rok po tym jak wyścig skończył niespodziewanie na drugim miejscu, umocni pozycję Duńczyka w peletonie i w ekipie. Jonas Vingegaard wie, że to nie koniec rywalizacji i że na jego barkach spocznie spora odpowiedzialność za wyniki holenderskiej ekipy.

Tadej i ja mamy dobre relacje. Nie rozmawiamy prywatnie, ale szanujemy się. Myślę, że on jest w porządku, jest jednym z najlepszych kolarzy świata. Zdaje się fajnym gościem. Wiadomo, że chce więcej, ale ja też chcę więcej

– podkreślił.

Rywalizacja z Pogacarem dla Vingegaarda była też sprawdzianem poza rowerem. Małomówny Duńczyk i przebojowy Słoweniec po etapach gratulowali sobie i wymieniali komplementy w wywiadach, a ich relacje w mediach układały się bardzo dobrze.

Na trasie, gdy Pogacar upadł po kolejnej nieudanej próbie ataku, Vingegaard poczekał na niego na zjeździe. Szybkie podanie sobie rąk chwilę później było oznaką wzajemnego szacunku, fair play, ale również, ze strony Pogacara, oficjalną kapitulacją przed niestudzonym rywalem.

Vingegaard nie poświęcił incydentowi więcej uwagi.

Tadej chyba przestrzelił zakręt i upadł na szutrze. Oczywiście, poczekałem na niego

– odparł, jednym zdaniem akcentując szacunek dla niepisanych zasad kolarstwa.

Szacunek dla niepisanych reguł ma iść w parze z szacunkiem dla zasad kodyfikowanych w regulaminach Międzynarodowej Unii Kolarskiej i Światowej Agencji Antydopingowej. Vingegaard przez trzy tygodnie tylko raz został poproszony o wyjaśnienie dlaczego kibice mogą wierzyć w czystość jego występów.

Jesteśmy całkowicie czyści, każdy z nas. Mogę to powiedzieć otwarcie. Nikt z nas nie bierze nic zabronionego

– zapewnił.

8 Comments

  1. Marcraft

    26 lipca 2022, 18:54 o 18:54

    Zwróćcie uwagę na techniki poszczególnych kolarzy. Vingegaard – pełen garbik, Pogacar – pełen garbik, Hindley – pół garbik, Carapaz – pół garbik, Roglic – prosto, Bernal – prosto. Generalnie widać, że technika garbikowa ma przewagę i trudno będzie to zmienić.

  2. dragosani

    26 lipca 2022, 19:13 o 19:13

    Szacunek dla Pogaczara, który tanio skóry nie sprzedał i atakował kilka razy na każdym etapie, Tak przegrać, to żaden wstyd, w przeciwieństwie do Carapaza, który po frajersku oddał zwycięstwo w Giro.

  3. Pogromca mitów

    26 lipca 2022, 22:49 o 22:49

    Nie rozumiem. To raczej Pogacar przegrał po frajersku. Szarpał się i tracił siły bez sensu. Vingegaard pewnie i tak byłby od niego silniejszy w górach, ale Słoweniec tylko mu ułatwił zadanie. Carapaz miał po prostu zły dzień i nie mógł nic z tym zrobić. Jednym zdaniem: Pogacar przegrał na własne życzenie, a Carapaz nie.

  4. Łukasz

    26 lipca 2022, 23:27 o 23:27

    Tadej przegrał bo nie wytrzymał gorąca 🙂 Przecież na Tirreno-Adriatico zostawił Jonasa w tyle. Moim zdaniem to pogoda była kluczowa i zdolność danego organizmu do adaptacji w tak skrajnych warunkach. Vingegaard byl obiektywnie najlepszym kolarzem z najsilniejszą nogą i mega wytrzymałym organizmem.

  5. Tomek147

    27 lipca 2022, 07:21 o 07:21

    Pogacar w pierwszym tygodniu wydawał się nie do pokonania. Chyba trochę przesadził z tym szarpaniem, a to co robił na etapie z brukami było niesamowite. Wydaje mi się, że po prostu Vingegaard lepiej trafił z formą na drugą część wyścigu, gdzie były najtrudniejsze etapy i lepiej rozłożył siły. Poz tym miał mocniejszą drużynę, choć to nie miało aż tak dużego znaczenia, bo gdyby Pogacar nie osłabł na tym jednym krytycznym etapie to walka i tak byłaby jeden na jeden (tak jak na ostatnim górskim etapie).

  6. ereglo

    27 lipca 2022, 09:48 o 09:48

    Żeby ostudzić nieco wasz entuzjazm przypomnę, ze jedyny wcześniej Duńczyk triumfator Touru RIJS sam przyznał, że przez całą karierę jeździl na przeróżnych środkach dopingujących, tyle, że wówczas nie wykrywalnych lub oszukując kontrolę, a w samej Danii – w przeciwieństwie np. do Francji (i stąd może od lat jedyni francuscy kolarze osiągający znaczące sukcesy to ci, co jeżdżą w niefrancuskich grupach), nie ma ani skutecznego mechanizmu walki z dopingiem w sporcie ani, tym bardziej, nie jest on uważany za przestępstwo zagrożone postępowaniem karnym. Wielu fachowców wtym właśnie doszukuje sie nieproporcjonalnie (do liczby ludności) wielkich sukcesów Dunczykow (a tym bardziej – Śłoweńców) w sporcie.

  7. zbigniew machander

    27 lipca 2022, 20:56 o 20:56

    teoria ciekawa,raczej trudna do potwierdzenia przynajmniej teraz ale ,ale…natomiast co do liczebności narodu i związku tego z osiągnięciami to byłbym ostrożny ,decyduje bowiem wiele,wiele innych czynników.

  8. Miszcz

    28 lipca 2022, 01:51 o 01:51

    Dania to nie Kolumbia, żeby kontrolerzy antydopingowi nie dojechali, “a bo to za daleko”. Zresztą i tak taki zawodnik więcej siedzi na zgrupowaniach w górach niż w domu. A i tak niewykluczone, że na stałe mieszka gdzieś na południu Francji, albo w jakiejś Andorze.