Danielo - odzież kolarska

Marta Lach: „pokazałam, że ekipa może na mnie liczyć”

Laura Asencio, Franziska Brausse, Maria Giulia Confalonieri, Marta Lach i Kathrin Schweinberger

Marta Lach rozwinęła skrzydła i coraz szybciej pnie się po drabince kobiecego kolarstwa. Polka po serii dobrych wyników w Bretanii i Turyngii przymierza się do największych wyścigów w kalendarzu: Giro d’Italia Donne i Tour de France Femmes.

Marta Lach od lat zapowiadała się na świetną zawodniczkę. 25-latka w ostatnich dwóch sezonach coraz śmielej poczyna sobie w zawodowym peletonie, występując pod banderą niemieckiej ekipy Ceratizit-WNT. 

W tym roku Polka miała więcej możliwości zaprezentowania efektów swojej pracy, a co za tym idzie, więcej odpowiedzialności. 

Po pięciu tygodniach startów między początkiem maja a połową czerwca, Lach na koncie ma 2. miejsce w Thüringen Ladies Tour, 10. w Bretagne Ladies Tour i wygrany etap tego wyścigu, a także 14. miejsce w Women’s Tour.

Coraz bliżej worldtourowej czołówki

W ostatnich tygodniach Lach otrzymała wsparcie koleżanek na trasach etapówek.

Polka aktywnie jechała w Bretagne Ladies Tour, wyścig kończąc etapową wygraną i dziesiątym miejscem w klasyfikacji generalnej. Ten triumf, w wyścigu sponsorowanym przez głównego sponsora ekipy, okazał się o tyle słodszy, że był pierwszym zwycięstwem niemieckiej ekipy w sezonie. Ta postawiła na Lach ponownie w Thüringen Ladies Tour, a Polka dwukrotnie otarła się o etapowe zwycięstwo, dwa kolejne etapy ukończyła na trzecim miejscu, a w ogólnym rozrachunku również stanęła na środkowym stopniu podium.

Bretania i Turyngia to interwałowe wyścigi, prowadzące po terenie, który mi bardzo odpowiada. Myślałam, że będę w stanie walczyć i byłam nastawiona na walkę, tak jak zawsze. To, że ten teren mi tak sprzyjał na pewno mnie napędzało, podobnie jak to, że drużyna mnie wspierała i chciała pomóc

– powiedziała w rozmowie z „Rowery.org” przed startem ostatniego etapu The Women’s Tour.

Choć starty w Luksemburgu, Bretanii i Turyngii stanowiły solidny blok ścigania, Marta Lach w czerwcu pojawiła się też na starcie The Women’s Tour.

Pierwszą w tym roku etapówkę z cyklu Women’s WorldTour liderka Ceratizit-WNT rozpoczęła pierwsze kluczowe odcinki przetrwała bez strat, a na królewskim etapie w Walii weszła w skład ucieczki.

Choć czołowa grupa nie dojechała na metę, Lach na stromiźnie Black Mountain jechała z faworytkami. Z tego grona odpadła dopiero na ostatnim kilometrze, ale zdołała ograniczyć straty do poziomu gwarantującego miejsce czternaste, najwyższe w jej dotychczasowych startach w etapówkach pierwszej ligi.

Tak po cichu, szczerze mówiąc, myślałam, że mam szansę po walczyć o top 15 wyścigu. Wiadomo, że „dyszka” to byłoby coś pięknego i wczoraj bardzo się starałam to zrobić

– powiedziała Polka.

W zasadzie to pojechałam w dwie ucieczki, które miały szanse powodzenia. Gdy nas doszły, zabrałam się znowu w bardzo mocną ucieczkę. Bardzo nam przeszkodził czołowy wiatr na ostatnich dwudziestu kilometrach i peleton nas znowu doszedł. Jechały full gas, bo liderka miała szanse, aby utrzymać prowadzenie, a ucieczka była silna.

fot. Alex Whitehead/SWpix.com

Lach długo kręciła w grupie faworytek, kapitulując dopiero w samej końcówce. Tym samym pokazała, że jest w stanie rywalizować w trudnym terenie i konkurować w ogólnym rankingu etapowych wyścigów. 

Zostałam na ostatnim kilometrze z tej grupy. Starałam się, walczyłam, byłam z przodu. To jest wyścig, ucieczka raz dojeżdża, raz nie. Tym razem się nie udało, ale myślę, że to był dobry ruch. To fajny wyścig. Na pierwszych etapach pomagałyśmy mojej koleżance Marii Giulii [Confalonieri] walczyć o miejsce na etapowym podium – była szósta, ósma [na dwóch odcinkach]. Ja też tam się zakręciłam koło dwunastego miejsca, tak akurat wjechałam w ramach pomocy

– wspominała.

Myślę, że to jest fajne, bo tak naprawdę do tej pory tylko raz w życiu udało mi się osiągnąć dwunaste miejsce na jednym z etapów wyścigu WorldTour, też byłam dwunasta i to jeszcze pomagając wcześniej. Widzę, że mój poziom sportowy się podnosi i z roku na rok staję się coraz mocniejsza

– podsumowała. 

Pewny problem stanowi dla 25-latki jednak jazda indywidualna na czas. Straty na tych odcinkach mogą zanegować wszelkie zyski w górskim i pofałdowanym terenie. Na trasie Bretagne Ladies Tour Polka zanotowała stratę 1:21 do zwyciężczyni całej rywalizacji, Vittorii Guazzini, a na 19,3-kilometrowej czasówce wykręciła wynik niemal dwie minuty gorszy od Włoszki.

Te czasówki zawsze były moją piętą achillesową. Wiem, że się poprawiam i jestem mega nastawiona na super wynik na czasówce. Czasami, jak mam świetny dzień, jestem w stanie zrobić ten wynik, ale nie zawsze to wychodzi, tak naprawdę wychodzi raz na sto razy

– stwierdziła ze śmiechem.

Tu największym wyścigom

Marta Lach ma za sobą 31 dni startowych, w tym trzy bloki ścigania etapowego z niewielkimi przerwami: Festival Elsy Jacobs i Bretagne Ladies Tour (8 dni), Thüringen Ladies Tour (6 dni) i Women’s Tour (6 dni).

Plan startów pozostanie napięty. Lach nie zamierza ominąć najważniejszych wyścigów w kalendarzowym roku, mając w planach starty w Giro d’Italia Donne, na którym pojawiła się już w 2019 i 2021 roku, a także Tour de France Femmes. 

Powiem szczerze, że w Turyngii było ciężko. Potem miałam tydzień luźniejszy, choć też nie do końca. Teraz, po tym wyścigu, też muszę odpocząć, potem mistrzostwa Polski. Kalendarz mam napięty, będzie tego trochę, ale bardzo się cieszę, bo ściganie najbardziej kocham w kolarstwie

– powiedziała Lach. 

Cały czas jestem na tym samym poziomie, ale wiadomo, że wyścigi mnie coraz bardziej nakręcają, napędzają. Mam tylko nadzieję, że gdzieś to nie pójdzie w dół i że cały czas będę się rozwijać. Już pokazałam, że jestem liderką i że ekipa może na mnie liczyć. Dostaję coraz więcej szans i myślę, że to tylko będzie się teraz polepszać, a nie pogarszać

– zakończyła.