Danielo - odzież kolarska

Liege-Bastogne-Liege 2022. Remco Evenepoel: “nie było miejsca na wymówki”

Remco Evenepoel po zwycięstwie w Liege-Bastogne-Liege mówił o planie ułożonym przed wyścigiem i “perfekcyjnych” przygotowaniach. Belg, mimo zaledwie 22 wiosen na karku, wiedział, że pierwszy start w “Staruszce” to jego wielka szansa. Szansa, której po słabym sezonie klasyków ekipy Quick-Step, nie mógł wypuścić z rąk.

Część I reportażu z Liege

Plan na wyścig

Kolarz ekipy Quick-Step Alpha Vinyl po solowej akcji na La Redoute zdołał dojechać samotnie do mety w Liege i w wieku zaledwie 22 lat odniósł olbrzymi sukces. Jego wiktoria uratowała też sezon klasyków jego zespołu, który w ostatnich tygodniach nie był w stanie nawiązać do momentów prezentowanej w poprzednich latach świetności.

Dla mnie to potwierdzenie, że jestem wreszcie wśród najlepszych kolarzy świata w tego typu wyścigach. Czułem, że moja forma rośnie z tygodnia na tydzień, szczyt formy przyszedł tego dnia, w którym chciałem być w najlepszej formie

– powiedział Evenepoel na konferencji prasowej w muzeum sztuki w Parc de Bouverie w Liege.

Belg promieniał, choć za sobą miał 257 kilometrów na rowerze, wywiady w telewizjach, uściski dłoni oficjeli, powitanie przez fanklub i kontrolę antydopingową. 25 minut z prasą i mediami internetowymi spędził wyczerpująco odpowiadając na pytania i analizując siebie samego.

To niesamowite. Myślę, że to wyścig, który bardzo trudno jest wygrać na solo, co widzieliśmy w ostatnich latach. Bardzo się cieszę, że udało mi się wygrać. To wyścig, o którym marzyłem, bardzo chciałem go zapisać na koncie przynajmniej raz w życiu. To wydaje się nierealne, że wygrałem w pierwszym podejściu. Jestem bardzo dumny, że udało mi się to wykończyć i zrobić to według planu, który ustaliliśmy wczoraj

– dodał.

W przypadku młodego Belga imponująca jest nie tyle moc, ale pewność siebie w planowaniu i realizowaniu założeń. Evenepoel zna świetnie rejony Liege, trenował na nich od kategorii juniorskiej, a niedawno, specjalnie przed wyścigiem, przyjechał tylko z masażystą na trasę, aby potrenować. 

Finał mógłbym jechać z zamkniętymi oczyma, znam tu każdą dziurę w drodze

– powiedział na konferencji, zapewniając szybko, że oczu by nie zamknął, ale że znajomość trasy bardzo pomogła mu na zjeździe z Côte de la Roche-aux-Faucons.

Wszystkie treningi, które wykonywałem w tych rejonach, prowadziły po terenach Liege-Bastogne-Liege, więc nie znałem tylko rejonu La Roche i Bastogne. Dziś rano wysłałem wysłałem wiadomość do mojego pierwszego trenera, powiedziałem mu, że wszystkie treningi, jakie wykonaliśmy, prowadziły mnie do tego wyścigu i że jeśli wygram, to on przyczynił się do tego sukcesu.

Remco Evenepoel na mecie Liege-Bastogne-Liege

fot. A.S.O./Maxime Delobel

Evenepoel atak na La Redoute wyprowadził blisko szczytu, niemal w momencie, gdy rywale wymęczeni dłuższą wspinaczką chcieli złapać oddech. Podobny ruch kilkanaście dni temu przetestował na piątym etapie Itzulia Basque Country, odczepiając Primoza Roglica.

Może nie zakładałem, że odjadę sam na La Redoute, ale że powstanie grupa i że będę mógł poprawić na Roche-aux-Faucons lub wygrać finisz. Czułem się naprawdę dobrze. Ekipa bardzo mi pomogła, na tej trasie bardzo ważne było, aby trzymać się z dala od kłopotów i nie wystawiać się na wiatr. To mi się udało

– zaznaczył.

Na La Redoute poczułem zmęczenie w nogach, więc wiedziałem, że reszta też je odczuwa. Każdy czuł nogi w tym momencie, trzeba było spróbować i zobaczyć co z tego wyjdzie. W małej grupce można współpracować. Jak zostaje się samemu, to trzeba jechać. Ja zostałem sam i cieszę się, że dojechałem sam

– uśmiechnął się.

22-latek podkreślał, że jego przygotowania do Liege-Bastogne-Liege, pierwszego w jego zawodowej karierze, poszły “perfekcyjnie”. Atak w tak kluczowym punkcie wyścigu wymagał topowej dyspozycji i świetnego samopoczucia: Evenepoel ostatnie 40 minut wyścigu spędził złożony na rowerze, niczym na czasówce pokonując strome podjazdy i zdradliwe zjazdy na drodze do wiktorii. 

Sprawdziłem po wyścigu pomiar mocy, mój atak przypominał sprint. Tak szybko trzeba jechać, żeby zgubić najlepszych kolarzy świata. Wygrywanie nie jest łatwe. Trzeba wierzyć w siebie, zwłaszcza jeśli przygotowania poszły perfekcyjnie. To powiedziałem kilka dni temu: tu nie było miejsca na wymówki, usprawiedliwieniem mogły być tylko kraksy.

Ciąg dalszy nastąpi.