Danielo - odzież kolarska

La Fleche Wallonne Femmes 2022. Marta Cavalli: “próbowałam zachować spokój”

Marta Cavalli na mecie Fleche Wallonne Femmes

Marta Cavalli w styczniu była obiecującą zawodniczką, dziesięć dni temu niespodzianką wiosennych klasyków, a dziś zdołała dokonać tego, co we współczesnej historii kolarstwa kobiet udało się tylko Annie van der Breggen.

24-latka wygrała w jednym sezonie Amstel Gold Race i La Fleche Wallonne i tym samym zapracowała na markę jednej z lepszych specjalistek od klasyków w peletonie.

To dla mnie wielka niespodzianka. Na Amstel Gold Race wygrałam, bo zaskoczyłam wszystkie rywalki. Dziś decydowała forma. Dla mnie to niespodzianka. Miałyśmy dobry plan taktyczny, ekipa pracowała na mnie bardzo ciężko, ale nie spodziewałam się, że na ostatnich 100 metrach będę w stanie wycisnąć z siebie więcej niż Annemiek

– powiedziała Włoszka na konferencji prasowej po wyścigu.

Cavalli na Mur de Huy pokonała faworytki: Annemiek van Vleuten (Movistar Team) i Demi Vollering (SD Worx).

Bardzo się rozwinęłam w ubiegłym roku. Mam świetne wsparcie, zmieniłam trenera, zmieniłam obciążenia, z którymi pracuję. Teraz skupiamy się na technice. Trenujemy sprint, pracujemy nad niewielkimi zyskami. Kluczem było przejechanie tych wyścigów kilka razy i zrozumienie, w których czuję się najlepiej

– wyjaśniła, pytana o pewność siebie i postępy uczynione przed objawieniem się w światowej czołówce.

Cavalli po La Fleche Wallonne Femmes ma za co dziękować Brodie Chapman. Francuzka w momencie największej próby wyszła na czoło peletonu i rozpoczęła pogoń za czołówką. Ekipie FDJ Nouvelle-Aquitaine Futuroscope udało się zbić przewagę dużej ucieczki z ponad dwóch minut do 1:40 na ostatniej rundzie, co zaktywizowało inne zespoły.

Ekipa pojechała świetnie, cały czas pracowała na mnie. Muszę podziękować koleżankom, bo do ostatnich kilometrów dojechałam stosunkowo świeża

– podkreśliła.

Chapman do spółki z przedstawicielkami UAE Team ADQ i Movistar doprowadziła do złapania ucieczki, a Cavalli przetrzymała roszady na ostatniej wspinaczce na Côte de Cherave. W finale wykazała się przede wszystkim cierpliwością.

Próbowałam zachować spokój, bo wiedziałam, że najtrudniejszy fragment czeka nas na koniec i że jeśli dojadę tam z uszczuplonym zapasem energii, to nie będę w stanie mocniej przycisnąć. Próbowałam siedzieć na kole, czekać na finał. Nie chciałam przegrać tuż przed metą. W przeszłości widziałyśmy, że zawodniczki, które za bardzo się wychylały, nie miały potem sił w finale. Czekałam, czekałam i wyszło perfekcyjnie

– tłumaczyła.

Włoszka mimo stosunkowo małego doświadczenia (w wyścigu jechała raptem po raz czwarty) rozegrała finał koncertowo. Na stromiźnie jechała równo, nie wychodziła przed rozpędzającą się Annemiek van Vleuten. Holenderka zdołała zyskać kilka metrów, ale Cavalli miała jeszcze siły, aby odpowiedzieć i na ostatnich 75 metrach rozpocząć finisz.

To wielka niespodzianka, bo ona jest najsilniejszą zawodniczką. Wiemy, że jej ataki nie są tak eksplozywne. Mnie to odpowiadało, bo ona próbowała odjechać równym, ale mocnym tempem. Ja jeżdżę podobnie, taki typ wysiłku mi odpowiada

– relacjonowała.

Kim jest Marta Cavalli?

Jaką zawodniczką jest zatem Marta Cavalli? Włoszka dobrze czuje się w klasykach, nie tylko w tych na pagórkach. Przed rokiem na 6. miejscu skończyła Ronde van Vlaanderen i na 9. Paryż-Roubaix, nie mówiąc już o 6. miejscu w Giro d’Italia.

W tym roku 10 kwietnia wygrała Amstel Gold Race, 7 dni później na 5. miejscu dojechała do mety Paryż-Roubaix, a dziś na Mur de Huy pokonała Annemiek van Vleuten.

Jestem all-rounderką, chyba. Moją słabością jest sprint, bo jestem lekka. Lubię ścigać się na różnych trasach, bo myślę, że w kolarstwie kobiet jeśli jesteś silna, to jesteś w stanie pokazać się w kilku rodzajach wyścigów. Lubię klasyki, ale wiem, że sprawdzam się też w etapówkach, jak Giro czy Tour, bo mój organizm się dobrze regeneruje

– oceniła.

Udział w Paryż-Roubaix nie jest dobrym przygotowaniem do tego startu. Wczoraj i dziś nadal czułam ostry ból w całym ciele: bolą mnie plecy i ramiona. Nie jest łatwo się zregenerować. Strzała Walońska nie była w moim planie, ale podjęliśmy decyzję, aby w niej i w Liege-Bastogne-Liege wystartować, aby pójść za ciosem [po Amstel Gold Race]. Myślę, że to była dobra decyzja, chociaż gdybyśmy planowali to na początku roku, to może z tej układanki wyjęlibyśmy Paryż-Roubaix

– zaznaczyła.

Start w niedzielnym Liege-Bastogne-Liege Femmes nie wiąże się z presją. Marta Cavalli na konferencji prasowej sprawiała wrażenie osoby pewnej swego, spokojnej, pozwalającej osiągniętym wynikom mówić samym za siebie.

Jestem pewna swojej formy. Pojechałam trzy dobre wyścigi. Nie mam nic do stracenia. Pojadę bez presji, spokojnie. Będę czekała na ostatnie podjazdy. Liege-Bastogne-Liege to wyścig, który może mi odpowiadać, ale czasem kończy się sprintem, a ja wolałabym dojechać na metę w jak najmniejszej grupce

– zapowiedziała.