Danielo - odzież kolarska

Alexander Kristoff: “miałem dobre nogi na finał”

Alexander Kristoff na podium Mediolan-Turyn

Alexander Kristoff to sprinter utytułowany, ale także zaprawiony w bojach szermierz brukowych rozgrywek. Jego wyczucie i atak w finale Scheldeprijs zaskoczyły rywali i tym samym 34-letni kolarz sprinterski klasyk wygrał po solowej akcji.

Alexander Kristoff w zawodowej karierze wygrał 83 wyścigi, w tym 78 po sprincie z grupy. Norweg na konferencji prasowej w Schoten nie potrafił sobie przypomnieć wygranej w inny sposób, wskazując, że po zwycięstwa bez towarzyszy sięgał w wyścigach notowanych przez Międzynarodową Unię Kolarską jeszcze przed rozpoczęciem zawodowej kariery.

Istotnie, jego jedynym zwycięstwem odniesiony po solowej akcji była do wczoraj wygrana etapowa na trasie Ringerike GP (2.2) w 2009 roku.

Przyjechanie na metę samotnie jest bardzo miłe, to chyba jedno z nielicznych zwycięstw, które odniosłem w ten sposób. To wyjątkowe, bo na ostatnim kilometrze wiesz, że wygrasz

– uśmiechnął się na konferencji prasowej.

Kristoff we środę po raz drugi w karierze wygrał Scheldeprijs. Sprinterski klasyk zdobył po dniu agresywnego ścigania i ataku w finale, którego nie spodziewał się chyba nikt. W deszczu i na bruku jego masywna sylwetka wysunęła się na prowadzenie i stopniowo zaczęła oddalać się od czołówki. Rywale nie odpowiedzieli. Nie mieli sił? Nie potrafili zrozumieć czemu sprinter atakuje na płaskim odcinku?

Moment zawahania wystarczył.

To był trudny wyścig. Kolarze Bora-hansgrohe i Alpecin-Fenix atakowali na ostatnim okrążeniu, a ja męczyłem się próbując ich łapać, bo Gerben [Thijssen] ucierpiał w kraksie i nie jechał ze mną. Oni byli w każdej akcji, a ja też musiałem, bo wiedziałem, że inaczej jest po wyścigu. Trzy razy musiałem ich gonić na ostatnim okrążeniu

– tłumaczył kolarz Intermarché-Wanty-Gobert Matériaux.

Na końcu odcinka bruku pomyślałem, że spróbuję, zobaczę, czy uda się odjechać. Nikt nie zareagował, więc rzuciłem wszystkie siły w tę akcję. Miałem dobre nogi na finał, czułem się dobrze przez cały dzień

– dodał.

Dobre samopoczucie wymagane było na trasie od samego startu, gdyż wariackie tempo przy złych warunkach pogodowych szybko zawęziło grupę rywalizującą o zwycięstwo. Kristoffa osłaniał w niej młodszy kolega Gerben Thijssen, ale w finale, na rundzie w Schoten, Norweg zdany był na siebie w starciu z liczniej reprezentowanymi zespołami.

Wyścig był trudny od startu, ja pracowałem w tej grupce, bo nie chciałem, żeby ona się powiększyła. Gerben pomógł mi wskoczyć do pierwszej grupki i opiekował się mną. Niestety po kraksie nie był w stanie dołączyć

– pochwalił Belga lider zespołu.

Kristoff w roli uciekiniera spisał się na medal i mecie wypracował sobie 20 sekund przewagi nad rywalami.

Bora miała zawodników, ale musiała też wykonać więcej pracy. Nie zawsze opłaca się mieć przewagę liczebną. Dziś udało mi się to zrobić samemu. Byłem przekonany, że mnie nie dogonią, ale był moment, w którym było blisko

– zaznaczył.

Norweg, który w ostatnich tygodniach wywalczył trzecie miejsce w Mediolan-Turyn, 10. w Ronde van Vlaanderen i 11. w Gandawa-Wevelgem, przed sobą ma teraz ostatni cel wiosny. W niedzielę, 17 kwietnia, stanie na starcie Paryż-Roubaix.