Danielo - odzież kolarska

Tomasz Marczyński: “rower nie zniknie z mojego życia”

Tomasz Marczyński po raz ostatni na starcie Tour de Pologne, ale jeszcze nie na finiszu kariery. Kolarz Lotto Soudal po perypetiach związanych z powikłaniami po przejściu Covid-19 odpoczął od startów, na narodowy Tour przyjeżdża w roli pomocnika, choć nie wyklucza, że przy dobrych nogach da o sobie znać. 

Dla Polaka wiosna 2021 roku do wymarzonych nie należała. Marczyński kilku wyścigów nie ukończył, ale zademonstrowany udziałem w ucieczce wzrost formy na Liège-Bastogne-Liège wydawał się być dobrym prognostykiem przed Giro d’Italia. Tam sytuacja jednak jeszcze bardziej się skomplikowała, a ostatecznie wymusiła rezygnację z rywalizacji po dziewięciu dniach. 

Taki rozwój wydarzeń spowodowany został chorobą Covid-19, którą Krakowianin przeszedł w listopadzie 2020 roku. Sama choroba w zaawansowanym stadium prezentowała się z ostrymi bólami, utratą smaku i węchu, a chwilowo także gorączką. Z czasem okazało się, że kolarz Lotto Soudal cierpi również na długofalowe efekty choroby, co całkowicie zakłóciło sezon, wymuszając również dodatkową przerwę od startów.

To trwało praktycznie od końca ubiegłego sezonu. Zaczęło się zaraz po tym, jak zachorowałem na Covid-19 po Vuelcie. Przez miesiąc czułem się bardzo słabo. Później postanowiliśmy, że zaczniemy przygotowania do kolejnego sezonu, ale nigdy nie czułem się w pełni zregenerowany i podszedłem do nich ze zmęczeniem. Mieliśmy nadzieję, że z biegiem czasu będę się czuł coraz lepiej, jednak to zmęczenie nakładało się coraz bardziej

 – tłumaczył w rozmowie z “Rowery.org” przed Tour de Pologne. 

[Na Giro d’Italia] miałem od samego początku bardzo słabe samopoczucie i nie mogłem dojść do takiego poziomu, jaki normalnie prezentowałem w ostatnich latach. Regenerowałem się gorzej. Sztab medyczny zadecydował, że powinienem naprawdę bardzo dobrze odpocząć, dlatego miałem prawie sześć tygodni totalnego luzu. Wyjechałem może na pięć przejażdżek godzinnych. To było półtora miesiąca bez roweru

– opowiadał. 

Długą przerwę przerwała tylko wpisana na szybko do kalendarza jednodniówka w Belgii. Marczyński do regularnych treningów powrócił dopiero na przełomie czerwca i lipca. 

Teraz od półtora miesiąca regularnie trenuję, spędziłem ostatnie trzy tygodnie przed przyjazdem do Polski w Sierra Nevada. Czułem się dużo lepiej podczas treningów, regeneracja była dużo lepsza. Sam jestem ciekaw, jak to będzie wyglądało po powrocie do ścigania i do rytmu wyścigowego. Teraz ogólnie czuję się dużo lepiej. Nie wróciły te objawy, które miałem w pierwszej części sezonu. Mam nadzieję, że to już za mną

– dodał.

Ostatni Tour de Pologne

Pierwszym wyścigiem zawodnika Lotto Soudal jest Tour de Pologne, który – jak sam niedawno ogłosił – będzie jego ostatnim w karierze. 

W peletonie tegorocznego Tour de Pologne tylko Michał Gołaś ma tyle startów, co 37-letni Marczyński – dwanaście. Krakowianin pierwszy raz w peletonie polskiego wyścigu znalazł się w 2004 roku, a od tego czasu dwukrotnie zwyciężył w jego klasyfikacji górskiej, w 2012 i 2013 roku.

“Maniek” w Wyścigu Dookoła Polski debiutował w czasach, gdy trasa miała zupełnie inną charakterystykę. Wyścig wtedy prowadził przez tereny nizinne, a następnie kończył się górskimi etapami przez podjazd w Karpaczu, w okolicach skoczni Orlinek. 

Pamiętam, że to było bardzo dawno temu [śmiech]. To była młodzieżowa kadra Polski, do lat 23, nie tak jak teraz. To był dla mnie bardzo ciężki wyścig, zwłaszcza, gdy wszyscy na płaskim szybko jechali na rantach. Miałem wtedy 20 lat, to był pierwszy rok po przejściu z kategorii juniorskiej. Potem słynne etapy przez Orlinek, Karpacz… to było dla mnie niesamowite przeżycie

– wspominał. 

Nie było mi wtedy łatwo, bo tak naprawdę nie było w juniorach czegoś takiego jak jazda na rantach. Przeszedłem z juniora do orlika i pojechałem na wyścig z zawodowcami. To był dla mnie duży przeskok.

fot. Marco Alpozzi/LaPresse

Polak do tegorocznego startu w ojczyźnie przystępuje bez szczególnych oczekiwań, ze względu na perypetie zdrowotne. Ekipa Lotto Soudal w tym roku wysyła do Polski ekipę mogącą walczyć na kilku frontach – w klasyfikacji generalnej kandydatem do zwycięstwa jest Tim Wellens, pozostali celują w zwycięstwa na poszczególnych odcinkach. 

Od Giro minęło dużo czasu, nie jechałem żadnych wyścigów. Trenuję od półtora miesiąca, gdzie przez pierwsze trzy tygodnie tylko robiłem spokojnie dłuższe treningi, bez żadnych intensywnych ćwiczeń. Jak co roku Tim chciałby, żebym jechał z nim jak najdłużej w kluczowych momentach każdego etapu. On będzie chciał tutaj powalczyć o generalkę. Takie pewno będzie moje zadanie

– nakreślił.

Jeżeli będzie później jakaś możliwość na którymś z cięższym etapów, po hopkach, to nie wykluczam, że może zabiorę się w jakiś odjazd. Przez pierwsze dwa dni chcę zobaczyć, jak będę się czuł. Potem dopasuję do tego całą taktykę

– uznał. 

Doświadczenie i przyszłość

Zaprawiony w bojach Marczyński w ostatnich latach za zadanie w grupie Lotto Soudal miał pomoc zawodnikom dopiero poznającym smak zawodowstwa. Takie wsparcie wydaje się należeć do szerokiej strategii ekip, dostosowywanej do napływu coraz młodszych zawodników. Pomijanie kategorii U23 to dziś już norma, na poziomie WorldTour ścigają się zawodnicy mający 20, 19, a nawet 18 lat. Talent kolarski i papiery na wygrywanie mają, wiedzy z lat z peletonu nie da się jednak nabyć teoretycznie. 

W uzyskiwaniu jej pomagają zawodnicy, którzy w peletonie widzieli już i przeszli nie jedno.

Młodzi zawodnicy w naszej ekipie mają za sobą już te pierwsze kroki. Albo zrobili je w mniejszych ekipach, albo prezentują dosyć wysoki poziom sportowy, skoro są na poziomie WorldTour. Z mojej strony bardziej chodzi o dzielenie się praktycznym i taktycznym doświadczeniem w trakcie wyścigu, niż pomoc z trenowaniem. Trochę wsparcie mentalne, trochę taktyczne, ale też wprowadzenie spokoju, zmniejszenie stresu

– zaznaczył 37-latek.

Ważne jest bycie przy nich w trudnych momentach. Kiedy coś się dzieje w peletonie, kiedy ten zaczyna się rozrywać, czy w newralgicznych miejscach, gdzie na 90% coś może się stać. Do tego dochodzi wsparcie poza wyścigiem, trochę relaksowanie atmosfery, rozmawianie o innych sprawach rzeczach, przy kolacji, w drodze na start czy z mety w autobusie

– tłumaczył “Maniek”. 

Marczyński kariery nie kończy na Tour de Pologne. W planach są dalsze starty, zaś na wycofanie się z peletonu ma nadejść odpowiedniejszy czas.

Krakowianin nie ma jednak w zamiarach rozstania się z kolarstwem, które przez lata stanowiło główną część jego życia. W 2018 roku zorganizował pierwszy kolarski WYŚCIG w Niepołomicach, niedawno wziął udział w kolejnej edycji w Nowym Sączu, ponadto odpowiedzialny jest za kilka marek związanych z kolarstwem. Gdy nadejdzie czas na całkowitą rezygnację z peletonu, na nudę narzekać zatem nie będzie mógł. 

Nadal kocham jeździć na rowerze. Myślę, że rower nie zniknie z mojego życia, gdy moja kariera jako zawodnika dobiegnie końca. Jest wiele rzeczy poza zawodowym sportem, które w tym momencie ściśle mnie łączą z rowerem. Bardzo trudno będzie odstawić rower. Jest powiedzenie “w zdrowym ciele, zdrowy duch” – trzeba dbać o kondycję mentalną, ale również fizyczną. Na pewno będę dalej rywalizował, a łydę wytapiał nawet gdy nie będę zawodowcem. Przynajmniej takie są plany

– zakończył ze śmiechem.