Danielo - odzież kolarska

Giro d’Italia 2021. Egan Bernal: “chciałem uhonorować koszulkę”

W Campo Felice wygrał swój pierwszy etap Giro d’Italia, w Cortina d’Ampezzo myślał o tym, aby na mecie pokazać się w maglia rosa. Egan Bernal po 16 etapach pewnie przewodzi wyścigowi do Mediolanu i na razie nie znalazł kolarza, którzy wpędziłby go w kłopoty.

Bernal do skróconego 16. etapu przystąpił z wyraźną przewagą nad rywalami i choć wcześniej zapowiadał, że nie będzie atakował na każdym górskim odcinku, przed ostatnim podjazdem dał sygnał do rozruszania wyścigu. Dyrektor sportowy zespołu, Matteo Tosatto, potwierdził, że jego podopieczny przed wspinaczką zasygnalizował, że czuje się dobrze.

Kolumbijczyk na finałowej wspinaczce pod Passo Giau zaatakował w zasadzie w tym samym momencie, gdy warunki pogodowe zakończyły prowadzoną przez włoską stację RAI relację telewizyjną. Kolumbijczyk do szczytu miał 4,5 kilometra i bez problemu oderwał się od Hugh Carthy’ego (EF Eduction-Nippo), Romaina Bardeta (Team DSM), Damiano Caruso (Bahrain Victorious) oraz Giulio Ciccone (Trek-Segafredo), wyprzedził pozostających na czele uciekinierów i samotnie zameldował się na “dachu wyścigu”, premii górskiej oznaczonej mianem Cima Coppi.

Podawana przez radio wyścigu przewag lidera Ineos Grenadiers nad drugim Caruso oscylowała wokół 45 sekund, nad Bardetem około 1:10. Zjazd do mety formalnością nie był, ale Kolumbijczyk do mety dotarł bezpiecznie, choć z przewagą tylko 27 sekund przewagi nad Bardetem i Caruso.

To znaczące zwycięstwo. Chciałem zrobić coś wyjątkowego. Chciałem pokazać, że znów się liczę, że jestem na topie. Ekipa we mnie wierzyła, ale to nie zmieniło faktu, że było ciężko. Kiedy wyścig robi się trudniejszy przez pogodę, trzeba mieć odpowiednie podejście mentalne. Ja zacząłem z dobrym nastawieniem i z takim skończyłem. Trzeba było przecierpieć

– mówił na mecie.

Lider wyścigu nie odnosił się do decyzji o skróceniu 212 kilometrowego odcinka i wycięciu z programu dwóch potężnych wspinaczek. Organizatorzy zdecydowali się na taki ruch wobec kiepskich prognoz pogody, w tym opadów śniegu i deszczu na dużej wysokości.

Ja myślałem o tym dniu od dawna, to byłby królewski etap. Myślałem, że wyścig będzie trudniej kontrolować na krótkim etapie, bo większa liczba kolarzy próbowałaby odjechać wcześniej i na ostatnim podjeździe byłoby więcej świeżych nóg. Nie wiem czy dobrze czy źle dla nas, i tak było trudno. Decyzję podjęli organizatorzy, my jesteśmy tu po to, żeby zrobić wyścig

– skomentował krótko.

Bernal po raz kolejny zaprezentował bardzo wysoką i równą dyspozycję: na poprzednich etapach do skory dobrać mu się próbowali Simon Yates (Team BikeExchange) i Aleksandr Vlasov (Astana-Premier Tech), dziś natomiast 24-latek poradził sobie z Bardetem i Caruso. Rywale po raz kolejny zanotowali straty: o ile Bardet pojechał lepiej niż poprzednio, Caruso ponownie równo, o tyle Vlasov i Yates metę osiągnęli ponad 2 minuty za zwycięskim Kolumbijczykiem.

Jestem w bardzo dobrej pozycji z tak przewagą nad drugim zawodnikiem w klasyfikacji generalnej. Podczas Grand Touru łatwo jednak o gorszy dzień. Jeśli przytrafi się to mnie, będę musiał sobie z tym poradzić. To może się zdarzyć każdemu, zwłaszcza w zimnie. Mogę tylko pozostać skupiony

– powiedział.

Bernal, który samotnie pokonał zjazdy do Cortina d’Ampezzo, w finale zwolnił, aby zdjąć kurtkę przeciwdeszczową i na mecie zaprezentować maglia rosa.

Nie każdego dnia się wygrywa, nie każdego dnia w maglia rosa. Chciałem uhonorować koszulkę, pokazać ją na mecie. Kiedy myślę o kolarzach wygrywających w maglia rosa, myślę o Marco Pantanim. To kolarz, którego lubiłem jako dziecko. W domu nie mam swoich zdjęć na rowerze, jedyne zdjęcie roweru, jakie wisi, to zdjęcie Pantaniego

– zaznaczył w odpowiedzi na pytanie o ulubionych kolarzy wygrywających w różowej koszulce.