Danielo - odzież kolarska

Giro d’Italia 2021. Sekunda do sekundy. Bernal rozdaje karty na szutrach

Egan Bernal drugi tydzień Giro d’Italia rozpoczął od silnego występu na przeplatanych szutrowymi odcinkami etapie w Toskanii. 24-latek ma już wyraźną przewagę nad resztą konkurentów, wypracowaną jeszcze przed prawdziwymi górskimi etapami.

Kolumbijczyk na szutrowych odcinkach Toskanii, którymi organizatorzy poprzetykali trasę 11. etapu “Corsa Rosa”, po raz drugi w tym roku poruszał się bardzo płynnie. Jego poprzedni występ na sterrato w marcu skończył się trzecim miejscem w Strade Bianche, a umiejętności wyniesione z wyścigów kolarstwa górskiego i tym razem przydały się w pokonywaniu technicznych zjazdów w tumanach kurzu wzbijanych na szutrowych drogach.

Bernala prowadzili Filippo Ganna i Gianni Moscon, co pozwoliło liderowi wyścigu narzucić rywalom swoje warunki po dniu przerwy. Brytyjski zespół wykorzystał umiejętności mistrza świata w jeździe indywidualnej na czas oraz zjazdowy odcinek szutrów, aby naciągnąć grupę i w kłopoty wpędzić gorzej ustawionych rywali. Z gry wypadli Davide Formolo (UAE Team Emirates) i Dan Martin (Israel Start-Up Nation), kłopoty miała spora grupka z Remco Evenepoelem (Deceuninck-Quick-Step) i Simonem Yatesem (Team BikeExchange).

Przed ostatnią wspinaczką większość faworytów zdołała dojechać, ale Evenepoel został z tyłu i na mecie zapisał 2:08 straty.

To był bardzo trudny i szybki etap, na szutrach spodziewaliśmy się większych różnic. Wielu kolarzy w istocie straciło. Cieszę się, że przejechałem te fragmenty na czele

– komentował Bernal.

Nie spodziewałem się, że pojadę ta dobrze, gdyż w okresie przygotowań przepadło mi kilka sesji treningowych ze względu na kontuzję pleców

– przyznał.

Kolumbijczyk po raz kolejny zademonstrował, że jest jednym z najlepiej przygotowanych do Giro kolarzy. Na szutrach jechał w czubie grupki faworytów, a na ostatnim sektorze sam dyktował tempo, by następnie zaatakować na ostatnim podjeździe. Po 11 dniach ścigania klasyfikacji generalnej 24-latek ma 45 sekund przewagi nad Aleksandrem Vlasovem (Astana-Premier Tech), 1:12 nad Damiano Caruso (Bahrain Victorious), 1:17 nad Hugh Carthym (EF Education-Nippo), 1:22 nad Yatesem i 1:50 nad Emanuelem Buchmannem (Bora-hansgrohe).

Koszulka lidera to odpowiedzialność i wszyscy oczekują, że to lider i jego ekipa wezmą na siebie odpowiedzialność. Wykonaliśmy plan, który omówiliśmy z rana. Chcieliśmy jako pierwsi wjechać na szutry i przejechać te odcinki na pełnym gazie, bo wprawdzie kosztuje to dużo sił, ale rywalom jest trudniej utrzymać koło

– wyjaśniał na konferencji prasowej.

Cieszyłem się jazdą po szutrze. Trudno tu znaleźć równowagę, bo trzeba jechać z przodu, żeby nie zaplątać się w kraksę, ale jazda z przodu oznacza także ryzykowanie. Kiedy po pierwszym sektorze zobaczyliśmy, że Remco został, oczywiście, że ciągnęliśmy ile się dało, bo on jest jednym z faworytów. Ale kiedy jego grupa dojechała przestaliśmy pracować, kolejny rozłam zrobiła Astana

– zaznaczył.

fot. Fabio Ferrari/LaPresse

Odczepienie Evenepoela było preludium do kolejnych podziałów na finałowej wspinaczce Passo del Lume Spento. Po ataku Buchmanna z grupy spłynęli Giulio Ciccone i Vincenzo Nibali (obaj Trek-Segafredo), w czołówce zabrakło też Romaina Bardeta (Team DSM) i Marca Solera (Movistar Team). Poprawka Bernala w kłopoty wpędziła resztę towarzystwa: do Kolumbijczyka na mecie trzy sekundy stracił Buchmann, 23 sekundy Vlasov, 26 sekund Caruso i Yates, a 32 sekundy Carthy.

Tempo były już bardzo wysokie, kiedy Buchmann zaatakował. Poprosiłem przez radio, żeby podali mi jego stratę w generalce. Kiedy usłyszałem, że ma 1:40, wiedziałem, że mam zapas. Kolarze EF pracowali bardzo mocno, a kiedy Carthy ruszył, poczekałem i skontrowałem. Wyszło dobrze, bo udało się zyskać nad rywalami

– ocenił Bernal.

Największą różnicę Bernal wypracował nad Ciccone (+1:47), Solerem i Nibalim (+1:58), Evenepoelem, Bardetem i João Almeidą (+2:08).

Przeciwników jest wielu, nigdy nie myślałem tylko o jednym. Mam sporo szacunku dla kolarzy takich jak Yates, Carthy, Vlasov czy Caruso, wcześniej Mikela Landy. Zyskałem dziś trochę, ale wszyscy wiemy jak trudne jest Giro. Stąpam twardo po ziemi. Wiemy, że idzie nam dobrze, ale będziemy szanowali rywali

– zapowiedział Kolumbijczyk.