Danielo - odzież kolarska

Wout van Aert pewnie ku obronie Mediolan-san Remo

Wout van Aert

Powtórzenie wygranej w Mediolan-San Remo nie udało się żadnemu zawodnikowi od dwóch dekad. Ubiegłoroczny triumfator, Wout van Aert, ma tego świadomość, ale po świetnym występie w Tirreno-Adriatico liczy na to, że 20 marca jego forma będzie porównywalna z ubiegłoroczną.

Belg do Włoch przyjechał po dużym bloku treningowym na wysokości i po przetarciu na Strade Bianche, w którym zajął 4. miejsce, na trasie Tirreno-Adriatico zadebiutował w roli lidera zespołu na wyścig etapowy.

Jestem blisko najlepszego poziomu, w tamtym roku po długim okresie treningu też udało mi się wskoczyć na wysoki poziom. Mamy nadzieję, że po Tirreno-Adriatico tak też się stanie. Chcę taką formę utrzymać do Paryż-Roubaix

– powiedział dziennikarzom po wygraniu czasówki zamykającej “Wyścig Dwóch Mórz”.

26-letni Belg wygrał pierwszy etap Tirreno-Adriatico po finiszu z peletonu, dwa kolejne zakończył na podium, w dziesiątce znalazł się na górskim etapie, a na zalanym deszczem pagórkowatym etapie do mety dojechał jako trzeci. Na zakończenie wygrał krótką czasówkę i w klasyfikacji generalnej uległ tylko Tadejowi Pogacarowi (UAE Team Emirates).

Pierwszy raz celowałem w wyścig etapowy i pokonał mnie tylko zwycięzca Tour de France. To chyba dobry początek. W przyszłości będę celował w te wyścigi, ale póki co celem są klasyki

– zapewnił.

Belg z drużyną w czwartek jedzie w okolice Mediolanu, a w sobotę stanie na starcie pierwszego z wiosennych monumentów: Mediolan-San Remo. Van Aert w ubiegłym roku wygrał włoski monument, który ze względu na pandemię wirusa SARS-Cov-2 przesunięto na sierpień. Trasa w związku z protestami liguryjskich gmin i obostrzeniami została wtedy zmieniona, ale w tym roku wyścig wraca do modelu znanego z ostatnich lat. Bez korekt się jednak nie obyło: w związku z osuwiskami organizatorzy zmuszeni zostali do zastąpienia Passo del Turchino przez Colle del Giovo.

Czułem się tu bardzo dobrze. Trzeba odpocząć jak najlepiej, ale na starcie stanie wielu bardzo mocnych kolarzy, więc nie jestem jedynym faworytem

– ocenił.

Van Aert przyznał, że większymi celami w tym roku byłyby Ronde van Vlaanderen czy Paryż-Roubaix, ale zaznaczył, że do San Remo jedzie by walczyć o zwycięstwo.

Na Poggio najlepiej jest jechać z najlepszymi. Wszyscy wkładają w to taki sam wysiłek, nie ryzykujesz niczego w kontekście ewentualnego sprintu. Ja startowałem tylko dwa razy i za każdym razem odjechała grupka, albo dwójka, jak przed rokiem. Nigdy nie jechałem do San Remo w dużej grupie, trudno mi sobie to wyobrazić. Być może dlatego zakładam, że w tym roku znowu będzie to okrojona czołówka

– tłumaczył w czwartek.

Van Aert po drugim miejscu w Tirreno-Adriatico zapowiedział, że w przyszłości celował będzie w wyścigi etapowe, aczkolwiek nie wyraził zainteresowania przekierowaniem swojej kariery na tę konkretną specjalizację.

Krótkie czasówki mi odpowiadają, mieliśmy to na uwadze na przedostatnim etapie, aby tak zakończyć ten wyścig. Poprawiam się troszkę w jeździe na czas: w tym roku pracowaliśmy trochę nad moją pozycją i bardziej na czasówki zorientowaliśmy moje przygotowania. Dobrze jest zacząć sezon i wygrać pierwszą czasówkę. Jestem z tego zadowolony

– mówił, podkreślając, że w lecie będzie dodatkowo pracował nad jazdą na czas.

Lubię bycie wszechstronnym, czyni to moją karierę ciekawą. Podoba mi się to, że nie muszę wybierać

– dodał.