Wout van Aert przyjechał walczyć o wygraną w klasyfikacji generalnej Tirreno-Adriatico, ale zwycięstwa nad Calebem Ewanem w sprincie się nie spodziewał.
Belg po raz pierwszy w karierze startuje w wyścigu etapowym WorldTour z zamiarem wygrania klasyfikacji generalnej. Do Włoch przyjechał z obozów treningowych na Teneryfie i w sobotę silnik rozgrzewał na trasie Strade Bianche. Za najlepszą trójką nie był w stanie podążyć, ale czwarta lokata potwierdziła, że Van Aert solidnie przepracował zimę.
Do Tirreno-Adriatico zespół Jumbo-Visma przystąpił z Van Aertem w roli lidera, a ten już na pierwszym etapie okazał się najlepszy w sprincie z peletonu.
Plan był taki, żeby walczyć w sprincie, ale zwycięstwo jest zaskoczeniem. Liczyło się wyczucie. Nie chciałem czekać, bo to był naprawdę szybki sprint. Wiedziałem, że jestem w dobrej formie, ale zwycięstwo to potwierdzenie dla głowy i nastawienia ekipy
– mówił w Lido di Camaiore.
Za plecami kolarza Jumbo-Visma finiszowali tacy zawodnicy jak Caleb Ewan (Lotto Soudal) oraz Fernando Gaviria (UAE Team Emirates).
Dziennikarze pytali Belga, kiedy ten po raz ostatni trenował sprinty.
Wczoraj
– odparł Belg ze śmiechem.
Na Teneryfie też pracowaliśmy nad sprintem, to nie tak, że tam tego nie robimy, bo jest dużo gór. Przełaje też są w tej kwestii dobrym ćwiczeniem eksplozywności. Obawiałem się jedynie braku rytmu wyścigowego: sprint przy 30 km/h a sprint przy 60 km/h to duża różnica. Moja kadencja nie zawsze jest dobra, a tutaj się zaskoczyłem
– wyjaśnił.
Wyścig Tirreno-Adriatico w tym roku oferuje tylko jeden górski etap, a na wszystkich siedmiu sowite bonusy czasowe. Do tego trzy sprinterskie końcówki, dwie klasyczne, jedna czasówka. Van Aert, który w poprzednich latach pokazał, że jest w stanie wygrywać sprinty z najlepszymi sprinterami i wspinać się ze świetnymi góralami, w tym tygodniu będzie chciał zaprezentować pełnię swoich umiejętności.
Do oczekiwań podchodzi jednak z rezerwą i odmówił odpowiedzi na hipotetyczne pytania o przyszłe cele.
Za wcześnie by mówić o przyszłości, zobaczymy, co przyniesie ten tydzień. Dwa kolejne etapy powinny mi odpowiadać, będziemy bronili koszulki i spróbujemy zebrać sekundy bonifikaty
– zapowiedział.
Siedmiodniowe zmagania to dla 26-latka ważny cel, ale na jego radarze znajduje się również Mediolan-San Remo (20 marca). Włoski monument padł łupem Van Aerta przed rokiem, ale powtórzenie tego wyczynu będzie trudne: obrona tytułu nie udała się nikomu od 2001 roku.
Jestem skupiony na tym wyścigu, ale czekam też na Mediolan-San Remo. Po ubiegłorocznym zwycięstwie tym bardziej chciałbym wrócić na jego trasę i spróbować wygrać jeszcze raz
– zadeklarował pierwszy lider “Wyścigu Dwóch Mórz”.