Bez zwycięstwa, ale z podniesioną głową wyjedzie Richard Carapaz z Hiszpanii. Drugim miejscem i waleczną jazdą Ekwadorczyk z Ineos Grenadiers potwierdził, że w przyszłości znów będzie walczył o sukces w Wielkim Tourze.
Carapaz w tym roku nie był główną gwiazdą i kandydatem do zwycięstw w ekipie sir Dave’a Brailsforda. Na Tour de France jechał w cieniu Egana Bernala, a w końcówce, po wycofaniu się Kolumbijczyka, musiał zadowolić się walką o etapy, i to jeszcze nieskutecznej – choć był blisko na ostatnim etapie w Alpach, oddał pierwszą pozycję Michałowi Kwiatkowskiemu.
Na Vuelta a Espana przyjechał jako jeden z dwóch liderów, ale już po pierwszym etapie, na którym Chris Froome poniósł zauważalne straty, pozostał jedynym asem w talii “grenadierów”.
Mimo tego był o krok od wywalczenia drugiego Wielkiego Touru dla Ineos Grenadiers w tym sezonie i dodania do sukcesu Tao Geoghana Harta z Giro d’Italia. Do pełni szczęścia 27-latkowi zabrakło tylko lepszej czasówki i 24 sekund.
Jestem bardzo zadowolony ze sposobu, w jaki potoczyła się ta Vuelta. Liczyliśmy się w walce i przede wszystkim jestem bardzo poruszony. Mamy przed sobą piękne podium
– powiedział na mecie sobotniego etapu.
Gdyby odjąć od klasyfikacji generalnej sekundowe bonifikaty uzyskane przez Primoza Roglicia (Jumbo-Visma), zwycięzcą Vuelta a Espana zostałby Carapaz. 27-latek w górach trzykrotnie zdołał urwać swojego głównego rywala – zyskał nad nim na drodze do Aramon Formigal, a także na Alto de l’Angliru i wczoraj, na La Covatilla.
Atak Ekwadorczyka na wczorajszym odcinku cztery kilometry przed metą mógł się wydawać nieco spóźniony, aczkolwiek został przymusowo opóźniony przez czołowy wiatr. Carapaz zaczął w zawrotnym tempie nadrabiać nad kolarzem Jumbo-Visma, a powoli realna stawała się szansa, że zostanie on drugim kolarzem w tym roku, który zdetronizował Roglica na przedostatnim etapie trzytygodniowej rywalizacji.
Z tyłu Słoweniec korzystał jednak z tempa dyktowanego przez Enrica Masa i Marca Solera, nie tracąc wystarczająco, aby przekazać czerwoną koszulkę.
Każdy szuka swoich szans, nie mam żadnych komentarzy [wobec ich pościgu]. Znałem ostatni podjazd, przyjechałem go w 2018, gdy przyjechaliśmy z Nairo [Quintaną] i wiedziałem dokładnie jak on wygląda, zwłaszcza przy wietrze
– przyznał.
Skrócony przez pandemię sezon Carapaz raczej może jednak zapisać na plus. Co prawda zabrakło triumfu na Wielkim Tourze, lecz Ekwadorczyk znów jeździł ambitnie i nie bał się atakować we właściwym terenie, a do pełni szczęścia w formie kolejnych zwycięstw brakuje mu naprawdę niewiele.
W przyszłym roku zwycięzca Giro d’Italia (2019), przy kilku zmianach personalnych w ekipie, z pewnością będzie zatem kluczową kartą na Wielkie Toury.
Tak naprawdę to dobry [wynik], jestem zadowolony ze swoich wysiłków i tak naprawdę walczyliśmy tyle, ile mogliśmy. To był po prostu piękny sezon
– podkreślił.
Red Bull oficjalnie z Bora-hansgrohe. Amy Pieters podała SD Worx do sądu. Nicholas van der Merwe wygrywa w Chełmży. Wiadomości…
Giro d'Italia, czyli pierwszy Grand Tour w sezonie kolarskim. Trzy tygodnie walki o bezcenną maglia rosa. Oto co czeka ich…
Demi Vollering (SD Worx-Protime) zdobyła na Alto del Fuerte Rapitan piąty etap La Vuelta Femenina oraz objęła prowadzenie w klasyfikacji…
Kirsten Faulkner wyczuła swój moment na Vuelta Femenina. Dominika Włodarczyk wraca do ścigania. Wyniki i informacje z 1 maja.
Kristen Faulkner (EF Education-Cannondale) wygrała w Saragossie czwarty odcinek La Vuelta Femenina.
Maxim van Gils (Lotto Dstny) wygrał we Frankfurcie nad Menem niemiecki klasyk Eschborn-Frankfurt.