Tim Wellens wygrał w Ourense swój drugi etap w tegorocznej edycji Vuelta a Espana. 29-latek imponuje skutecznością w akcjach zaczepnych i wyrósł na króla ucieczek wyścigu.
Belg perfekcyjnie rozegrał wąską i bardzo krętą końcówkę, dzięki czemu zneutralizował atuty swoich najgroźniejszych rywali.
Na finałowym wzniesieniu wiedziałem, że muszę zająć pierwszą pozycję przed ostatnim zakrętem [25 metrów przed metą]. Czułem, że Michael Woods wychodzi z mojego koła, ale nagle pojawiła się meta, którą przekroczyłem na pierwszej pozycji. Obawiałem się Kanadyjczyka w sprincie pod górę, dlatego rozpocząłem pierwszy
– powiedział na konferencji prasowej.
Kolarz Lotto Soudal znalazł się w bardzo silnej 7-osobowej uciecze, która uformował się po kilkudziesięciu kilometrach ciągłej walki na pofałdowanym terenie w Galicji.
Przez cały dzień miałem wrażenie, że Dylan van Baarle jest najsilniejszym zawodnikiem w ucieczce, ale po przyspieszeniu na podjeździe zauważyłem, że także Woods i Marc Soler mają dzisiaj dobre nogi
– dodał.
Wellens znakomicie odnajduje się w roli “wolnego elektronu”, jeździ agresywnie, inicjuje akcje zaczepne i rozgrywa mocnych rywali na swoich warunkach. Belg w przeszłości wygrał m.in. dwa etapy Giro d’Italia (2016 i 2018) i na zwycięską ścieżkę powrócił na tegorocznej Vuelcie.
Przyjechaliśmy z planem wygrania co najmniej jednego etapu na tej Vuelcie. Po moim pierwszym triumfie w Sabiñánigo, zeszła z nas presja, ale liczyłem na kolejną szansę. Wiedziałem, że dzisiejszy dzień idealnie do mnie pasował. Wszystko poszło perfekcyjnie
– zaznaczył 29-latek.