Danielo - odzież kolarska

Giro d’Italia 2020. Simon Yates stracił grunt pod nogami

Simon Yates nie miał wytłumaczenia na słabszy występ na pierwszym górskim etapie Giro d’Italia. Brytyjczyk, który przyzwoicie pojechał otwierającą zmagania czasówkę, na zboczach Etny nie był w stanie utrzymać się w czołówce.

28-latek z licznego wciąż peletonu odpadł 9 kilometrów przed metą na Etnie i etap skończył ze stratą 3:31 do grupki faworytów wyścigu.

Jesteśmy jednymi z faworytów wyścigu, więc chcieliśmy kontrolować etap by mieć szansę na wygraną. Chłopaki kontrolowali przebieg zmagań, nie mieliśmy na tym etapie żadnych sygnałów, że Simon ma gorszy dzień. Ten sygnał pojawił się, gdy Trek-Segafredo rozpoczęło dyktowanie tempa. Kiedy Simon odpadł, zaczęło się minimalizowanie strat

– relacjonował dyrektor sportowy zespołu, Matt White.

To długi wyścig, każdy ma zły dzień. Na nieszczęście dla nas, ten przytrafił się nam na początku. Mamy nadzieję, że to ostatnia taka sytuacja. Trochę zmieni się podejście: myśleliśmy o pokonaniu pierwszych górskich etapów i czasówki z przewagą nad rywalami. Teraz musimy nadrabiać

– dodał.

Yates w przeszłości w Giro d’Italia startował dwa razy. W 2018 wygrał trzy etapy i przewodził zmaganiom do ostatniego tygodnia, w którym słabszy dzień kosztował go wygraną w wyścigu. Przed rokiem słabiej wypadał w drugim tygodniu zmagań, ale odbił się pod koniec zmagań i wyścig zakończył na 8. miejscu.

Tegoroczna okazja miała być dla niego powrotem po zwycięstwo. Triumfator Vuelta a Espana (2018) po trzech etapach zajmuje 25. miejsce w klasyfikacji generalnej i do prowadzącego João Almeidy (Deceuninck-Quick-Step) traci 3:46.

Giro wygrywa się w trzecim tygodniu. To zawsze potwornie trudna końcówka, do tego jeszcze daleko. Przeanalizujemy sytuację, wyjaśnimy co się stało, a potem, przewidywalnie, pojedziemy z dnia na dzień

– podsumował White.