Danielo - odzież kolarska

Giro d’Italia 2020. Simon Yates: “po prostu dam z siebie wszystko”

Simon Yates wraca na Giro d’Italia by walczyć o zwycięstwo. Brytyjczyk we Włoszech będzie przewodził drużynie Mitchelton-Scott i jest zmotywowany, aby awizowane straty na czasówkach nadrobić agresywną jazdą w górach.

28-latek wraca na wyścig, w którym w 2018 roku wyglądał na najpewniejszego i był o dwa dni od odniesienia zwycięstwa.

Trzy sukcesy etapowe, liczne ataki – a w klasyfikacji generalnej pewne prowadzenie. Wyglądało to świetnie, ale jego marzenia przekreślone zostały w trzecim tygodniu. Yates szybko zgasł i zaczął ponosić wyraźne straty, nie pomógł również słaby wynik na czasówce. Przez to na najwyższym stopniu końcowego podium stanął nie on, a Chris Froome.

Na tamtym Giro walczyliśmy od samego początku i jechaliśmy agresywnie, bo chcieliśmy przejąć koszulkę. Już na Vuelcie tamtego roku nauczyłem się jechać spokojniej aż do samego końca. Wyścig trwa trzy tygodnie, nie można go traktować tak, jak jednodniówkę. W pewnych momentach trzeba zachować spokój

– powiedział Yates dziennikarzom zgromadzonym na konferencji prasowej ekipy Mitchelton-Scott.

Yates od czasu nieudanego występu w 2018 roku zdążył wygrać Vuelta a Espana (2018) i dwa etapy Tour de France (2019). Przed rokiem we Włoszech zajął 8. miejsce, ale wyścig z maja 2018 roku wciąż za nim podąża.

Wtedy jechaliśmy agresywnie częściowo dlatego, że nie rozumieliśmy całkowicie umiejętności jazdy na czas Simona. Minęły dwa lata, wygraliśmy Vueltę, nauczyliśmy się wiele jako ekipa, a Simon również nauczył się wiele o swoich umiejętnościach. Teraz, zaczynamy wiedząc mniej-więcej ile stracimy na trzech czasówkach, a poza tym wiedząc, jak kluczowa jest świeżość w ostatnim tygodniu

– dodał dyrektor sportowy grupy, Matthew White.

Przez ostatnie lata swoim dynamicznym stylem jazdy Simon Yates zaprzeczył stwierdzeniom, że w kolarstwie wielkie sukcesy mogą odnieść tylko zawodnicy jadący konserwatywnie i prowadzeni przez kolegów aż na końcowe metry rywalizacji. Brytyjczyk nie boi się zaatakować, co pokazał choćby na górskim etapie Tirreno-Adriatico.

Lubię ściganie, w którym mogę się wyrazić. Nie lubię, gdy wszystko zależy od terenu, podjazdów – wtedy chodzi tylko o to, kto najdłużej utrzyma najwięcej mocy. To nieciekawe ani dla mnie, ani dla kibiców. Lubię ściganie, gdzie jest wiele ataków i wiele się dzieje, są różne taktyki. To część sportu

– uznał zawodnik z Bury.

Ambitna jazda 28-latka będzie o tyle kluczowa, że, ze względu na słabsze umiejętności jazdy na czas, z góry jest skazany na straty na trzech odcinkach, w tym już pierwszego dnia. Rywalizację w Giro d’Italia otworzy bowiem czasówka pomiędzy Monreale i Palermo.

To najgorsza czasówka, jaką mogłem sobie wyobrazić. Jest cały czas z góry. Będziemy od samego początku na minusie, więc gdzieś trzeba będzie nadrobić czas. Gdzie – teraz możemy tylko zgadywać. Chcemy podchodzić do tego dzień po dniu i patrzyć na szanse, gdy te się pojawią. A pojawią się wcześnie – nawet na drugim etapie mogą być różnice, na trzecim etapie, jak wiemy, jest Etna. Ale w tym wyścigu nigdy nie wiadomo. Przy niektórych etapach myślisz, że będzie łatwo, a okazują się być najtrudniejszymi na trasie

– stwierdził Yates.

W drugiej części wyścigu z kolei czekają dwa inne wyzwania – czternastego dnia zaplanowano 34 kilometry samotnej walki z czasem, a na zakończenie, na ulicach Mediolanu – kolejne 15.

Zrobiliśmy rekonesans drugiej czasówki, tej w połowie. Wygląda OK, to wciąż nie jest wspaniała czasówka dla mnie, ale mogę się tylko starać. Ostatnia czasówka w Mediolanie… musimy poczekać, aż tam dojdziemy, aby zobaczyć, jaka jest sytuacja. Będzie trudno, to nie moja specjalizacja. Nigdy nie będę takim kolarzem, który będzie czekać na czasówki, aby nadrobić czas. Po prostu dam z siebie wszystko

– dodał.

Jako swojego głównego rywala Yates wskazał Gerainta Thomasa (Ineos Grenadiers), głównie z powodu jego umiejętności jazdy indywidualnej na czas. Oprócz niego faworytami mają być Vincenzo Nibali (Trek–Segafredo), Jakob Fuglsang (Astana) oraz Rafał Majka (Bora-hansgrohe). Niewiadomą jest za to Steven Kruijswijk (Jumbo–Visma).

Dla siebie zawodnik Mitchelton-Scott największe szanse widzi w końcowym tygodniu, gdzie czekają wysokie alpejskie przełęcze. Yates przyznał, że z częścią etapów już się zapoznał i wie, “jak zrobić dobrą robotę”.

Opóźnione, październikowe Giro d’Italia może jednak sprawić, że na przełęczach będzie zalegał pierwszy śnieg, a temperatury będą niskie. Brytyjczyk, zapytany o to, czy lubi jazdę w takich warunkach, odpowiedział dość ogólnie.

Myślę, że będzie ciężko dla wszystkich. Jeżeli ktoś ci mówi, że lubi jeździć w śniegu, kłamie. Nikt nie lubi jazdy w śniegu czy deszczu. Jestem jednak przygotowany na te warunki, czuję się dobrze na naszym sprzęcie – on sprawia wielką różnice. Opony, ubiór na różne warunki. Mamy od tego świetnych sponsorów. Zobaczymy. Sama wysokość mi nie przeszkadza bo teraz mieszkam na wysokości cały rok

– podkreślił.

Matthew White tłumaczył z kolei, że ekipa przygotowuje się już do Giro d’Italia od dawna, a skład był znany od momentu, w którym ogłoszono nowy kalendarz. Przez to cała ósemka Mitchelton-Scott jest zmotywowana i przygotowana na trzy tygodnie trudnej rywalizacji. Ostatnie dni przed wyścigiem były z kolei połączone z wizytami w domu, a nie zgrupowaniami.

Wielu kolarzy w drużynie nie jechało mistrzostw świata, bo chcieli powrócić do domu. Wielu z nich mieszka w Andorze i woleli uniknąć podróży. Przyjechaliśmy tu w środę po południu, wczoraj przyjrzeliśmy się czasówce. Nie robimy jednak nic nadzwyczajnego, bo większość pracy na ten wyścig wykonaliśmy przed Tirreno-Adriatico

– wyjaśnił.

103. Giro d’Italia rozpoczyna się w sobotę, 3 października w sycylijskim Monreale. Finisz zaplanowano 25 października w Mediolanie.

2 Comments

  1. taki tam

    2 października 2020, 13:54 o 13:54

    65 kilometrów płaskich czasówek źle wróży….

  2. bezaq

    2 października 2020, 21:44 o 21:44

    Komu?