Danielo - odzież kolarska

Możliwe niemożliwe. 21-letni Tadej Pogacar zwycięzcą Tour de France

Sukces Tadeja Pogacara trudno postrzegać w kontekście kategorii, jakimi posługuje się dziś kolarski światek. Wyczyn 21-letniego zawodnika wpisuje się na pewno w szerszy trend, ale jego skala pokazuje, że potrzebne są nowe sposoby myślenia o dzisiejszym kolarstwie i odnoszonych w nim sukcesach.

Czy można spotkać i rozpoznać kolarskiego mistrza zanim zostanie mistrzem? Tak sugeruje firma Colnago, z dumą prezentująca żółtą ramę swojej marki, na której do Paryża jechał Tadej Pogacar. Podpis do zdjęcia w serwisie Facebook mówi, że założyciel firmy, Ernesto Colnago, był przygotowany na takie wydarzenie i że po latach nadal „dostrzega duszę mistrza”.

Ernesto Colnago od dekad uznawany jest za wizjonera na polu konstrukcji rowerów, nieobce mu jest wyznaczanie nowych szlaków i kategorii. Włoski konstruktor widzi zapewne więcej niż ja, aczkolwiek pozwolę sobie z przymrużeniem oka traktować poetykę, która oplata pierwsze od 60 lat (oficjalne) zwycięstwo włoskiej marki w Tour de France. Poważniej podejdę za to do myślenia o tym jak opisywać to, że 21-letni kolarz na rowerze marki Colnago wygrał wyścig Tour de France.

Tadeja Pogacara poznałem w 2017 roku. Spotkania tego za dobrze nie pamiętam, on pewnie też nie. Słoweniec należał wtedy do kontynentalnej ekipy Rog-Ljubljana, która chciała zawojować trasę Karpackiego Wyścigu Kurierów. Grupka chudych Słoweńców wyróżniała się wówczas, dziś ich zahukane twarze zlewają mi się w jedną. Pozostaje natomiast wspomnienie grupki zdeterminowanych górali, którzy po angielsku mówili pięć słów na krzyż i w odniesieniu do podjazdów, które im opisywałem, uśmiechali się i odpowiadali: „full gas”.

Pogacar atakował z Piotrem Konwą na Przełęczy Krowiarki i chciał wygrać etap, ale grupa złapała ich przed wjazdem do Jabłonki, a na mecie triumfował Kamil Małecki. Dla Pogacara 5. miejsce w polskim wyścigu było drugim dobrym wynikiem w kategorii młodzieżowej. Kategorii, którą opuścił bardzo szybko i obrał kurs na największe wyścigi w kalendarzu.

Szybkość i pewność, z jaką ostatniej jesieni Słoweniec na ten kurs wkroczył, zadziwiały. Występy na trasie Tour de France i wczorajsza czasówka, na której wyścig wygrał, stawiają ten wynik poza kategoriami znanymi obserwatorom kolarstwa. Co za tym idzie, sukces ten trudno oceniać wedle znanych paradygmatów i na jego bazie snuć prognozy. Być może potrzebne są nowe sposoby myślenia o zawodowej karierze i sportowym mistrzostwie, które udziałem sportowców stają się coraz wcześniej.

Bez precedensu

Wedle wszystkich dobrze utartych reguł kolarskiego światka, dzisiejsze wydarzenie jest bez precedensu.

Tadej Pogacar wygrał Tour de France w wieku 21 lat i 364 dni. Statystyki mówią, że tak młody człowiek wygrał największy kolarski wyścig świata poprzednio tylko raz: Henri Cornet w 1904 roku wygrał drugą zaledwie edycję „Wielkiej Pętli” w wieku niespełna 20 lat (i to po dyskwalifikacji pierwszych czterech zawodników klasyfikacji generalnej). Inne czasy, inny świat, we współczesnej historii kolarstwa takie wydarzenie nie miało miejsca.

Słoweniec to dwunasty kolarz w 117-letniej historii, który wziął Tour de France w debiucie. Po raz ostatni dokonał tego Laurent Fignon (1983), a przed nim Bernard Hinault (1978). Tu zwrócić uwagę należy, że schemat kariery i określenie “wieku na wygrywanie” zakorzenione jest głęboko w kolarstwie lat 1990-2010, gdy dopingowe praktyki były oparte o manipulacje krwi – w poprzednich dekadach kolarze w wieku 22-24 lat stawali na podiach wyścigów trzytygodniowych.

Przypadek Pogacara bliższy jest występowi “Profesora”, który najpierw zajął 15. miejsce w Giro d’Italia (1982), potem 7. w Vuelta a Espana (1983) i „Wielką Pętlę” szturmem zdobył pod nieobecność lidera swojej ekipy, Bernarda Hinaulta. Pogacar wejście do peletonu miał lepsze: po wygranym Tour de l’Avenir (2018) awansował do najwyższej ligi, zajął 3. miejsce w Vuelta a Espana, a następnie, w przewróconym i tak do góry nogami roku 2020, wygrał Tour de France.

Wygrana taka nie ma precedensu we współczesnej historii. Pogacar dokonał tego bez wspierającej go na górskich etapach ekipy, w zasadzie jadąc w roli wolnego strzelca. Strzelca skutecznego i niezwykle równego: podobnie jak na Vuelcie, był bezapelacyjnie najmocniejszym góralem wyścigu. Na podjazdach kręcił lepiej od wszystkich i to równo: w Pirenejach, w Masywie Centralnym, w Alpach, z wyjątkiem niewielkiej straty na Col de la Loze. Wygrał jednak bez doświadczenia, bez wcześniejszych spektakularnych wyników w jeździe indywidualnej na czas, które prognozowałyby taką skalę zniszczeń na ostatniej czasówce.

fot. Marek Kosowski/rowery.org

Stare kategorie

Kiedy rok temu w Tour de France triumfował 22-letni Egan Bernal, było to wydarzenie niezwykłe, ale osadzane w szeregu zjawisk wcześniej zaobserwowanych.

Kolumbijczycy od lat przecież pojawiali się w Europie i na górskich odcinkach wystawali często o głowę ponad kolarzy z Europy. Co więcej, ekipa Ineos, która do zwycięstwa poprowadziła wcześniej Bradleya Wigginsa i Chrisa Froome’a, wiedziała, jak najlepiej wyścig rozegrać i jak zawodników do niego przygotować. Wreszcie, sukces Bernala był wisienką na torcie. Torcie upieczonym ze zwycięstw młodych kolarzy, którzy nie musieli już czekać kilku lat, by dostać szansę w wyścigu trzytygodniowym, którzy po sukcesy w najbardziej prestiżowych wyścigach w ostatniej dekadzie sięgać zaczęli znacznie wcześniej.

Czy Pogacara obejmuje ta kategoria?

Nie znam odpowiedzi na to pytanie, nie chcę od razu włączać jego wyczynu w serię osiągnięć, które z wierzchu wyglądają podobnie. Jego triumf na pewno wpisuje się w pokoleniową zmianę, jaką od kilku lat przeżywa zawodowy peleton.

Liniowość pewnych procesów ma to do siebie, że opisać można ją dopiero post-factum. Modele rozwoju znane ekspertom kolarskim w XXI wieku stają się jednak coraz mniej liniowe: tak jak Michał Kwiatkowski nie musi się specjalizować w jednym aspekcie ścigania, tak jak Egan Bernal nie musi wygrywać kolejnych Tourów, tak oszołomiony Pogacar nie musi decyzji podejmować jutro. W kolejnych miesiącach będzie miał warunki i możliwość zastanowienia się nad tym, jaką ścieżką potoczy się jego, zupełnie inne od dziś, życie.

Wedle tradycyjnych schematów przed nim jeszcze 10-13 lat kariery. A przecież na koncie ma już sukcesy, jakich doczekała po trzydziestce zaledwie niewielka grupa kolarzy. Czy będzie dalej wygrywał? Czy za dwa lata porzuci kolarstwo, by zająć się w życiu czymś innym? Jaką drogę wybierze?

Nowe myślenie

Wydarzenia bez precedensu nazywamy takowymi, ponieważ trudno znaleźć nam przykład podobnych z przeszłości. Najczęściej nie mamy pod ręką wspomnień czy przykładów, na tle których możemy mówić o nowym rozwoju wypadków, o sekwencjach, które nie wpasowują się w chronologiczny czy ułożony wedle innego kryterium tok myślenia. W takich sytuacjach sięgamy często po filtry nam znane, po kategorie poznawcze już sprawdzone. To może do jakiegoś stopnia normalizować napotkaną anormalność, a nawet przykrywać pełnię bezprecedensowości wydarzenia.

Postrzeganie zwycięstwa Pogacara starymi kategoriami, nawet tymi kształtowanymi w ostatnich latach, moim zdaniem będzie umniejszaniem jego triumfu. Tak samo jak brak bacznej obserwacji poczynań Słoweńca i kolarzy z jego pokolenia będzie grzechem zaniedbania.

Czy 22-latek jest jednorazowym wystrzałem talentu, w danych okolicznościach, o którym, jako o jednym takim w historii, będziemy nadal rozprawiali za 50 lat? Czy to początek nowej ery, w której wyścigi wygrywali będą ludzie tak młodzi, co życiowo jeszcze nieukształtowani?

Dla nas, osób zadających pytania, to także wyzwanie, bo sportową rzeczywistość coraz częściej kształtują i kształtować mogą ludzie, którzy dopiero przechodzą proces życiowej formacji. A to oznaczać, że sami sobie będą zadawali podobne pytania i korygowali obrane kursy, być może w trakcie zadziwiania świata swoimi umiejętnościami.

Te pytania warto zadawać, gdyż być może pomogą skrystalizować nowe pojęcia i nowe sposoby myślenia o zawodowym sporcie w trzeciej dekadzie XXI wieku. Transformacji ulegają już schematy prowadzenia młodych ludzi w sporcie, co zmienia nie tylko metryki zwycięzców, ale może zmienić również podejście do osiąganych wcześnie sukcesów i układu zawodowej kariery. Ta, w przypadku kolarzy sukcesy osiągających bardzo wcześnie, nie musi trwać 15-16 lat. A jeśli trwać będzie, to toczyć się może innymi ścieżkami niż te, które wydeptywali kolarze wchodzący do peletonu 10 czy 20 lat temu.

Tadej Pogacar z pucharem za zwycięstwo w Tour de France 2020

fot. A.S.O./Pauline Ballet

6 Comments

  1. bezaq

    20 września 2020, 23:27 o 23:27

    Należałoby napisać 22 letni Pogacar. Rocznikowo ma 22, a dokładnie kończy je jutro. Gdyby mu brakowało np. 10-11 miesięcy, to co innego. Jest jakaś dziwna moda na odmładzanie zawodników, bo to lepiej brzmi, że wygral taki młody.

  2. grzegorz

    21 września 2020, 08:44 o 08:44

    Koleżka wygrał wyścig i co z tego? Był dobry, możliwe że najlepszy. Po co te peany zewsząd? Nie rozumiem tego. Takie rzeczy się po prostu zdarzają i tyle. Czym to zwycięstwo różni się od innych? Armstrong wygrał po 2 latach od choroby i 4 chemioterapiach, Bernal też w wieku 22 lat, Horner w wieku 42, Valverde też jest jakimś fenomenem. A Pogacar no cóż, po prostu wygrał sobie wyścig, co w tym jest bez precedensu?

  3. Graham

    21 września 2020, 09:42 o 09:42

    A ja nawet sklanialbym sie, że wieksze Peany powinny isc w strone zawodnikow z drugiej strony osi wiekowej, czyli np Hornera Chrisa. Dla mnie to o wiele wiekszy wyczyn, w takim wieku wygrac GT.

  4. Tadeusz

    21 września 2020, 12:39 o 12:39

    Zgadzam się z tym całkowicie

  5. Jan

    22 września 2020, 10:59 o 10:59

    Zwycięstwo Pogacara jest o tyle fajne /inne, że wygrał praktycznie bez pomocy grupy. Tak jak napisane w artykule powyżej, jechał równo, nie kombinował, nie był trybikiem w jakieś z góry ustawionej machine. Tylko jechał, na maxa. Zagrał na nosie wszystkim schematom stworzonym np w Ineosie.

  6. Piter

    22 września 2020, 13:41 o 13:41

    Wygrał bo Froom sie skończył