Danielo - odzież kolarska

Michał Kwiatkowski: “nawet jak nie wyjdzie jutro, to nie mam się czym załamywać”

Michał Kwiatkowski przed startem w Liege-Bastogne-Liege spokojnie podsumowuje wiosenne starty i liczy na uśmiech losu na trasie “Staruszki”.

Polak, który w tym sezonie za cel wiosny postawił sobie wyścigi klasyczne, w pierwszych startach odniósł dwa zwycięstwa, wygrywając nieco niespodziewanie Volta ao Algarve oraz Tirreno-Adriatico. Wyników tych nie powtórzył w imprezach jednodniowych, a w ardeńskim tryptyku, który jest głównym celem wiosny, póki co nie błysnął.

Przed startem Liege-Bastogne-Liege Kwiatkowski zdawał się być dość spokojny i skoncentrowany, ale także świadomy tego, że wygrane nie przechodzą na zawołanie.

Zawsze stajemy na starcie z myślą o zwycięstwie, to jest pewne. Forma nie jest najgorsza, ale nie jest też tak, że tańczę sobie na pedałach. Nie jestem z tej dyspozycji dumny, ani zawiedziony, chciałbym, żeby w Liege poszedł za tym jakiś rezultat. Ekipa pojechała na dobrym poziomie w Amstel i Fleche, ale nie wskoczyliśmy ani na podium, ani do pierwszej dziesiątki, wiec to jest duży cios. Ale Liege jest najważniejsze i mam nadzieję, że to się odwróci

– powiedział “Kwiato” w rozmowie z “Rowery.org”, przed oficjalną prezentacją “Staruszki” na Place Saint-Lambert w Liege.

27-latek z racji odnoszonych sukcesów, dla polskich kibiców i osób z kolarskiej otoczki medialnej był i do pewnego stopnia wciąż jest swego rodzaju królikiem doświadczalnym. Kibice uczyli się kibicowania zawodnikowi, który regularnie odnosi sukcesy na arenie międzynarodowej, ale nie jest w stanie wygrywać w każdym starcie i zmaga się z problemami często niedostrzegalnymi przez fanów. Z drugiej strony Kwiatkowski w natłoku zainteresowania i sukcesów uczył się radzić sobie z presją, oczekiwaniami i wszystkimi czynnikami, niekoniecznie sportowymi, wpływającymi na jego dyspozycję.

Dziś, bogatszy m.in. o te doświadczenia, były mistrz świata zdawał się dobrze wiedzieć, co poszło nie tak podczas otwierającego tryptyk Amstel Gold Race.

Myślę, że po prostu w takiej stawce, jaką miał Amstel Gold Race, wypełnionej wielkimi nazwiskami, ja może niepotrzebnie zbyt wcześniej chciałem to rozegrać, rozerwać. A tak naprawdę wszystko zależało od ostatniej rundy. Przegapiłem odpowiedni moment, w którym pojechali Valverde i Sagan, nie miałem już wtedy po prostu nogi. Brakuje mi trochę tej iskry, tego błysku, który pozwala walczyć o zwycięstwo

– wyjaśnił.

Kiedy staję na starcie z myślą, że zwycięstwo jest najważniejsze, to może za wcześnie atakuję, za wcześnie idę va banque

– dodał.

Na pytanie o szerszą ocenę wiosny Kwiatkowski zdawał się niechętnie wracać do tłumaczenia, że bycie w formie nie zawsze przekłada się na wyniki na trasach.

Ludzie po “Flandrii” i Amstelu zadawali mi pytanie, co ze mną jest. Jest wiele takich podsumowań, ale ja wiem, jak się czuję, jak mówiłem, czasem brakuje tej iskry, żeby walczyć o zwycięstwo. Ale jestem na dobrym poziomie, wiem co robię. Nawet jak nie wyjdzie jutro, to nie mam się czym załamywać, sezon jest długi i wiem, że to w końcu wypali. Może w lipcu

– podkreślił spokojnie.

fot. LaPresse/Fabio Ferrari

Kwiatkowski atakował także na trasie La Fleche Wallonne, mając świadomość, że w tym wyścigu wczesne akcje zaczepne skazane są na pożarcie, ale swoimi wysiłkami starając się utrudnić życie rywalom i pomóc drużynowemu koledze, który w przeszłości stał już na podium “Strzały”.

Sergio [Henao], mimo że dopiero wrócił z Kolumbii, już na Amstel Gold Race świetnie się czuł. Końcówka Fleche Wallonne jest bardziej pod niego, ja starłem się spróbować czegoś, czego nie próbowałem nigdy wcześniej. Też nie ułożyło się, jak planowałem. Zrobiłem wyścig, ale pojechał kto inny w odjazd dnia. Potem próbowałem przeskoczyć do nich, ale nie wyszło

– zaznaczył

W niedzielę, podczas Liege-Bastogne-Liege, na kolarzy czeka 258 kilometrów, usianych 11 walońskimi wzgórzami. Polak do mety w Ans w przeszłości dwukrotnie dojeżdżał trzeci (2014 i 2017), a w tym roku na starcie stanie w towarzystwie m.in. Wouta Polesa, Gerainta Thomsa czy Łukasza Wiśniowskiego.

Liege-Bastogne-Liege jest najważniejszym wyścigiem tryptyku, ale też najtrudniejszym z tych trzech, najbardziej wymagającym. Mam nadzieję, że forma będzie na tyle dobra, że pozwoli do końca walczyć o zwycięstwo.

Kwiatkowski potwierdził też plan, który w sezonie 2018 zakłada dwa wyścigi trzytygodniowe.

W tym roku chcę pojechać dwa Wielkie Tour – Tour de France i Vuelta a Espana, potem mistrzostwa świata. Teraz, po Liege-Bastogne-Liege, będę miał chwilę odpoczynku, żeby nabrać świeżości przed pracą, jaką czeka mnie w maju i czerwcu

– powiedział.

Polak na ścieżce przygotowań do “Wielkiej Pętli” wystartuje na pewno w Criterium du Dauphine i prawdopodobnie w mistrzostwach Polski w Ostródzie. We Francji, podobnie jak przed rokiem, pracować będzie na liderów ekipy – Chrisa Froome’a lub Gerainta Thomasa – choć sytuacja wewnątrz zespołu nie jest jasna – Froome wystartować ma w Giro d’Italia, a w dodatku wciąż wisi nad nim groźba dyskwalifikacji za pozytywny test antydopingowy z ubiegłorocznej Vuelta a Espana. Czy to zmienia coś w przygotowaniach Polaka?

Nic, absolutnie. Przygotowujesz się jak najlepiej potrafisz, nie ważne w jakiej roli jedziesz ten wyścig

– podsumował krótko.