Nairo Quintana (Movistar Team) pozostaje spokojny, lecz nie do końca zadowolony po pierwszym górskim sprawdzianie na czwartym etapie Giro d’ Italia.
Kolumbijczyk podczas etapu z metą na Etnie, przyjechał wraz z faworytami, na metę wpadając jako 11. Po czterech etapach Quintana zajmuje 6. miejsce w klasyfikacji generalnej i traci 10 sekund do prowadzącego Boba Jungelsa (Quick-Step Floors).
Pierwsze trzy etapy przejechaliśmy bezpiecznie, bez strat. Dzisiaj było inaczej. Naszym celem na pierwszym etapie z metą na podjeździe była jazda wśród głównych pretendentów do zwycięstwa. Brak dni wyścigowych naprawdę daje mi się we znaki w tym momencie wyścigu. Jestem jeszcze daleki od pełnej sprawności
– tłumaczy 27-latek.
Quintana przed Giro sprawdzał formę na Vuelta Asturias, gdzie, mimo wygranej na górskim etapie, w klasyfikacji generalnej niespodziewanie przegrał z Raulem Alarconem (W52/FC Porto). Wcześniej Kolumbijczyk miał półtora miesiąca przerwy od startów po zwycięskim Tirreno-Adriatico.
Podczas przerwy zawodnik Movistaru przebywał w swojej rodzinnej Kolumbii, gdzie przygotowywał się do ”Corsa Rosa”.
To był mój pierwszy poważny kontakt z górami od czasu pobytu w Kolumbii. Etap ten pokazał, że nie jestem jeszcze w szczytowej dyspozycji, ale na etapie dziewiątym z metą na Blockhaus powinno być lepiej
– uspokajał Quintana.
Wszyscy mówią, że jestem największym faworytem, ale nigdy nie należy lekceważyć reszty, każdy wydaje się być mocny. To pokazał dzisiaj Nibali atakując. Później są kolarze Team Sky – Landa i Thomas – którzy też wydają się być dobrze przygotowani
– podsumował zwycięzca Giro z roku 2014.
Quintana w tym sezonie przygotowany jest do walki o zwycięstwa w Giro d’Italia i Tour de France, co powoduje, że we Włoszech planuje zużyć jak najmniej energii i po krótkiej regeneracji w lipcu będzie próbował włączyć się do walki o maillot jaune.