W Tour Down Under nie zobaczymy hostess, które do tej pory wręczały zwycięzcom bukiet kwiatów i dawały buziaki. Ich miejsce zajęli kolarze młodszych kategorii oraz lokalna „szlachta”. Całusów nie rozsyłają.
Koen de Kort z Trek-Segafredo nie jest zwolennikiem nowego męskiego rozwiązania. Holender tłumaczy, że nie było nic złego w paniach, które tradycyjnie wręcz obecne były podczas ceremonii.
Moja żona była taką hostessą, poznałem ją zresztą tutaj, na tym wyścigu. One nie stoją tam u góry, by tylko ładnie wyglądać, one są również gospodarzami. Uważam, że opcja z facetami jest śmieszna, polityka nieźle musiała namieszać
– tłumaczył.
Podobnego zdania jest jego drużynowy kolega Peter Stetina.
Hostessy są częścią kolarstwa. Tak długo, jak organizatorzy nie każą im się ubierać prowokująco, nie jest to seksistowskie. Osobiście chciałbym dostać całusa i kwiaty od kobiety
– dodał.
Ale Mikel Landa (Sky) popiera decyzję szefów australijskiego wyścigu:
Ładne dziewczyny na podium to tradycja, nikt nie miał do tej pory tyle odwagi, by coś z tym fantem zrobić. Powiedzmy sobie szczerze: hostessy brały udział w ceremonii tylko dlatego, że były ładne i zgrabne. Kobiety traktuje się przedmiotowo, bez szacunku.