Danielo - odzież kolarska

Giro d’Italia 2016: wypowiedzi po 18. etapie

Zwycięstwo Matteo Trentina na trasie najdłuższego etapu Giro d’Italia może śmiało pretendować do tytułu jednej z lepszych kontr roku.

Dwaj kolarze Etixxu w odjeździe? Moser jedzie z Etixxem? “Zwycięstwo ma w kieszeni”, śmialiby się złośliwi. Tym razem kolarze Patricka Lefevere’a taktycznie zagrali na szóstkę, a zwycięstwo Trentina to jedna z lepszych kontr, bo Włoch na finiszu wyrósł jak spod ziemi i zwycięstwo zabrał przekonanemu o powodzeniu swojej akcji Moserowi.

Włoski kolarz belgijskiej ekipy jechał w ucieczce dnia, na podjeździe pod Pramartino znalazł się w grupce goniącej Moreno Mosera (Cannondale) i Gianlucę Brambillę (Etixx-Quick Step). Obecność drużynowego kolegi na czele dawała mu bilet do wożenia się na kole innych zawodników i czekania na okazję do ataku.

Trentin kompanię Nikiasa Arndta (Giant-Alpecin), Sachy Modolo (Lampre-Merida) i Ivana Rovnego (Tinkoff) porzucił na zlokalizowanym 2,5 kilometra przed metą brukowanym podjeździe i błyskawicznie zaczął zbliżać się do czołowej dwójki.

Uwierzyłem w zwycięstwo, gdy 350 metrów przed metą zobaczyłem, że prowadzący nie rozpoczęli wcześnie sprintu. Nie zabawiłem długo na ich kole, wiedziałem co zrobić, bo widziałem wcześniej jak wygląda finisz. Mierzyłem się z dwoma bardzo dobrymi zawodnikami – Moreno wraca na swój dawny poziom, Gianluca prezentuje świetną dyspozycję w tym roku

– mówił na mecie.

Trentin dopadł parę na ostatniej prostej niczym duch i natychmiast rozpoczął finisz, na mecie meldując się przed zaskoczonym Moserem.

Kiedy Moser i Brambi odjechali, byłem w komfortowej sytuacji, chciałem dotrzeć na szczyt z jak najmniejszą stratą. Nie pracowałem z Modolo, Arndtem i Rovnym, nie musiałem. Na brukowanym podjeździe zaatakowałem i przeskoczyłem. Moser chyba nie miał świadomości, że się zbliżam, ale Gianluca wiedział co robi, przestał wychodzić na zmiany, bo powiedzieli mu przez radio, że zaraz dojadę

– wyjaśniał.

26-latek wygrał swój pierwszy etap “Corsa Rosa”, cenny skalp dokładając do kolekcji, w której widnieją m.in. dwa wygrane etapy Tour de France (2013 i 2014) czy etap Tour de Suisse (2014).

Spokój i kontrola. Te hasła przyświecały ekipie LottoNL – Jumbo. Broniący prowadzącego w wyścigu o maglia rosa Stevena Kruijswijka kolarze spokojnie prowadzili grupę zasadniczą, etap oddając uciekinierom i skupiając się na zachowaniu sił przed kluczowymi etapami w Alpach.

Ekipa świetnie osłaniała mnie na tym długim etapie. Enrico Battaglin był niesamowity, sam ciągnął całą grupkę przez cały podjazd. Wiedzieliśmy kto zabierze się w ucieczkę, którym ekipom będzie zależało. Pod koniec Giro nie jest trudno to wykalkulować. Wiedzieliśmy, że dojadą, skupiliśmy się na kontrolowaniu grupy i unikaniu kraks

– tłumaczył.

Kruijswijk przed piątkowym etapem do Risoul i sobotnią przeprawą przez alpejskie dwutysięczniki ma 3 minuty przewagi nad Kolumbijczykiem Estebanem Chavesem (Orica-GreenEdge) i 3:23 nad Hiszpanem Alejandro Valverde (Movistar Team).

Maglia rosa dodaje mi pewności siebie i muszę powiedzieć, że cieszę się każdym spędzonym w niej momencie. Co do soboty – trenowałem na tak długich podjazdach, pokazałem już też, że radzę sobie na wysokości, dlatego też czekam spokojnie na ten etap

– dodał 28-latek, odnosząc się do ostatniego górskiego etapu wyścigu.

Trzech zawodników ekipy Tinkoff znalazło się w grupie odjeżdżającej, acz zwycięstwo etapowe nie było w ich zasięgu. Najbliżej był Ivan Rovny, który na metę dotarł szósty. Lider ekipy, Rafał Majka, do mety dotarł w grupce faworytów, nie notując większych przygód na trasie.

Chłopaki prowadzili Rafała bezpiecznie i ustawili go na dobrej pozycji na podjeździe. Dziś nie miał żadnych kłopotów, co dobrze wróży przed nadchodzącymi etapami, ponieważ wciąż mamy nadzieję na podium

– wyjaśnił dyrektor sportowy zespołu Tristan Hoffman.