Jeden podjazd więcej i odczepiony mógł zostać główny faworyt Giro d’Italia.
Czwarty etap, a właściwie jego końcówka, sprawiła sporo problemów Mikelowi Landzie. Kolarz Team Sky z trudem utrzymał się w czołówce wyścigu na leżącym 10 kilometrów przed metą krótkim podjeździe Via Fortino (1,8 km; 7,7%).
Nie czułem się najlepiej. Musiałem się ratować. Końcówka była trudniejsza niż można było przypuszczać. Ostatni podjazd rozpocząłem nieco z tyłu. Całe szczęście, że drużyna była przy mnie, wykonali świetną robotę
– przyznał szczerze na mecie.
Na trasie było gorąco, być może przez to tak cierpiałem. W czwartek mamy pierwszą górską końcówkę? Na pewno będę na to gotowy
– dodał baskijski kolarz.