Bez nadmiernej emfazy do swojego pierwszego zwycięstwa w sezonie i przy okazji pierwszego w tęczowej koszulce mistrza świata podszedł Peter Sagan.
26-letni Słowak wygrał finisz z czteroosobowej grupy na mecie Gandawa-Wevelgem, przełamując barierę sześciu drugich miejsc we wcześniejszych wyścigach.
Zwycięstwo dedykuję mojemu teściowi. Wczoraj miał problemy z sercem. Mam nadzieję, że wkrótce poczuje się lepiej
– powiedział na wstępie kolarz Tinkoff.
Każdy wyścig jest inny, a dzisiaj był mój dzień, ale łatwo nie było, walczyliśmy z wiatrem. Na Kemmelbergu zaatakował Fabian Cancellara (Trek-Segafredo), poszedłem za nim, bardzo dobrze współpracowaliśmy. W samym finale nieco ze sobą graliśmy. Mieliśmy dużą przewagę, mogliśmy sobie na takie gierki pozwolić Jestem bardzo szczęśliwy. W końcu wygrałem w koszulce mistrza świata. To bardzo ważny dla mnie wyścig, po raz drugi odniosłem tutaj zwycięstwo.
“Hulk” jest dopiero drugim kolarzem w historii G-W, po Riku van Looyu, który po wiktorię sięgnął będąc aktualnym mistrzem globu. Na kresce wyprzedził Sepa Vanmarcke (LottoNL-Jumbo) oraz niespodziankę Viacheslava Kuznetsova (Katusha), udanie zastępującego chorego Alexandra Kristoffa.
Sagan wybiegł myślami do dwóch następnych niedziel, czyli do najważniejszych wiosennych startów Ronde van Vlaanderen i Paryż-Roubaix.
Wiem, co jest bardzo ważne, że prezentuję dobrą formę. W E3 była inna trasa i jak widzieliście inny był wynik końcowy. Byłem wtedy bardzo zmęczony, wykonałem ogromną pracę. W życiu są ważniejsze sprawy od zajmowanych miejsc – mnie nie napędza ambicja, ścigam się z pasji.
Po raz kolejny największym przegranym okazała się na mecie ekipa Etixx-Quick Step. Żaden z sześciu zawodników Patricka Lefevere nie potrafił odpowiedzieć na akcję Sagana i Cancellary, podjętą na Kemmelbergu. Pościg za uciekając czwórką kolarzy również był nieudany.
Kiedy ruszyli Cancellara, Sagan i Vanmarcke nie dałem rady z nimi podjechać. Jest jeszcze wiele do zrobienia. Mamy tydzień do Ronde i dwa tygodnie do Roubaix. Wiele przez ten okres może się zdarzyć
– pocieszał się na mecie Tom Boonen, który ukończył niedzielny wyścig na 20 miejscu.