Danielo - odzież kolarska

Handel kontraktami – zapłacisz, jedziesz

We włoskim peletonie zawodnicy podobno muszą zapłacić z własnej kieszeni za możliwość podpisania zawodowego kontraktu. Czyli najpierw trzeba wyłożyć ze swoich, by następnie zarobić.

Aferę opisuje Corriere della Sera donosząc, że kolarz-amator chcący związać się z drużyną prokontynentalną czy kontynentalną musi dysponować kwotą w wysokości do 50 tys. euro. Menadżerowie włoskich ekip z drugiej dywizji Southeast, Androni-Sidermec, Bardiani-CSF zaprzeczyli podobnym informacjom.

Takie praktyki nie są stosowane w naszym teamie. Nieraz zdarza się, że sponsor poprosi nas, byśmy zatrudnili jakiegoś zawodnika, jak to ostatnio miało miejsce w przypadku Luki Pacionego

– mówi szef Androni Gianni Savio.

Menadżer Sotheast Angelo Citracca nazwał zarzuty dziennikarzy „kłamstwem, które niszczy wizerunek włoskiego kolarstwa”. Citracca przed sezonem 2015 zakontraktował mało znanego reprezentanta Panamy Ramona Carretero, który później wpadł na EPO.

Tak, znałem ojca Carretero. Jak mogłem nie powiedzieć „tak”, kiedy ten przyszedł do mnie i poprosił o kontrakt dla jego syna? Ojciec Carretero znalazł mi sponsora, który uratował przed wizją bezrobocia 30 osób

– tłumaczy Citracca.

Corriere della Sera powołuje się na anonimowego agenta, według którego większość kolarzy z Włoch musi zapłacić zespołom za otrzymanie umowy. W grę wchodzą sumy od min. 25 tys. do maks. 50 tys. euro. Pieniądze te pochodzą od rodziny, znajomych bądź „zaprzyjaźnionej firmy”, która staje się równocześnie co-sponsorem grupy.

Agent 00? jako przykład podał Matteo Mamminego. W 2012 roku na mistrzostwach świata zajął szóste miejsce w orlikach, rozpoczął rozmowy z potencjalnymi pracodawcami. Bardzo szybko powiedziano mu, że musi przynieść 50 tys. euro, które pożyczył z banku. Zamiast jednak udać się do kierownictwa drużyny, wolał otworzyć bar w Porlezza.

Dziesięć lat harowałem, by spełnił się mój sen o zawodowym kolarstwie. Marzenie moje jednak prysło w trakcie jednej jedynej kolacji z pewnym znanym menadżerem włoskiej drużyny

– relacjonue Mammini.

Według Corriere della Sera na porządku dziennym stoją również inne finansowe machinacje. Wszystkie zawodowe kontrakty rejestrowane są przez UCI, przed nowym sezonem Unia przeprowadza audyt, sprawdza wiarygodność i wypłacalność danego teamu. Rzekomo wiele zespołów wypłaca zawarte w umowach apanaże, połowa z nich wraca jednak gotówką do szefostwa. Kolarze, którym zależy na pracy, poddają się takiej „filozofii”.

Dzięki tym „odzyskanym” sumom grupy opłacają kierownictwo, masażystów, ludzi z obsługi. Jak na razie Włoski Związek Kolarski nie zareagował na artykuł Corriere della Sera.