Danielo - odzież kolarska

Tour de France 2015: wypowiedzi po 14. etapie

Kapitalny dzień na Tour de France dla MTN-Qhubeka. Stephen Cummings wykorzystał w finale francusko-francusko walkę, dogonił ucieczkę, prześcignął i wygrał etap na lotnisku w Mende.

Wszyscy się strasznie cieszymy. Dla teamu to super sprawa tym bardziej, że dzisiaj wszyscy świętują Mandela Day. Kiedy wygrałem etap Vuelta a Espana, pomyślałem sobie, dlaczego miałbym kiedyś nie wygrać też w Tourze? Potrzebowałem jednak zespołu, który da mi wolną rękę. Takiego zespołu, jak MTN-Qhubeka. Znałem ostatni podjazd z Paryż-Nicea w 2010 roku. Nie jestem żadnym świetnym góralem. Dwójka z przodu chyba mnie zlekceważyła. Ag2r nie miało strategii. Na dwa kilometry do kreski widziałem przed sobą Thibauta Pinota (FDJ.fr), poszedł z mojej strony pełny gaz, na wypłaszczeniu ich miałem

– mówił Cummings, który wykorzystał swoje doświadczenie z toru nie bojąc się na prędkości wchodzić w zakręty.

Pinot i Romain Bardet (Ag2r) tworzyli dwuosobową czołówkę. Wydawało się, że między nimi rozegra się etapowe zwycięstwo. Francuzi jednak z sobą nie współpracowali, szansę wykorzystał 34-letni Brytyjczyk.

Patrzyliśmy się na siebie, to prawda. Cummings szybciej wchodził w zakręty, jechał na pełnych obrotach, po prostu nas przechytrzył. Po robocie wykonanej przez Mathieu Ladagnousa i Jeremy’ego Roy odnieśliśmy porażkę. Nie wiedziałem, że Cummings w ogóle jedzie w ucieczce. Romain i ja chcieliśmy wygrać. Skończyliśmy na drugim i trzecim miejscu

– powiedział Pinot.

W ucieczce dnia kręcił Michał Gołaś (Etixx-Quick Step). Były mistrz Polski zaatakował na 12 km do mety, dojechał do niego jeszcze Kristijan Koren (Cannondale Garmin), ale na Côte de la Croix Neuve ich akcja się zakończyła.

Nie pracowaliśmy zbyt zgodnie w odjeździe, każdy chciał zaoszczędzić siły. Nasz plan był taki, by uzyskać dla Rigoberto Urana w finale jak najkorzystniejszą pozycję wyjściową. Dla mnie jedyną szansą był wcześniejszy atak i powiększanie przewagi. Miałem nadzieję, że więcej zawodników za mną podąży, a nie tylko jeden. W samej końcówce zabrakło nam nogi. Jestem bardzo zmęczony, ale i bardzo szczęśliwy. Zawsze miło jest kręcić z przodu Touru, kiedy wszyscy na ciebie patrzą i biją brawo, wspierają

– tłumaczył „Goły”.

Kolejny już raz na akcje ofensywne swoich konkurentów z powodzeniem reagował Chris Froome (Sky), który pozostał liderem wyścigu.

Dzisiaj mamy Dzień Mandeli, a MTN-Qhubeka wygrywa etap. To ważny sukces dla Afryki oraz Wielkiej Brytanii. Moi koledzy z ekipy jechali bardzo dobrze, ciągnęli mnie do ostatniego wzniesienia. Nairo Quintana (Movistar) był bardzo mocny. Wjeżdżałem moim tempem. Próbowałem zyskać choćby kilka sekund przewagi

– oznajmił „Biały Kenijczyk”.

Jedynym kolarzem, który był zagrożeniem dla Froome’a, był Quintana. Reszta znowu straciła kilkanaście cennych sekund.

Czuję się dobrze. Chciałem zobaczyć, jak zareagują na harce rywale. Sądzę, że mamy jeszcze szanse na maillot jaune. Wspinaczka niby krótka, ale rozbiliśmy konkurencję. W Alpach będziemy gnębić Froome’a

– dodał Kolumbijczyk, który cały czas może liczyć na przyczajonego Alejandro Valverde.

fot. Kuba Zimoch / rowery.org