Danielo - odzież kolarska

Francuskie opowiastki #6

Przed startem do środowego etapu Tour de France w Arrad Chris Froome i Peter Kennaugh złożyli wieniec pod pomnikiem żołnierzy walczących po stronie Aliantów w I wojnie światowej. Z kolei zawodnicy Orica-GreenEdge, by uczcić pamięć 46 tys. Australijczyków poległych na polach bitewnych, założyli czarne numery startowe.

W historii „Wielkiej Pętli” 8 lipca zapisał się z całkiem innego względu, chociaż ten również miał w pewien sposób wymiar wojenny. Chodzi o wojnę z dopingiem, rok 1998 i słynną aferę Festiny. Wyścig ma się dopiero rozpocząć w Dublinie. Celnicy na belgijskiej granicy przeszukują samochód masażysty francuskiej ekipy Willy’ego Voeta. Funkcjonariusze patrzą raz, patrzą drugi raz i nie wierzą. W bagażniku środki dopingowe. Skandal gotowy.

Dziesięć lat później czasówkę wokół Cholet wygrywa Stefan Schumacher. Czasowiec z niego dobry, ale żeby aż tak? Potem okazuje się, że „Schumi” i jego kolega z Gerolsteiner Bernhard Kohl, który jest trzeci w generalce i zabiera ze sobą koszulkę w grochy, byli napompowani preparatem CERA, czyli tak naprawdę kolejną generacją EPO. Niemieckie kolarstwo przeżywa kryzys. Z kalendarza znika Deutschland Tour.

Rok wcześniej w Canterbury niespodziewanie na kresce najszybszy jest Robbie McEwen. W triumfie australijskiego sprintera nie byłoby nic niespodziewanego gdyby nie fakt, że w końcówce zalicza upadek. Z pomocą kolegów udaje mu się w ostatniej chwili dołączyć do czołówki. Mija kolejnych zawodników w stawce i zwycięża.

W 2004 roku show odstawia Thomas Voeckler. Thomas kto? Mało znany Francuz zabiera się z ucieczką, Lance Armstrong nie ma nic przeciwko temu, bo żółta koszulka w tak wczesnej fazie rywalizacji staje się obciążeniem. Voeckler odcinka nie wygrywa – na mecie najszybszy jest Stuart O’Grady – ale obejmuje prowadzenie w generalce. Francuzi są w Tomku zakochani.

Liderem po etapie Touru w 1995 roku w Ardenach zostaje Johan Bruyneel. Jednak bohaterem dnia jest obrońca tytułu Miguel Indurain, ponieważ nikt nie przypuszczał, że Hiszpan zaatakuje na pagórkowatym terenie. Wszyscy raczej liczyli się z tym, że Indurain będzie się oszczędzał przed czasówką. Zamiast tego Miguel zyskuje minutę przewagi nad swoimi największymi konkurentami. Dobrze, bo czasówka wychodzą mu o wiele gorzej, niż w ubiegłych latach.

A edycję Touru z 2012 roku powinniśmy już dobrze pamiętać. Szalejący w samochodzie FDJ.fr Marc Madiot i pędzący przed nim Thibaut Pinot w drodze do Porrentruy. 22-latek w ogóle nie miał wziąć udziału w imprezie – był za młody. Młodość jednak popłaciła, w Paryżu uplasował się na 10. miejscu. Rok temu był trzeci.