Premier Włoch Matteo Renzi na twitterze pogratulował Vincenzo Nibali (Astana) prawie pewnego zwycięstwa w 101. Tour de France. Po wygranej etapowej na Hautacam szef rządu napisał: „Mamma mia, Nibali #chapeau”.
Również prasa na Płw. Apenińskim jest zauroczona „Rekinem z Mesyny”. W 2010 roku Enzo triumfował w Vuelta a Espana, rok temu w Giro d’Italia.
Tuttosport na pierwszej stronie wielkimi literami porównało Nibalego do Eddy’ego Merckxa pisząc „CaNIBALIssimo”. Gazzetta dello Sport nie może nie nachwalić Sycylijczyka, który zdominował tegoroczną edycję „Wielkiej Pętli”: „Nibali przechodzi do historii. Zademonstrował we Francji władzę absolutną. Król-słońce, pan i władca”.
Z kolei Corriere dello Sport wspomniało o „czynach bohaterskich z innych czasów. Mieliśmy do czynienia z jazdą po sławę przypominającą innych wielkich herosów kolarstwa”.
Dyrektor sportowy teamu Astana Giuseppe Martinelli, który w 1998 roku do zwycięstwa na Polach Elizejskich doprowadził śp. Marco Pantaniego, nie przypuszczał, że kiedyś będzie się mógł cieszyć z sukcesu swojego kolarza w Paryżu.
Los sprawił mi prezent, z którym w ogóle się nie liczyłem. Kto by przypuszczał, że wygram jeszcze raz Tour z Włochem
– mówił Martinelli.
A Paolo Slongo, który od 12 lat jest trenerem Nibalego, dodał, że:
Enzo jest dzisiaj najlepszym Nibali wszystkich czasów. Teraz stoimy przez wiele trudniejszym zadaniem: potwierdzeniem tak wysokiego poziomu w następnych dwóch, trzech latach.
Foto: ASO/B.Bade