Przed pałacem w Buckingham w Londynie Marcel Kittel zgarnął drugie zwycięstwo etapowe w tegorocznym Tour de France. W sumie na swoim koncie ma już sześć triumfów.
Jedna z najpiękniejszych i najlepszych końcówek w mojej karierze. Jeden z najszybszych sprintów, w jakich brałem udział. Finał był nieco chaotyczny, również z powodu deszczu. W takich warunkach chodziło nam o to, by jako drużyna trzymać się razem. Udało się, chociaż na moment straciłem kolegów z oczu. Tom Veelers doholował mnie do Koena de Korta. Na 500 metrów do mety najgorsze mieliśmy już za sobą
– powiedział Niemiec w koszulce Giant-Shimano.
Za 26-letnim Kittelem finiszował Peter Sagan (Cannondale). Słowak gromadzi oczka w klasyfikacji punktowej.
Startuję w wyścigach, by wygrywać, ale cieszę się z drugiego miejsca, ponieważ Kittel jest naprawdę bardzo, bardzo silny. Uzbierałem kilka dodatkowych punktów w klasyfikacji maillot vert. Krok po kroku. Marcel jest mocnym rywalem, podobnie zresztą jak Bryan Coquard (Europcar)
– mówił „Hulk”.
Na 3. miejscu przyjechał Mark Renshaw (Omega Pharma-Quick Step), który po wycofaniu się Marka Cavendisha jest sprinterem numer jeden w belgijskiej ekipie:
Zabrano mnie na Tour, by kręcić dla Marka i go rozprowadzać. Po tym, co zaszło, to ja mam szukać szczęścia w sprintach. Szkoda, że Mark już z nami nie jedzie. Ciężko go będzie zastąpić.
Prowadzenie w generalce utrzymał Vincenzo Nibali (Astana). Mistrz Włoch nie stracił w finale wewnętrznego spokoju, jechał swoje.
Nerwowy finał, reszta dnia była cudowna. Niesamowici są ci Anglicy. Ile było tych kibiców wzdłuż trasy? Setki tysięcy? Miliony? Wspaniale się dzisiaj czułem w żółtej koszulce. Wiem, że o wygranej w Tour de France zadecydują góry. Na nie patrzymy
– oznajmił “Rekin z Mesyny”.