Koen Bouwman w piątek nie tylko zapewnił sobie sukces w klasyfikacji górskiej, ale odniósł drugi etapowy triumf na Giro d’Italia. Holender w piątek znów brał udział w zwycięskiej akcji i w końcówce przy sanktuarium w Castelmonte pokonał rywali w sprinterskim finiszu.
Bouwman na tegorocznym Giro d’Italia stał się bez wątpienia jednym z najbardziej dynamicznych i walecznych zawodników i do swojego palmarès dopisał dwa istotne sukcesy.
Pierwszy sukces, w Potenzie na siódmym etapie, wypracował sobie dzięki piekielnie mocnemu sprintowi na stromej końcówce, a wczoraj również okazał się najsilniejszy na finiszu. Profil piątkowego etapu poniekąd sprzyjał atakom, jednak dystans pomiędzy słoweńskim podjazdem pod Kolovrat a metą nieco zneutralizował sytuację na trasie.
Może mógłbym [atakować wcześniej]. Czułem, że mógłbym ich zgubić już na podjeździe pierwszej kategorii w Słowenii, ale to było za daleko od mety. Dobrze współpracowaliśmy w dolinie. Ostatni podjazd był raz bardziej stromy, raz łagodny. Wiedziałem, że dysponuję dobrym sprintem, zwłaszcza pod koniec takiego dnia, nawet, jeżeli w grupie byli inni szybcy zawodnicy. To, że mam już jedno zwycięstwo, pozwoliło mi podejść do wszystkiego z nieco większym spokojem. Cieszę się, że się opłaciło
– powiedział kolarz Jumbo-Visma na konferencji prasowej.
W kontekście walki na drodze do sanktuarium w Castelmonte nie mogło zabraknąć pytania o incydent w ostatnim zakręcie. Bouwman ewidentnie przestrzelił ostatni łuk i nieco przyblokował jadącego po wewnętrznej Mauro Schmida (Quick-Step Alpha Vinyl). Za nimi w barierkę wjechał m.in. Andrea Vendrame (AG2R Citroen Team).
Szwajcar i Włoch na mecie byli wściekli i uznali, że rywal z Jumbo-Visma nie zachował się właściwie, ale sędziowie nie dopatrzyli się nieprawidłowości.
Wiedziałem, że 100 metrów przed metą jest zakręt i że musiałem być tam pierwszy, aby mieć szansę na zwycięstwo. Zacząłem sprint z czwartej pozycji i udało mi się wyprzedzić innych
– opowiadał Bouwman.
Nie byłem świadomy, że ten zakręt będzie tak ciasny. Wjechaliśmy do niego z prędkością może 40 km/h. Cieszę się, że nie doszło do kraksy. Uważam się za uczciwego zawodnika i gdybym popełnił błąd, przyznałbym się. Ale nie sądzę, że popełniłem błąd
– dodał, w odpowiedzi na kolejne pytanie.
Bouwman dzięki zwycięskiej akcji na dziewiętnastym etapie zapewnił sobie triumf w klasyfikacji górskiej. Holender musi tylko ukończyć wyścig, aby w Weronie odebrać maglia azzurra. Jeśli to zrobi, będzie pierwszym holenderskim kolarzem w historii, który wygrał klasyfikację górską Giro d’Italia.
Po sukcesie w Potenzie Bouwman po raz pierwszy przywdział koszulkę lidera klasyfikacji górskiej Giro d’Italia. Choć stracił ją po dwóch dniach, na prowadzenie wrócił w ubiegłą niedzielę dzięki udziałowi w akcji na drodze do Cogne. Punkty łapał również we wtorek i środę, na drodze kolejno do Apriki i Lavarone.
Holender na koncie ma 294 punkty, natomiast w sobotę i niedzielę do zdobycia pozostaje 139 punktów. Drugi w rankingu Giulio Ciccone (Trek-Segafredo) traci do Holendra 191 punktów i nie ma szans, aby go wyprzedzić.
Wygrałem już koszulki w klasyfikacji górskiej, ale również zdarzało mi się je przegrać o kilka punktów. Jeżeli mam okazję, to chcę sobie zagwarantować zdobycie punktów. Może wydawać się, że to kosztuje wiele sił. Ale wolę mieć pewność
– podkreślił Bouwman, pytany o uważną jazdę na kolejnych premiach górskich.
28-latek koszulkę z Giro d’Italia dorzuci do sukcesów w klasyfikacjach górskich Criterium du Dauphine z 2017 roku, Czech Cycling Tour z 2020 roku i Tour de Normandie z 2015 roku.
Holender uratował wyścig drużyny Jumbo-Visma, która przyjechała do Włoch z marzeniami o walce w klasyfikacji generalnej. Ból pleców położył jednak kres nadziei Toma Dumoulina, który nie ukończył czternastego etapu, zaś Tobias Foss jest cieniem samego siebie i w klasyfikacji generalnej zajmuje 48. miejsce.
Pomimo prezentacji swoich możliwości we Włoszech, Bouwman nie spodziewa się, że udany występ zmieni jego sytuację w drużynie Jumbo-Visma.
W drużynie jestem pomocnikiem. Mamy takich kolarzy, że możemy sobie pozwolić na walkę w generalce, nawet o podium. Może będę miał więcej okazji, aby złapać się w ucieczkę, ale nie sądzę, że wiele się zmieni. Lubię swoją rolę
– wyjaśnił.