Danielo - odzież kolarska

Giro d’Italia 2022. Jai Hindley w pogoni za maglia rosa

Jai Hindley na czele grupy faworytów Giro d'Italia

Jai Hindley po raz drugi w karierze ściga maglia rosa. W 2020 roku odjechała mu ona na plecach Tao Geoghegana Harta, tym razem na pięć etapów przed końcem Giro d’Italia nosi ją Richard Carapaz. Odebranie jej Ekwadorczykowi to cel zawodników Bora-hansgrohe na ten tydzień.

Ekipa Bora-hansgrohe do ostatniego tygodnia Giro d’Italia przystępuje z dwoma zawodnikami w czołówce klasyfikacji generalnej i trzema gotowymi do prowadzenia rozgrywki w grupie faworytów. Po piętnastu etapach Jai Hindley zajmuje drugie miejsce, a Emanuel Buchmann jest siódmy.

Kolarzom niemieckiej formacji udało się już odnieść dwa etapowe zwycięstwa, w czołówce dowieźć dwóch z trzech liderów i zaskoczyć rywali śmiałą akcją na czternastym etapie.

Jai Hindley po raz drugi znajduje się na wyciągnięcie ręki od maglia rosa. Po dwóch tygodniach do prowadzącego Richarda Carapaza traci tylko 7 sekund, ale przejęcie koszulki wymagało będzie sporego wysiłku, gdyż Ekwadorczyk jak dotąd nie okazał słabości.

Byłoby super znowu założyć różową koszulkę. W 2020 roku nosiłem ją tylko przez jeden dzień, więc to nieco słodko-gorzkie wspomnienie. Dla mnie ważne jest, że po słabym sezonie 2021 jestem znowu w ścisłej czołówce. Różowa koszulka stanowi sporą motywację

– przyznał podczas konferencji prasowej w poniedziałek.

Australijczyk, który wygrał sprint z grupki faworytów na Blockhausie, już wcześniej mówił o tym, jak ważne było dla niego bezproblemowe przygotowanie się do Giro. Po roku naznaczonym kraksami i chorobami w tym sezonie nawiązał do rezultatów, które jesienią 2020 roku wywindowały go na górną półkę grandtourowców.

Miałem bardzo wysokie oczekiwania po drugim miejscu w Giro. Chciałem udowodnić ludziom, ale i sobie, że jestem zdolny jeździć na tym poziomie, że 2020 rok to nie był jednorazowy wystrzał. Wszystkie przeszkody, które napotkałem, były niezwykle frustrujące. Próbowałem bardzo usilnie wrócić na najwyższy poziom. Zmiana ekipy była świeżym oddechem, restartem, po którym mogłem wrócić do wygrywania wyścigów

– ocenił.

Jai Hindley pilnuje Richarda Carapaza na podjeździe podczas Giro d'Italia

fot. Fabio Ferrari / LaPresse

Hindley, jako wicelider wyścigu, wydaje się być naturalnym liderem zespołu, ale 26-latek zapewniał, że cieszy się z obecności w czołówce Buchmanna. Dwójkę dziś czeka duży alpejski test, w tym prowadząca do Apriki wspinaczka na Valico di Santa Cristina.

Wtorek będzie niesamowity. Po dniu przerwy zawsze jest ciekawie. Możemy być świadkami dużych strat albo dużych zysków. Przyjechaliśmy tu po jak najlepszy wynik dla ekipy, nie ma znaczenia, który z nas go osiągnie, dopóki będzie to koszulka Bora-hansgrohe

– zapewnił.

Kolarze Bora-hansgrohe pokazali już, że potrafią się dogadać w kwestii przywództwa. Do Giro niemiecka ekipa podeszła z trzema liderami, gdyż obok Buchmanna i Hindleya zęby na dobry wynik ostrzył sobie Wilco Kelderman. Holender stracił sporo do najlepszych na Blockhausie i od tego czasu występuje w roli pomocnika.

Media lubią pytać o relacje między liderami ekipy, ale w dzisiejszym kolarstwie to zupełnie normalne, że do Grand Touru podchodzi się z kilkoma liderami. Cieszyłem się, że Wilco i Emu są ze mną. Nie tylko zdejmuje to presję z jednego zawodnika, ale, jeśli wszyscy są wysoko w generalce, można to wykorzystać

– tłumaczył Hindley.

W tej ekipie nie ma kolarzy z wielkim ego. Wilco miał zły dzień, miał defekt przed Blockhausem i stracił sporo czasu. Ale nie przyszedł do autobusu i nie użalał się nad sobą, nic się nie zmieniło. Celem nadal było wywalczenie wyniku dla ekipy. Bardzo to doceniam.

fot. Fabio Ferrari/LaPresse

Na czternastym etapie Hindley i Buchmann podążali za Wilco Keldermanem, którego praca wpędziła w kłopoty liczne grono rywali. Trójka przejęła kontrolę nad wyścigiem, a Hindley w finale jako pierwszy złapał atakującego Carapaza i w ostatecznym rozrachunku nadrobił nad rywalami, m.in. nad Mikelem Landą.

Wilco [Kelderman] i [Enrico] Gasparotto zrobili rekonesans trasy podczas Mediolan-Turyn… nie wiem czy zauważyliście, ale wysłaliśmy na ten wyścig mocno niesprinterski skład. “Gaspa” widział w tym etapie okazję. Mieliśmy plan, chcieliśmy rozwalić wyścig i odizolować liderów o pomocników. To nie był etap na wygranie Giro, ale na odrobienie strat na pewno. Myślę, że to nam się udało

– odpowiedział na pytanie o plan ekipy na trudny odcinek wokół Turynu.