Danielo - odzież kolarska

Giro d’Italia 2022. Stefano Oldani o tym, jak sprinter dał radę na pagórkach

Stefano Oldani wygrał na ulicach Genui dwunasty etap Giro d’Italia. 24-latek wyszedł z cienia Mathieu van der Poela, lidera grupy Alpecin-Fenix, i sięgnął po swoje pierwsze zwycięstwo w karierze.

W tegorocznej edycji “Corsa Rosa” Włoch nie bawi się w sprinterskie finisze, ale wcześniej jego najlepszym etapowym wynikiem było 4. miejsce na łatwym etapie do Foglino, który wygrał Peter Sagan. Po transferze do Alpecin-Fenix kolarz z Mediolanu próbuje swoich sił w ucieczkach i pagórkowatych klasykach kosztem płaskich finiszy. Nowy kierunek rozwoju zaowocował zwycięstwem na Giro.

Wiem, że nieźle radzę sobie na podjazdach. Może muszę popracować trochę więcej nad dłuższymi wspinaczkami. Teraz pokazałem, że mogę po nich jeździć całkiem skutecznie

– określił swój profil podczas konferencji prasowej.

24-latek znalazł się w ucieczce dnia, która uformowała się po długiej walce na odcinku falso piano. I choć miał jedynie wspierać lidera Mathieu van der Poela, (nie)przypadkowo znalazł szansę dla siebie. Niecałe 60 kilometrów przed metą ruszył w ślad za swoim rodakiem Lorenzo Rotą. Do dwójki Włochów doskoczył jeszcze Gijs Leemreize.

Plan zakładał obecność przynajmniej jednego naszego człowieka w ucieczce. Jeśli do odjazdu zabrałoby się dużo kolarzy, nie chcieliśmy powtórzyć błędu z Neapolu. Udało się. Jechaliśmy we trzech. Byliśmy zespołem z największą liczbą zawodników w ucieczce. Ale liderem był Mathieu. Pracowałem na niego. Kilka razy byłem przy teamowym samochodzie. Kiedy pogoniłem za Rotą, moim celem nie było odjechanie, ale trzymanie grupy razem. Każdy oglądał się na Mathieu, a my to wykorzystaliśmy. Dobrze mieć takiego czempiona w zespole

– mówił.

Współpraca między goniącymi nie układała się najlepiej, dlatego to prowadząca trójka rozstrzygnęła między sobą losy etapu. Oldani zachował zimną krew w finałowej rozgrywce, a nogi, podmęczone wcześniejszymi pagórkami, zachowały trochę mocy na finisz. Gdy na ostatnim kilometrze zaatakował Leemreize, Włoch niemal natychmiast przykleił się do jego koła. Po chwili prowadząca trójka wyraźnie zwolniła. Podczas dłuższego momentu czarowania 24-latek spoglądał głównie na swojego drugiego oponenta z ucieczki, Lorenzo Rotę.

Wiedziałem, że ten etap mi odpowiada, ale nie myślałem za dużo o finiszu. Znałem Rotę. Dużo rozmawialiśmy podczas etapu. Powiedzieliśmy sobie: “Jedźmy do końca i zobaczymy, kto będzie mocniejszy”

– relacjonował.

300 metrów przed metą po raz kolejny przyspieszył mniej doświadczony od kolegów Holender, który braki w sprincie próbował zrekompensować długim finiszem z zaskoczenia. Kolarz Alpecin-Fenix podążył za rywalem w żółtym stroju. Finisz rozpoczął dopiero 150 metrów przed kreską, ponieważ ostatnia prosta w Genui prowadziła delikatnie pod górę.

Oldani nabrał prędkości, a dodatkowo umiejętne przyblokował radzącego sobie na finiszach Rotę. Na jego szczęście wahnięcie rowerem na granicy przepisów nie spotkało się z żadną reakcją ze strony komisji sędziowskiej.

W przeszłości jechałem Giro dell’Appennino z kadrą narodową, więc znałem ten finisz. Zdałem sobie z tego sprawę na ostatnich kilku kilometrach

– dodał.

Do tej pory Włoch nie miał okazji, aby cieszyć się z profesjonalnego zwycięstwa. Głównie dlatego, że zamiast zostać na lokalnym podwórku, wybrał ściganie w zagranicznych ekipach.

Spędziłem dwa lata w Team Colpack i jeden rok w hiszpańsko-włoskiej ekipie Kometa. Ivan Basso bardzo mi pomógł. W tym czasie nie mieliśmy we Włoszech worldtourowego zespołu, więc zdecydowałem się przejść na zawodowstwo z Lotto Soudal. Przejechałem wiele ważnych wyścigów. Teraz, nawet gdy mój zespół jest z poziomu pro-kontynentalnego, wygląda jak WorldTour. To pomaga mi osiągnąć moje cele

– opowiadał o swoich początkach.

W odpowiedzi na jedno z pytań, Oldani wyszedł z ważnym apelem do wszystkich użytkowników publicznych dróg.

Myślę, że ruch drogowy w moim regionie jest coraz bardziej niebezpieczny i przerażający. Zawsze byłem nieco przestraszony, kiedy trenowałem w strefie, w której wcześniej mieszkałem, między Mediolanem a Varese. Czasami ulice wyglądały jak dżungla. Dlatego przeprowadziłem się do Como. Czasami trenuję w Szwajcarii, gdzie jest trochę bezpieczniej. Ale oczywiście także w Szwajcarii są niebezpieczni ludzie, choć nic nie równa z miejscem, gdzie mieszkałem poprzednio.

Takie sytuacje nie pomagają przede wszystkim młodym adeptom kolarstwa.

To nie jest łatwe dla dzieci i rodzin, które chcą wysłać swoje pociechy, żeby zaczęły uprawiać ten sport. Czasami [kolarstwo] wygląda na przestarzały sport. Kilka razy zmroziły mnie poczynania ludzi na drodze, którzy myślą, że kolarze tylko przeszkadzają. Wielu ludzi i rowerzystów nie przestrzega przepisów. Wszyscy ponosimy za to odpowiedzialność. Mam nadzieję, że pewnego dnia to się zmieni. Może będziemy takimi bohaterami jak piłkarze

– zakończył.