Danielo - odzież kolarska

Giro d’Italia 2022. Król ucieczek powrócił: o tym, jak De Gendt ograł młode wilki

Na początku Giro d’Italia Thomas De Gendt gonił uciekinierów dla swojego sprintera Caleba Ewana. Na Twitterze zdążył się już obwieścić mianem “kolarza dawniej znanego jako król ucieczek”, ale w Neapolu stary król ucieczek powrócił.

Po kilku dniach pracy na czele peletonu Belg zabrał się do dużego odjazdu, w którym znaleźli się także dwaj jego zespołowi koledzy: Harm Vanhoucke i Sylvain Moniquet. Kolarze Lotto Soudal byli najliczniej reprezentowanym zespołem w ucieczce, ale nie mieli w niej głośnych nazwisk, z czego skrzętnie skorzystali.

Wygrywałem wyścigi w poprzednich latach, ale czułem, że coraz trudniej i trudniej było zabierać mi się do dobrych odjazdów. W tym roku udało mi się to zrobić dopiero po raz trzeci. Zawsze byli tam dobrzy zawodnicy. Dzisiaj też tak było, z Mathieu van der Poelem i Biniamem Girmayem. Wiedzieliśmy też, że wszyscy będą na nich spoglądać; normalnie spoglądali na mnie. Wykorzystaliśmy to

– odpowiadał De Gendt na konferencji prasowej.

46 kilometrów przed metą pierwszy lider wyścigu, Van der Poel, rozruszał grupę harcowników mocniejszym atakiem. Chwilę później towarzystwo się rozjechało, co wykorzystał De Gendt i spółka, którą zawiązali z nim Vanhoucke, Jorge Arcas, Davide Gabburo i Simone Ravanelli. Na jednym z hopków na rundzie wokół Neapolu odpadł Ravanelli. Pozostała czwórka zgodnie współpracowała, zyskując przewagę nad resztą.

Na ostatnich kilometrach po raz kolejny ruszył Van der Poel z Girmayem. Przewaga zmalała na tyle, że prowadzenie w czołówce objął Vanhoucke, który dociągnął czwórkę do finiszu. De Gendt nie miał sobie równych i odstawił swoich rywali na kilka długości roweru.

Przez ostatnie dwa lata miałem pecha i gorszą kondycję. Dzisiaj udowodniłem, że nadal potrafię wygrywać wyścigi. To była naprawdę fajna trasa – coś w rodzaju mistrzostw, ale mogę mówić tylko o mistrzostwach Belgii, ponieważ nigdy nie wygrałem ani mistrzostw Europy, ani mistrzostw świata

– wyjaśnił.

Skąd tak mocny finisz De Gendta?

Jego finisz jest niesamowity. Na obozach treningowych rozkręcał pociąg rozprowadzający, potem wskakiwał na koło Andre Greipela i ćwiczył swój sprint. Często dobijał do 1400 watów

– przypomniał były kolega drużynowy, Greg Henderson.

Kolejny raz zespołowa jazda w ucieczce wygrała z indywidualnościami.

Stary człowiek a wciąż może

– napisał żartobliwie nowy-stary “król ucieczek”.

W 2012 roku De Gendt triumfował na 20. odcinku Giro zakończonym na Passo di Stelvio. Pamiętny, solowy rajd przyniósł mu wtedy 3. miejsce w klasyfikacji generalnej. Dzięki dzisiejszemu zwycięstwu został 10. kolarzem w historii, który po co najmniej dziewięcioletniej przerwie wygrał etap Wielkich Tourów. Ostatnim zawodnikiem przed Belgiem, który zapisał się do tego zestawienia, był Rein Taaramäe, podczas zeszłorocznej Vuelty.