Danielo - odzież kolarska

Tirreno-Adriatico 2021. Tadej Pogacar: “chciałem zgubić wszystkich”

Tadej Pogacar przed podpisaniem listy startowej Tirreno-Adriatico

Tadej Pogacar wystartował jako faworyt Tirreno-Adriatico i odpowiedzialność wziął na siebie w kluczowym momencie. Zwycięstwo na podjeździe do Prati di Tivo utrwaliło status Słoweńca jako najlepszego górala w peletonie, a 22-latek ma przed sobą trzy dni bronienia się przed Woutem van Aertem.

Tadej Pogacar 10 kilometrów przed metą w kurorcie Prati di Tivo jako jedyny reprezentował ekipę UAE Team Emirates w czołówce peletonu Tirreno-Adriatico. Słoweniec nie potrzebował jednak kolegów by 7,8 kilometra przed metą odpowiedzieć na atak Egana Bernala, a następnie na przyspieszenie Gerainta Thomasa. 5 kilometrów przed metą jechał już sam i choć w finale mocno naciskał go Simon Yates, zdołał wygrać etap i przejąć prowadzenie w wyścigu.

Próbowałem pojechać swoim tempem, chciałem zgubić wszystkich. Pojechałem naprawdę bardzo dobrze, to jeden z moich najlepszych występów na wspinaczkach. Jechaliśmy bardzo szybko od samego początku podjazdu

– powiedział na mecie 22-latek.

Wedle nieoficjalnych szacunków, Słoweniec podjazd pokonał najszybciej w historii: czas 36 minut i 7 sekund to wynik lepszy o odpowiednio 2:16 i 2:51 od rezultatów zmierzonych Chrisowi Froome’owi (2013) i Vincenzo Nibalemu (2012)

Ruszyłem wcześnie, bo potrzebowałem większej przewagi. Można tak zyskać, ale jest to ryzyko. Okazało się to dobrą decyzją. Simon Yates zbliżał się do mnie, ale miałem poczucie, że też jest bliski swoich limitów i że trudno będzie mu przeskoczyć. Dziś się udało, ale przede mną trzy etapy bronienia koszulki. Jutro mamy bardzo trudny etap, na koniec czasówka, w generalce będzie ciasno

– ocenił.

W klasyfikacji generalnej Pogacar ma 35 sekund przewagi nad Woutem van Aertem oraz Sergio Higuitą, 38 sekund nad Mikelem Landą i 41 nad Nairo Quintan.

fot. Gian Mattia D’Alberto – LaPresse

Ostoją spokoju w wirze ataków był za to Wout van Aert. Lider wyścigu ostatnie 7 kilometrów przejechał na czele grupy goniącej najpierw Gerainta Thomasa, a potem Pogacara. Belg kręcił równym tempem i nie silił się by odpowiadać na szarże, co na mecie pozwoliło mu zająć 9. miejsce, stratę do Pogacara ograniczyć do 55 sekund (45 sekund na trasie i 10 sekund bonifikaty) i za sobą zostawić m.in. Egana Bernala i Thomasa.

Zrobiłem wszystko, co mogłem. Było trudno, bo rywale zaczęli atakować wcześniej. Próbowałem trzymać równe tempo, bo najbardziej odpowiada mojej charakterystyce. Wszyscy jechali za mną, co nie pomagało. Próbowałem prosić o wsparcie, ale szybko zorientowałem się, że to nie ma sensu. Jechałem swoje. Presja spoczywała na mnie, musiałem trzymać swój rytm. Jestem zadowolony

– mówił na konferencji prasowej zawodnik Jumbo-Visma.

Van Aert nie zrezygnował z wygrania wyścigu. W niedzielę kolarzy czeka bardzo trudny etap w Castelfidardo, naznaczony licznymi stromymi podjazdami, w poniedziałek sprinterski etap, a we wtorek krótka czasówka. Do odrobienia Belg ma tylko i aż 35 sekund.

Trzy dni przed nami, Tadej ma nade mną przewagę, ale ja przyjechałem walczyć o zwycięstwo i będę walczył do ostatniego dnia. Zobaczymy co możemy zrobić na kolejnych etapach. One powinny mi odpowiadać, wyścig jeszcze nie jest rozstrzygnięty

– zapowiedział.