Zapowiedź 12. etapu Vuelta a Espana 2020. 1 listopada: Pola de Laviana – Alto de L’Angliru (109,4 km).
Królewskie rozdanie na koniec drugiego tygodnia w Asturii. Etap jest bardzo krótki, bo tylko 109-kilometrowy, lecz jego zwieńczeniem jest wspinaczka na ścianę, jaką jest Alto de l’Angliru. Piekielnie wymagający podjazd wymęczy faworytów i powinien zachęcić ich do walki, zwłaszcza, iż kolejny dzień to dzień przerwy, a we wtorek czeka kluczowa czasówka.
Etap jest trudny, lecz rozpoczyna się dość łatwo – pierwsze 20 kilometrów po starcie w Pola de Laviana to delikatny zjazd, prowadzący w kierunku pierwszych wybrzuszeń: Alto del Padrún (3 km; 6,7%) i Alto de San Emiliano (5,8 km; 4,9%).
Tuż po nich wyrośnie jednak trudniejszy Alto de La Mozqueta (6,6 km; 8,4%), podjazd pierwszej kategorii, na którym nachylenie na początku skacze, lecz wraz z kolejnymi kilometrami ustępuje.
Te pierwsze podjazdy faworytów do ataków nie zmuszą, lecz przerzedzą główną grupę, być może pozbawiając niektórych kluczowych pomocników.
Kolejne kilometry po zjeździe są płaskie i pozwolą odsapnąć. Lotna premia dnia czeka 32 kilometry przed metą, w Figaredo.
Prawdziwe ściganie rozpocznie się niecałe 30 kilometrów przed metą, gdy rozpocznie się Alto del Cordal. To również stromy podjazd, o długości zaledwie nieco ponad pięciu kilometrów, lecz o średniej stromiźnie 9,3%, nieco zaniżonej dwoma wypłaszczeniami. Nachylenie często jest dwucyfrowe.
Dziesięć kilometrów zjazdu z kolei doprowadzi na finałową wspinaczkę. Vuelta a Espana zafiniszuje na Angliru po raz ósmy i po raz pierwszy od 2017 roku, gdy pożegnalne zwycięstwo odniósł Alberto Contador.
Droga jest wąska i momentami nieco wąska, a kluczowe mogą być również warunki pogodowe – dotychczasowe etapy na Angliru wiązały się z silnym wiatrem i mgłą. Największym wyzwaniem jest przede wszystkim stromizna. Pierwsze cztery kilometry jeszcze da się przeżyć – tu dominują odcinki 7-8%, a na kolejnych 1500 metrach szosa niemal się wypłaszcza.
Piekło stanowić będzie za to ostatnie 7 kilometrów, na których nachylenie ciągle przekracza 10-11%, a na odcinku znanym jako Cueña les Cabres, 3 kilometry przed metą, sięgnie 23,6%.
Czy finałowa wspinaczka wskaże nam zwycięzcę? Biorąc pod uwagę, że w trzecim tygodniu czeka tylko jeden górski etap i czasówka, jest to prawdopodobne. Różnice czasowe powinny być znaczące, a w klasyfikacji generalnej sporo może się zmienić.
Oczy zwrócone będą na Richarda Carapaza (Ineos Grenadiers), który w stromych górach czuje się jak ryba w wodzie, a przed czasówką musi nadrobić nad Primozem Rogliciem (Jumbo-Visma), który będzie przede wszystkim starał się unikać strat.
Oprócz nich z mocnej strony pokazać się mogą Dan Martin (Israel Start-Up Nation), Enric Mas (Movistar Team) czy Esteban Chaves (Mitchelton-Scott), a także być może Alejandro Valverde (Movistar Team) i mocno jadący Felix Großschartner (Bora-hansgrohe).
Hugh Carthy (EF Pro Cycling) z kolei sprawia wrażenie nieco słabnącego, aczkolwiek Brytyjczyk z pewnością nie powiedział ostatniego słowa.
Premie górskie:
Alto del Padrún (29 km – 80 km przed metą; 3 km; 6,7%, kat. 3)
Alto de San Emiliano (43 km – 66 km przed metą; 5,8 km; 4,9%, kat. 3)
Alto de La Mozqueta (60 km – 49 km przed metą; 6,6 km; 8,4%, kat. 1)
Alto del Cordal (88 km – 21 km przed metą; 5,4 km; 9,3%, kat. 1)
Alto de L’Angliru (meta; 12,4 km; 9,9%, kat. ESP)
Lotna premia:
Figaredo (77 km – 32 km przed metą)
Start honorowy 13:52, ostry 14:08. Planowany finisz: 16:59-17:33.
mapki i profile: Unipublic