Danielo - odzież kolarska

Tour de France 2020. Adam Yates z koszulką w Pireneje

Adam Yates chciał wygrać etap Tour de France, ale po otrzymaniu koszulki lidera wyścigu te plany musiał odłożyć na inny dzień. Brytyjczykowi nikt nie pozwoliłby odjechać, a umyślna strata czasu w maillot jaune, przed kamerami telewizji całego świata, byłaby nie do pomyślenia. 28-latek w Pireneje wjeżdża zatem jako lider zmagań.

Lider ekipy Mitchelton-Scott nie w takich okolicznościach chciał otrzymać na podium koszulkę lidera Tour de France. Brytyjczykowi prowadzenie przyznano po piątym odcinku, po tym jak karę otrzymał ówczesny lider, Julian Alaphilippe.

Yates oraz ekipa Mitchelton-Scott z grupy wolnych strzelców polujących na wygrane etapowe z dnia na dzień przeistoczyła się w zespół broniący koszulki lidera. Dla australijskiej formacji, w którego barwach oglądamy m.in. Mikela Nive, Jacka Bauera, Chrisa Juula-Jensena, Daryla Impeya czy Sama Bewleya, to nie pierwszyzna. W latach 2016 i 2018 z liderami walczącymi o podium Grand Touru lub w nim zwycięstwo jechali już na trasach Giro d’Italia oraz Vuelta a Espana.

Adam Yates, w 2016 roku 4. kolarz Tour de France, od wiosny 2017 roku nie zapisywał wysokich rezultatów w wyścigach trzytygodniowych. Świetnie szło mu za to w wyścigach tygodniowych: w sezonach 2018 i 2019 etapówek cyklu WorldTour nie kończył poza pierwszą piątką, a w Criterium du Dauphine, z którego przed rokiem się wycofał, zmierzał po zwycięstwo.

W roku 2020 Yates wygrał UAE Tour, a po długiej przerwie w ściganiu nogi sprawdził tylko na trasie “Delfinatu”. Wyniku godnego uwagi nie zapisał, ale pod nogą mocy mu nie brakowało, gdyż już na drugim etapie Tour de France uczestniczył w ucieczce dnia.

Po tym jak kara za nieregulaminowe podanie bidonu pozbawiła Alaphilippe’a koszulki lidera, Yates przewodnictwo objął z dużą ostrożności. W wywiadach podkreślał swoje zaskoczenie i szacunek dla maillot jaune, ale zaznaczał równocześnie, że celem jest walka o etapową wygraną. O ambicjach w klasyfikacji generalnej cicho sza.

Brytyjczyk bez problemów przejechał etap prowadzący przez Col de la Lusette na Mont Aigoual, ale tam nikt jego pozycji szturmować nie zamierzał.

To był miły dzień w koszulce lidera. Kontrolowaliśmy sytuację, na podjeździe towarzyszyli mi Mikel [Nieve] oraz Esteban [Chaves]. Po tym jak odjechała ucieczka i stało się jasne, że zbiorą bonifikaty, nikt nie kwapił się by atakować. Ostatni podjazd nie był stromy i należałoby zużyć sporo energii by zyskać kilka sekund. Dlatego wszyscy się oszczędzali

– wyjaśniał po szóstym odcinku.

Lider australijskiej formacji zapewnia, że jego celem na trasie tegorocznej edycji wyścigu jest etapowe zwycięstwo. Tego szukał już na drugim odcinku, ale na mecie ubiegli go Julian Alaphilippe oraz Marc Hirschi.

To dziwna sytuacja. Myślę jednak, że pojechaliśmy dziś dobrze i godnie prezentowaliśmy koszulkę lidera. Ja wciąż chcę wygrać etap i to pozostaje celem. Nie wypada tracić czasu gdy jedzie się w koszulce lidera. Zobaczymy co przyniosą kolejne dni

– zadeklarował.

Siódmego dnia zamiast przejazdowego odcinka rozegrała się 168-kilometrowa batalia. Tę nakręcali kolarze Bora-hansgrohe, którzy przy podmuchach le vent d’autan zdecydowali się na szaleńczy manewr odczepienia sprinterów. Powodzenie tej misji na pierwszych kilometrach dzisiejszego etapu oznaczało, że grupa prowadzona przez Petera Sagana i spółkę do mety pędziła przez cały etap bez chwili wytchnienia.

Yates znalazł się w czołówce osłaniany przez Nieve, Chavesa, Juula-Jensena i Lukę Mezgeca, natomiast do grupki nie załapali się Jack Bauer i Daryl Impey. Na ostatnich kilkunastu kilometrach został wprawdzie sam, ale do mety dojechał bezpiecznie i finiszował dziewiąty.

Na trasie było kilka kluczowych momentów, w których trzeba było zadbać o dobrą pozycję. Wiatr nie był bardzo silny, ale wystarczająco silny by powstały różnice. Koledzy opiekowali się mną świetnie. W finale byłem już sam, ale to dlatego, że oni zostawili mnie na dobrej pozycji i wyczerpali na to wszystkie siły

– mówił po etapie.

Dziś wszyscy oczekiwali chyba łatwiejszego dnia przed dwoma odcinkami górskimi, ale Bora miała inny pomysł i jechaliśmy na pełny gaz od startu do mety. To był trudny dzień dla każdego.

Co dalej? Tour de France w weekend wjedzie w Pireneje, ale organizatorzy na dwóch krótkich odcinkach nie przewidzieli górskiego finiszu. Trzy podjazdy i pięć w niedzielę może podzielić stawkę i, co kluczowe, zmusić do gonitwy w dolinach, ale to zależało będzie raczej od taktyki ekip Jumbo-Visma i Ineos Grenadiers, nie Yatesa i jego kolegów.

Znam nieźle wspinaczki, które pokonamy w Pirenejach. Mamy tu jednak mocny zespół, nie tylko na płaskie etapy, ale i na górskie. Nie mogę się doczekać

– zadeklarował kolarz z Bury.