Danielo - odzież kolarska

Vuelta a Espana 2015: wypowiedzi po 2. etapie

Przed dzisiejszym etapem Vuelta a Espana było wiadomo, że na ostatnim podjeździe Alto de la Mesa może być ciekawie. Wspinaczka niby krótka, ale stroma. Wygrał ostatecznie 25-letni Kolumbijczyk Johan Esteban Chaves.

Zrobiłem to dla drużyny. Znalazłem się w idealnej pozycji, postanowiłem zaryzykować, pojechać, spróbować. W rezultacie zwyciężyłem i założyłem koszulkę lidera. Długo rozmawialiśmy, jak podejść do tego etapu, jak zaatakować rywali. Nicolas Roche (Sky) i Tom Dumoulin (Giant-Alpecin) byli dobrym towarzystwem. Mi pozostało zacisnąć zęby, zrobić swoje

– mówił uradowany Chaves, który od zeszłego roku ściga się w koszulce Orica-GreenEdge.

Do australijskiej ekipy trafił z Colombia. W jej barwach uczestniczył w 2013 roku w Trofeo Laigueglia, gdzie upadł tak niefortunnie, że złamał obojczyk i kości twarzy. Rok temu triumfował na etapie Tour de Suisse.

Dzisiaj w końcówce ostatniej ściany najpierw z czołówki odpadł Roche, a Dumoulin na finiszu nie miał po prostu już pod nogą, by wyprzedzić świetnie sprawującego się Chavesa.

Chaves był zbyt mocny. Miałem jedną szansę: musiałem złapać jego koło i jak najdłużej na nim zostać. Tak też zrobiłem, ale po prostu mi zabrakło

– tłumaczył Dumoulin, na co dzień specjalizujący się w jeździe na czas.

Sporym zaskoczeniem była nieco gorsza postawa Nairo Quintany (Movistar), który musiał odpuścić. Został dogoniony jeszcze przez Daniela Martina (Cannondale Garmin) i Joquima Rodrigueza (Katusha).

Finałowy podjazd był idealny dla eksplozywnych kolarzy. Próbowałem, ale upał mnie dzisiaj wykończył. Szybko zauważyłem, że z ucieczki najmocniejszy jest Chaves. Dobrze go znam, to sprytny zawodnik, bardzo inteligentny. Cieszę się razem z nim

– powiedział drugi kolarz tegorocznego Tour de France, który w Hiszpanii powinien w generalce powalczyć z Chrisem Froome (Sky).

Inny z faworytów został zatrzymany przez masową kraksę, która wyeliminowała niestety Przemysława Niemca (Lampre-Merida). Vincenzo Nibali (Astana) bardzo długo gonił czołówkę przy pomocy kolegów i samochodów z kolumny, ostatecznie przyjechał na 31. pozycji (+ 1:28 min.).

W tym roku nie mam szczęścia. Kręciłem wysoko z przodu, a jednak poleciałem, podobnie zresztą jak pozostali. Straciłem sporo czasu. Koledzy mi pomogli, ale w końcówce czekał na nas jeszcze podjazd, więc nic więcej nie mogliśmy zdziałać

– mówił „Rekin z Mesyny”, który się poobijał. Za jazdę na holu Enzo został zdyskwalifikowany.

Lider Tinkoff-Saxo Rafał Majka poniósł dziś pewne straty, ale do nic, bo Madrytu bardzo daleka droga.

Dzisiejszy etap był dość nerwowy, co ostatecznie skończyło się dużą kraksą. Mi na szczęście niewiele się stało (rozbity łokieć i kolano), ale ogromne wyrazy współczucia dla Przemka Niemca – życzę mu jak najszybszego powrotu do zdrowia! Jeśli chodzi o samo ściganie, to na ostatnim podjeździe z początku czułem się nieźle, ale potem nieco zabrakło, aby przyjechać w ścisłej czołówce. Trzeba też dodać, że straciłem trochę sił na dojście do czołowej grupy po tej głównej kraksie – zostałem w drugiej części peletonu. To jednak dopiero początek Vuelty, nie ścigałem się od Tour de France, a mój organizm potrzebuje kilku dni aby wkręcić się na obroty. Wierzę, że już niedługo będzie dużo lepiej!