Tadej Pogacar robił na trasie 18. etapu wszystko by odzyskać żółtą koszulkę lidera Tour de France. Niestety, tym razem ryzyko związane z ofensywną jazdą nie opłaciło się. Słoweniec zaliczył upadek, który przekreślił jego i tak nieduże już szanse na sukces.
Czwartkowy etap Tour de France, kończący się blisko 14-kilometrowym podjazdem pod Hautacam, był pożegnaniem peletonu z Pirenejami. Była to też ostatnia realna szansa dla Tadeja Pogacara (UAE Team Emirates) na odrobienie ponad 2 minut, jakie w klasyfikacji generalnej tracił do lidera wyścigu Jonasa Vingegaards (Jumbo-Visma).
Słoweniec, pozbawiony na tym etapie rywalizacji solidnego wsparcia ze strony zespołu, musiał sam podejmować ryzyko i atakować głównego rywala. Tym razem zabrakło mu jednak szczęścia i ostatecznie to Vingegaard zyskał cenny czas w “generalce”, sięgając jednocześnie po etapowe zwycięstwo.
Nie było lepszego sposobu na przegranie Tour de France niż ten. Dałem dziś z siebie wszystko walcząc o klasyfikację generalną. Zakończę ten wyścig bez żalu. Przed nami wciąż jeszcze jest jeden etap, na którym mogę odnieść zwycięstwo i zrobię wszystko, by tak się stało
– mówił po etapie Pogacar, któremu nie można odmówić ambicji pomimo przegranej walki o maillot jaune.
Jumbo-Visma pojechało perfekcyjnie na tym Tourze. Czapki z głów, wszyscy byli niezwykle mocni każdego dnia. Na chwilę obecną wyścig wygrywa najlepszy zawodnik. Jonas [Vingegaard] był ode mnie silniejszy. Muszę mu oddać pełen szacunek. Myślę z resztą, że obaj obdarzamy się szacunkiem. Kiedy zaczekał na mnie po moim upadku był w dobrej sytuacji. Mógł liczyć na mocne wsparcie ze strony kolegów z drużyny, więc ten gest był dla niego dobry. To ja byłem dziś tym, który gonił na zjeździe i przedobrzyłem. Zaliczyłem upadek, ale nie mogę nikogo za niego winić
– przyznał szczerze.
Walczyłem z całych sił na przedostatnim podjeździe, choć czułem, że mam jeszcze rezerwę na atak na ostatnim wzniesieniu. Niestety upadłem i odbiło się to na mnie. Próbowałem trzymać koło zawodnikom Jumbo-Visma do samego szczytu, ale okazali się dla mnie zbyt silni.
Po ostatnim pirenejskim etapie tegorocznego Tour de France liderem wyścigu pozostaje Vingegaard, który powiększył swoją przewagę nad Pogacarem do 3 minut i 26 sekund. Co ważniejsze, Duńczyk zapisał na swoim koncie etapowy sukces, który zadedykował najbliższym.
To niesamowite. Powiedziałem dziś rano mojej dziewczynie i córce, że chcę wygrać dla nich ten etap. I cieszę się, że udało mi się to zrobić
– mówił po dotarciu na finisz.
Muszę podziękować wszystkim moim kolegom z zespołu – Wout, Sepp, Tiesj, Nathan i Christophe byli dziś niewiarygodni. Jednak nie chcę jeszcze rozmawiać o zwycięstwie w Tour de France. Muszę pozostać skupionym i brać wyścig z etapu na etap. O innych rzeczach porozmawiamy za dwa dni
– dodał Duńczyk, nawiązując do koncertowej jazdy swojej drużyny na 18. etapie.
Do zakończenia rywalizacji w 109. edycji Wielkiej Pętli pozostały już tylko trzy etapy. Na dwóch z nich spodziewać się można sprinterskich rozgrywek na ostatnich metrach. W sobotę z kolei na zawodników czekać będzie przeszło 40-kilometrowa próba jazdy indywidualnej na czas.