Danielo - odzież kolarska

Antydoping w roku olimpijskim. Rozmowa z Michałem Rynkowskim

Dyrektor Polskiej Agencji Antydopingowej (POLADA) Michał Rynkowski mówi o priorytetach w roku olimpijskim i pracy agencji w dobie pandemii.

W kolarskim światku o pracy POLADA głośniej zrobiło się pod koniec ubiegłego roku, gdy agencja ogłosiła, że na zabronionych substancjach przyłapała dwóch kolarzy: jednego podczas mistrzostw Polski w kolarstwie górskim, drugiego podczas kontroli poza zawodami. Sprawy zmierzają ku dyscyplinarnemu zakończeniu, a Adriana Teklińskiego i Jarosława Wołosiuka czekają kary kilkuletnich, najpewniej, dyskwalifikacji.

Rok olimpijski, tym razem przesunięty przez pandemię Covid-19, to w normalnych warunkach ostatnia faza przygotowań dla sportowców i wspomagających ich sztabów trenerskich. Kończą się cykle kwalifikacji, trzeba zaplanować przygotowania i starty, aby podczas trwających kilka dni olimpijskich zmagań wycisnąć z organizmu jego maksymalny potencjał, często budowany latami wyrzeczeń.

Rok olimpijski to także pracowity czas dla instytucji sprawdzających czy wyciskanemu z organizmów potencjałowi nie towarzyszy farmakologiczne wspomaganie. Krajowe organizacje zajmujące się planowaniem i prowadzeniem badań antydopingowych pracy mają sporo, a działalność przed Igrzyskami Olimpijskimi w Tokio prowadzą pod auspicjami Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego (MKOl) i Międzynarodowej Agencji Testowania (ITA), na mocy przepisów Światowej Agencji Antydopingowej (WADA).

W Polsce za badanie sportowców odpowiada powołana w 2017 roku Polska Agencja Antydopingowa (POLADA), która zastąpiła funkcjonującą pod różnymi nazwami od 1988 roku Komisję do Zwalczania Dopingu w Sporcie. Powołanie nowej instytucji przyniosło sporo zmian, wśród których najważniejszą było oddanie spraw przyłapanych na dopingu sportowców niezależnej instytucji, a nie pozostawianie ich w gestii samych związków sportowych.

Agencja finansowana jest ze ze środków publicznych, ale może pozyskiwać granty i uczestniczyć w programach instytucji międzynarodowych, a jej budżet w roku 2019 zamykał się w kwocie 7,4 miliona złotych. POLADA posiada też znacznie szersze kompetencje niż ciała poprzednio zajmujące się przypadkami złamania przepisów antydopingowych: odpowiada za testowanie na terenie Polski, może zlecać badania poza jej granicami, może prowadzić śledztwa i współpracować z innymi służbami państwowymi, a także prowadzić działania edukacyjne i szkolenia. Przy niej działają komitet rozpatrujący wnioski o wyłączenia dla celów terapeutycznych czy panel dyscyplinarny, który rozstrzyga w sprawach naruszenia przepisów antydopingowych.

O tym jak wygląda praca agencji, na czym skupia się ona w roku olimpijskim oraz o wyzwaniach stojących przed nią rozmawialiśmy z dyrektorem POLADA, Michałem Rynkowskim.

fot. Jakub Zimoch/Rowery.org

Paweł Gadzała: Jak wygląda testowanie w roku olimpijskim? Więcej testów w ogóle czy więcej testów, ale ze szczególnym naciskiem na grupy sportowców, którzy szykują się do Igrzysk Olimpijskich?

Michał Rynkowski: W tym roku, jak i w minionym, na testowanie zawodników wpływ ma pandemia, która nieco ogranicza nasze możliwości. Założyliśmy plany, i gdyby tylko na nie patrzeć, to w 2020 roku i w 2021 roku liczba próbek jest na poziomie 4500. Ale plan to jedno, a życie to drugie. Jeśli chodzi o kontekst igrzysk, o który Pan pyta, to faktycznie jest tak, że nie zmienia się liczba próbek, a grupa kontrolowanych zawodników. Obecnie koncentrujemy się głównie na członkach kadry olimpijskiej, oraz tych sportowcach, którzy mają potencjał do tej kadry się zakwalifikować. W naszym założeniu każdy, kto jest w szerokiej kadrze albo może się w niej znaleźć, co najmniej raz podlega kontroli antydopingowej. Jest również dość wąska grupa zawodników, których jesteśmy zobligowani kontrolować co najmniej trzy razy w okresie poza zawodami.

Czy w ostatnich latach POLADA ma większe możliwości jeżeli chodzi o śledztwa nieanalityczne? Jak ważną rolę pełnią one w pracy agencji?

Zdecydowanie. Z momentem, kiedy rozpoczął swoje działania zespół analityczno-śledczy POLADA, pod koniec 2017 roku, nasze możliwości związane z realizacją śledztw, ale i wspierania planowania kontroli antydopingowej, mocno się wzmocniły. Zespół śledczy otrzymuje różnego rodzaju informacje na temat podejrzeń dotyczących stosowania substancji zabronionych, weryfikuje je i niejednokrotnie okazują się one strzałem w dziesiątkę. Źródłem tych informacji albo są anonimowi informatorzy albo już konkretni zawodnicy czy trenerzy, którzy robią to pod własnym imieniem i nazwiskiem. Bazujemy też na własnych analizach. Na przykład, patrzymy, co się dzieje w mediach społecznościowych i w otwartych źródłach informacji w Internecie.

RokŚledztwa
analityczne
Śledztwa
nieanalityczne
Wszystkie
2019431861
202071320
2021 (do marca)415
Suma543286

Czyli zawartość mediów społecznościowych może być źródłem informacji w takich działaniach?

Tak, jak najbardziej. Ale są też informacje, do których dostęp mamy tylko my. Na przykład te pochodzące z laboratorium, o pewnych podejrzeniach czy nieprawidłowościach, np. w profilach hematologicznych czy steroidowych. Laboratorium na podstawie pewnych wątpliwości analitycznych typuje nam zawodników do dalszej kontroli antydopingowej, bo np. coś dzieje się w profilu zawodnika. Oczywiście nie jest to równoznaczne z pozytywnym wynikiem kontroli antydopingowej czy stwierdzeniem obecności substancji zabronionej, natomiast jest to dla nas wskazówka, aby się zawodnikowi bliżej przyjrzeć. Pomocne są również informacje od samych kontrolerów, bo oni w trakcie kontroli są w stanie zaobserwować wiele ciekawych rzeczy, którymi dzielą się z zespołem analityczno-śledczym.

Jak rozbudowany jest ten zespół?

W tej chwili są to dwie osoby, natomiast w kontekście tych działań, analitycznych czy śledczych, tak naprawdę zaangażowana jest cała agencja. Departament kontroli i zarządzania wynikami bardzo intensywnie współpracuje z zespołem analityczno-śledczym. Wymiana informacji pomiędzy nimi jest konieczna, aby późniejsze działania były skuteczne.

Współpracujecie w tym zakresie ze służbami państwowymi? Jak wygląda taka współpraca?

Współpracujemy i ta współpraca układa się dobrze. Jesteśmy postrzegani jako podmiot wiarygodny, który w sposób prawidłowy zabezpiecza wpływające do nas dane, z takich instytucji jak Policja, Straż Graniczna czy Prokuratura. Współpracujemy w kontekście konkretnych przypadków dyscyplinarnych, które czasami wiążą się też z naruszeniem przepisów o charakterze karnym, np. podawaniem substancji zabronionych lub handlem nielegalnymi substancjami. Takie przypadki miały miejsce. Taka najbardziej doniosła sprawa, w której bardzo intensywnie współpracowaliśmy z policją i prokuraturą, to sprawa dopingu czy zabronionych infuzji dożylnych w klubie piłkarskim Pogoń Siedlce.

RokWnioski o TUEZgodaOdmowa/Inne*
2019654421
2020533716
2021 (do 22 kwietnia)1043 + (3 oczekujące)
* Inne: wnioski o TUE na substancje, które nie wymagana była zgoda Komitetu TUE

Co POLADA może robić w kwestii źródeł, z których sportowcy pozyskali zabronione substancje?

Nie zawsze jesteśmy w stanie się tego dowiedzieć, nie wszyscy chętnie dzielą się taką wiedzą. To powoduje, że wielu informacji po prostu nie mamy jak pozyskać. Ale oprócz działalności śledczej i kontrolnej, bardzo istotna jest dla nas działalność edukacyjna i informacyjna. Edukujemy zarówno młodych zawodników, na początku kariery, jak i tych reprezentujących najwyższy poziom sportowy, także olimpijczyków. Zależy nam, aby mieli wiedzę o przepisach antydopingowych, liście metod i substancji zabronionych, żeby znali swoje prawa i obowiązki. To ma przełożyć się na to, żeby nie popełnili głupich, nieświadomych błędów, które później mogą być brzemienne w skutkach.

Staramy się upraszczać ten przekaz, bo zawodnicy nie mają wiele czasu, aby zajmować się tymi zagadnieniami. Ale to jest ich obowiązek, by znać te przepisy. Posiadanie tej wiedzy jest istotne, bo pozwala świadomie dbać o swoją karierę i wizerunek. A kary za doping są bardzo surowe i sięgają nawet 4 lat dyskwalifikacji. To czasami może oznaczać dla sportowca koniec kariery.

Czy te działania obejmują również trenerów czy sztaby wspomagające sportowców?

Tak. Współpracujemy też z polskimi związkami sportowymi. Oczywiście nie jesteśmy w stanie dotrzeć do każdego klubu, natomiast staramy się przede wszystkim dotrzeć do kadr seniorskich, młodzieżowych czy juniorskich. To możemy zrobić. W pionie edukacji funkcjonuje też e-learning, więc każdy, nawet amator, może taki kurs przejść, zdać egzamin i dostać certyfikat. Nie jest to więc wiedza niedostępna.

Czy obserwujecie wzrost ilości wniosków o wyłączenia dla celów terapeutycznych (TUE) przed imprezami mistrzowskimi lub Igrzyskami Olimpijskimi?

Czasami się zdarza przed zawodami, że zawodnicy przypominają sobie, że powinni wystąpić o wyłączenie. Nie zauważamy jednak takiej próby nadużywania. Zdarzają się pojedyncze przypadki, ale generalnie, co jest bardzo dobrym sygnałem, zawodnicy nie nadużywają tego mechanizmu.

RokLiczba akcji kontrolnychLiczba próbekW kolarstwie*
20195554117203: 42 próbki krwi
161 próbek moczu
20204131313brak danych
2021 (do marca)191384
* na podstawie raportów rocznych

Jak dużym wyzwaniem jest testowanie sportowców trenujących w odległych miejscach oraz tych przebywających na wysokości?

Przede wszystkim Kenia wydaje się takim najczęściej wykorzystywanym miejscem do treningu, zwłaszcza jeśli chodzi o lekkoatletykę. Szczęśliwie funkcjonuje tam narodowa agencja antydopingowa i z roku na rok współpraca z nimi wygląda coraz lepiej. Kenijska agencja została powołana do życia niedawno, ale ten lokalny system antydopingowy się wzmacnia. Istnieje możliwość realizacji kontroli antydopingowej. My nie wysyłamy tam naszych kontrolerów, tylko korzystamy z tych zasobów, które są na miejscu: zwracamy się z prośbą o przeprowadzenie kontroli do naszych kolegów, oczywiście nie za darmo, bo za taką usługę trzeba zapłacić.

A jeśli POLADA zleca hiszpańskiej agencji przetestowanie sportowca z Polski na Teneryfie, w czyich statystykach odnotowany zostanie ten test?

W naszych. Bo to jest na nasze zlecenie, my jesteśmy właścicielem próbki. My informujemy, nawet w raporcie za 2019 rok, ile kontroli zostało przeprowadzonych na zlecenie innych podmiotów. Nie wiemy co się dzieje z tymi próbkami, nie znamy wyniku analiz.

Wracając do treningu na wysokości… Jeżeli realizujemy kontrolę antydopingową i pobieramy próbkę krwi w ramach monitorowania parametrów krwi, za każdym razem zawodnicy są pytani czy w ostatnim czasie nie trenowali na wysokości, czy nie przechodzili chorób. Za każdym razem wypełniany jest dość wnikliwy kwestionariusz, ściśle dedykowany kwestiom związanym z hematologią i wydarzeniami w życiu sportowca, które mogą mieć wpływ na specyficzne parametry profilu hematologicznego. Wiadomo, jak jest trening na wysokości, to parametry krwi się zmieniają. Laboratorium sprawdza czy to jest naturalny poziom… to nie zawsze jest oczywiste, bo każdy organizm inaczej reaguje, ale jest sporo opracowań naukowych na ten temat, więc to nie jest już tak, że nie mamy się o co oprzeć.

Czy ta praca jest oparta o najnowsze badania i przeprowadzone w innych krajach publikacje?

Tak, dokładnie. W kontekście profili hematologicznych: ich ocena nie jest dokonywana przez nasz zespół analityczno-śledczy, tylko przez specjalny zespół, który pracuje w ramach laboratorium, który zajmuje się oceną profili hematologicznych czy sterydowych.

Czyli działa to trochę jak w przypadku Kolarskiej Fundacji Antydopingowej (CADF), która polegała na zewnętrznym panelu ekspertów, którzy oceniali anonimowe dane paszportów biologicznych?

Tak. Te dane są anonimowe, zajmuje się tym Athlete Passport Management Unit (pol. Jednostka do spraw Zarządzania Paszportem Zawodnika). Osoby, które tam zasiadają, nie znają danych zawodników.

Obawy związane z treningiem na wysokości dotyczyły zwykle tego, że zmiany parametrów krwi powodowane warunkami treningowymi wykorzystane zostanie do maskowania stosowania zabronionych substancji…

Wtedy weryfikujemy, czy zawodnik na pewno tam wyjechał. Są bilety lotnicze, rachunki za hotel, można uprawdopodobnić, że zawodnik był w danym miejscu i trenował przez jakiś czas na wysokości. Mieliśmy do czynienia z sytuacjami, w których zawodnicy próbowali nas wprowadzić w błąd, wskazywali miejsce pobytu, w którymi ich nie było. Robili to celowo, żeby móc się dopingować, wiedząc, że my pojedziemy gdzieś indziej. W takim przypadku my musimy to udowodnić: dysponować informacjami, które potwierdziłyby to, że był gdzie indziej i że robił to celowo lub przynajmniej miał wiedzę, że powinien zmienić dane.

Czy w Waszej pracy zmieniają wiele rekomendacje International Testing Agency (ITA), która koordynuje działania antydopingowe przed Igrzyskami w Tokio?

ITA zwraca się do narodowych agencji antydopingowych z listą sugestii. To są tylko sugestie, one nie są wiążące. Nie precyzują, że powinniśmy przeprowadzić kontrolę na zawodniku X lub kilka kontroli na zawodniku Y. One się generalnie pokrywają z tym, co my realizujemy, aczkolwiek czasami ITA nie zna tak dobrze tego terenu. Oni zajmują się całym światem, czasem ich dane tracą na aktualności. Trudno jest nadążyć za aktualizacjami statusów tak wielu zawodników, chociażby w kontekście kwalifikacji olimpijskich.

Co stanowiło największe wyzwanie dla POLADA w czasie pandemii?

Musieliśmy się dostosować. Mamy dodatkowe obowiązki, trzeba monitorować i kontrolować status kontrolerów: kiedy byli badani ostatnio, kiedy powinni zostać przebadani po raz kolejny. Oni są testowani także jeśli pracują na zawodach międzynarodowych. Jest tu szereg obostrzeń i musieliśmy się przyzwyczaić.

W kontekście pandemii na pewno realizujemy mniej pobrań, ale nie realizujemy mniej akcji kontrolnych. Czyli, częściej bywamy teraz w domach zawodników, w miejscach pobytu, rzadziej na zawodach. Mniejsza liczba próbek pobierana jest teraz ze względu na wprowadzone restrykcje anty-koronawirusowe. Nie chcemy gromadzić zawodników w stacji kontroli antydopingowej, nie chcemy gromadzić samych kontrolerów. Dla nas każdy zakażony kontroler to jest strata, wypada nam pracownik. Badamy cyklicznie wszystkich kontrolerów, jeśli są jakieś podejrzenia, to nie są wysyłani na kontrole. Teraz troszeczkę luzujemy te obostrzenia, bo spora grupa kontrolerów została już zaszczepiona: ze względu na to, że są pracownikami służby zdrowia czy ze względu na osiągnięty wiek.

Nasze możliwości są teraz większe i mamy też lepszy komfort pracy. Natomiast bywały kontrole jeden na jeden: jeden kontroler jedzie po jedną próbkę. To są duże koszty, w porównaniu do tego co było przed pandemią, kiedy zespół dwuosobowy mógł pobrać 5-6 próbek w ramach jednej akcji kontrolnej. To była znacząca zmiana.

1 Comments

  1. Sitab

    12 maja 2021, 16:35 o 16:35

    Dobrze, że świat powoli normalnieje… Wielkie dzięki za wpis!