Zapowiedź 6. etapu Vuelta a Espana 2020. 25 października: Biescas – Aramón Formigal (146,4 km).
Miały być trzy piekielnie trudne przełęcze w Pirenejach, ostatecznie będą trzy mniejsze i łatwiejsze podjazdy. Z powodu obostrzeń sanitarnych we Francji Vuelta a Espana nie będzie mogła przekroczyć granicy, a zaproponowana alternatywna trasa raczej sprzyja uciekinierom. Faworyci mają w perspektywie dzień przerwy, nie mają więc powodu by się oszczędzać, ale czy na finałowym podjeździe uda się znacząco podzielić stawkę?
Sam etap bardzo zbliżony jest do piętnastego etapu z 2016 roku, rozgrywanego po królewskim odcinku z metą na Col d’Aubisque. Wówczas jadąca na korzyść Alberto Contadora ekipa Tinkoff mocno zwiększyła tempo na początku, w momencie dzieląc zmęczoną stawkę, gubiąc m.in. Chrisa Froome’a i izolując wielu faworytów od swoich pomocników. Na mecie Brytyjczyk stracił niemal trzy minuty, przez co ostatecznie przegrał wyścig, zaś połowa peletonu nie zmieściła się w limicie czasowym.
Start zaplanowano w Biescas, mieście pochodzenia Fernando Escartína, który w latach 1993-2002 trzynastokrotnie kończył Wielkie Toury w czołowej dziesiątce, a w 1999 roku wygrał etap Tour de France. Pierwsza część rywalizacji jest raczej płaska – aby nadrobić dystans peleton pokona dwie 20-kilometrowe rundy wokół Sabinanigo, gdzie znajdowała się meta w sobotę. Na tych rundach pojawi się jedynie niekategoryzowany podjazd o długości 2 kilometrów i średnim nachyleniu 6%.
Na półmetku rywalizacji zaczną się trudności, a pierwszą będzie Alto de Petralba. Ten podjazd był obecny również w sobotę, tym razem będzie pokonywany z krótszej strony (6,5 km; 4,8%, kat. 3).
Następnie kolumna skręci do doliny rzeki Ara na kilka kilometrów, jadąc w kierunku Broto. Tam rozpocznie się długi Puerto de Cotefablo (13,5 km; 4,1%, kat. 2). Wspinaczka nie jest stroma, choć średnie nachylenie jest zaniżone około trzykilometrowym płaskim odcinkiem. Faworyci tutaj nie powinni się jednak zbytnio zmęczyć.
Zjazd doprowadzi ponownie do Biescas, miejsca startu, z tym, że tym razem zostanie tam rozegrana lotna premia. Krótki podjazd doprowadzi następnie na kolejny płaskowyż, w okolicach zbiornika retencyjnego Bubal, a następnie kolarze ruszą do góry po raz ostatni.
Aramon Formigal to nie szczególnie trudny, lecz dość długi jak na hiszpańskie warunki podjazd. To kolarskie schody – momentami nachylenie skoczy w okolice 10%, a za chwilę pojawi się zjazd. Szczególnie trudne są ostatnie trzy kilometry, gdy średnie nachylenie będzie ciągle przekraczać 6-7%.
W gronie faworytów wyścigu do ataku zebrać powinni się Richard Carapaz (Ineos Grenadiers) i Daniel Martin (Israel Start-Up Nation), Enric Mas (Movistar Team) czy Hugh Carthy (EF Pro Cycling). Grupka ta na czas jeździ przeciętnie, a prowadzącemu Primozowi Roglicowi będzie chciała zgotować trudną przeprawę.
Nie oznacza to jednak, że bez szans są uciekinierzy. Jeśli będziemy mieli dwa wyścigi, z zwycięstwo najprawdopodobniej drugi raz z rzędu walczyć będą uciekinierzy. Najpoważniejszymi kandydatami są m.in. Aleksandr Vlasov (Astana), Nans Peters (AG2R La Mondiale) i Jan Hirt (CCC Team), a także być może Guillaume Martin (Cofidis), Tomasz Marczyński (Lotto Soudal) czy Rui Costa (UAE-Team Emirates).
Premie górskie:
Alto de Petralba (69,5 km – 76,9 km przed metą; 6,5 km; 4,8%, kat. 3)
Puerto de Cotefablo (105,5 km – 40,9 km przed metą; 13,5 km; 4,1%, kat. 2)
Aramón Formigal (meta; 14,5 km; 4,6%, kat. 1)
Lotna premia:
Biescas (120 km – 26 km przed metą)
Start ostry 13:08. Planowany finisz: 17:03-17:28.
mapki i profile: Unipublic