Danielo - odzież kolarska

Mads Pedersen gotowy na Ronde van Vlaanderen

Mads Pedersen wygrał wyścig Gandawa-Wevelgem. Duńczyk z ekipą Trek-Segafredo jechać miał jakby nie było jutra i w finale belgijskiego semi-klasyku wykorzystał umiejętności finiszu z grupek oraz opanowanie w gorączkowej gonitwie.

Wyścig Gandawa-Wevelgem stanowił pierwsze (jeśli nie liczyć etapu BinckBank Tour) brukowe przetarcie w tegorocznym kalendarzu i przypominał ściganie spuszczonych ze smyczy juniorów.

Mads Pedersen czekał i czekał. 24-latek, kolarz sprytny przed zdobyciem mistrzostwa świata a dziś mądrzejszy o doświadczenia nabyte na pozycji strażnika tęczowej koszulki, nie podpalał się niepotrzebnie i zachował najwięcej sił i chłodnej kalkulacji w finale.

Gdy na ostatnich dwóch kilometrach z grupki faworytów odskoczyć na kilkadziesiąt metrów udało się Matteo Trentinowi, Alberto Bettiolowi i Florianowi Sénéchalowi, Pedersen zwietrzył zwycięski ruch. Przeskok tuż przed wjazdem na ostatni kilometr stał się losem wygranym na loterii: Duńczyk samotnie zdołał przesprintować do czołówki, złapał oddech, a następnie ograć rywali na kresce.

Uczę się z każdym wyścigiem, tym razem próbowałem rozegrać to sprytnie i opłaciło się. Miałem wystarczająco dużo sił by przeskoczyć i aby walczyć na finiszu, to dobry znak. Decyzję musiałem podjąć w kilka sekund. Grupa zaczęła zwalniać, wiedziałem, że karty lecą na stół: albo jadę albo zostaję. Musiałem podjąć decyzję i spróbować

– relacjonował.

Musiałem zrobić to sam, miałem nadzieję, że uda się przeskoczyć. Mogłem skończyć czwarty albo dalej, ale przynajmniej próbowałem. Dziś się udało, ale w takich przypadkach nie ma pewności

– dodał.

Pedersen w tym sezonie wygrał już etapy Tour de Pologne i BinckBank Tour, dwa razy otarł się o zwycięstwo etapowe na trasie Tour de France i pomógł drużynowemu koledze stanąć na jego podium. Do październikowych klasyków przystąpił ze sporymi nadziejami, choć bez koszulki mistrza świata, której w Imoli nie bronił.

Dwa lata temu wypadłem dobrze w De Ronde. Teraz pokazałem, że jestem jednym z kolarzy mogących wygrywać klasyki. To zwycięstwo wiele dla mnie znaczy. Opuściłem mistrzostwa świata między innymi by przygotować się do klasyków

– mówił.

Duńczyk w przeszłości wygrał Tour de l’Eurométropole (2018) i Grand Prix d’Isbergues – Pas de Calais (2019) oraz zapisał na koncie drugie miejsce w Ronde van Vlaanderen (2018). W tym roku nie miał okazji pokazać koszulki mistrza świata na brukach, ale triumf w Wevelgem optymistycznie nastraja go przed powrotem na trasę “Flandryjskiej Piękności” (18 października).

Przed startem klasyków rozmawialiśmy z chłopakami i uzgodniliśmy, że każdy wyścig pojedziemy, jakby był to ostatni start sezonu. Nigdy nie wiadomo co się stanie, więc każdego dnia jechaliśmy ile fabryka dała. Tak będziemy się ścigali we środę i potem w niedzielę

– zapewnił.