Danielo - odzież kolarska

Tour de France 2020. Caleb Ewan: “Chcę wygrać po raz kolejny, w Paryżu”

Caleb Ewan w Poitiers wygrał swój drugi etap podczas tegorocznej edycji Tour de France. Australijczyk tegoroczny wyścig chciałby zakończyć triumfem na Polach Elizejskich.

26-latek rozpoczął sprint z dalszej pozycji, ale odnalazł odpowiednią “uliczkę” na kole Sama Bennetta i na ostatnich metrach popisał się niezwykłą mocą w nogach.

To był szalony finisz. 1,5 kilometra przed metą znalazłem się na czele, ale postanowiłem się wycofać ze względu na czołowy wiatr. Moje pierwsze zwycięstwo nauczyło mnie zachowywać spokój. Postąpiłem podobnie i czekałem na odpowiedni moment, szukając miejsca. Na kresce nie wiedziałem czy wygrałem, ale wykonałem na wszelki wypadek gest zwycięstwa

– powiedział kolarz ekipy Lotto Soudal.

Dojazd do mety w Poitiers nie należał do spokojnych. Próbę rozerwania sprinterskich szyków na krętych uliczkach podjęli zawodnicy zespołów Bora-hansgrohe i Deceuninck-Quick-Step, ale dzięki pracy Rogera Kluge ich akcja spaliła na panewce.

Zostało nas pięciu w ekipie, co oznacza, że pracować może tylko czterech, a ja mam dwóch rozprowadzających na ostatnich 10 kilometrach. Przeciwnicy wywarli na nas sporą presję, ale ci dwaj zawodnicy jechali za dziesięciu. Wykonali kawał dobrej roboty. Chciałem dla nich wygrać

– mówił Ewan, chwaląc Kluge i Jaspera de Buysta.

W wyścigu pozostało zaledwie pięciu kolarzy Lotto Soudal. Na 1. etapie limit czasu po upadku przekroczył John Degenkolb, a Philippe Gilbert przyjechał na metę ze złamaną rzepką i zrezygnował z dalszej jazdy. Przed dniem przerwy na pirenejskim etapie przygodę z Tour de France zakończył Stef Cras, który narzekał na ból pleców i wyczerpanie organizmu.

Kieszonkowy sprinter chciałby powtórzyć wyczyn z ubiegłego roku, kiedy wygrał trzy etapy. Aby tego dokonać musi przejechać góry i przetrwać trudną czasówkę.

Chcę wygrać po raz kolejny, w Paryżu, na Polach Elizejskich. Mam nadzieję, że przetrwam do tego momentu

– zaznaczył.

Zacięta, ale przyjacielska rywalizacja Australijczyka z Samem Bennettem jest ozdobą sprinterskich finiszy. Obaj za linią mety regularnie dziękują sobie za wspólną rywalizację.

Zawsze chcę być pierwszy, ale jestem bardzo szczęśliwy, że Sam wygrał wczoraj swój pierwszy etap. Widzieliście ile ten sukces dla niego znaczy i jak ciężko na to pracował

– dodał “Pocket Rocket”.