Tour de France 2020. Tadej Pogacar: “nie pamiętam tego sprintu”

Tadej Pogacar ma 21 lat i 351 dni. Debiutuje w Tour de France. Po 9 dniach na koncie ma już wygrany etap i opinię jednego z najsilniejszych, jeśli nie najsilniejszego górala wyścigu.

Kolarz grupy UAE-Team Emirates na trasie “Wielkiej Pętli” okazał się najszybszy na etapie do Laruns. Triumf nie nie stanowi olbrzymiego zaskoczenia – ostatecznie Słoweniec zadziwić zdążył już jesienią roku ubiegłego, gdy wygrał trzy etapy Vuelta a Espana i skończył pierwszy w karierze wyścig trzytygodniowy na trzecim miejscu. 

Co może w drugim? 21-latek w górach jedzie póki co bardzo pewnie i jeśli nie liczyć dzisiejszej nieuwagi na szczycie Col de Marie Blanque, jego jedynym potknięciem w tym tygodniu był etap siódmy, na którym w walce wachlarzy nie załapał się do pierwszej grupki.

Pogacar jest najmłodszym kolarzem, który w XXI wieku wygrał etap Tour de France. Po raz ostatni, gdy tak młody zawodnik triumfował na odcinku “Wielkiej Pętli”, w 1993 roku na podium w Verdun francuscy prezenterzy poprawnie wymówić próbowali nazwisko Lance’a Armstronga.

“Nie pamiętam tego sprintu”

W finale 9. etapu Pogacar, przynajmniej w teorii, był jednym z trzech szybkich kolarzy w swojej grupce. Egan Bernal i Mikel Landa o sprincie mogli zapomnieć, Primoz Roglic natomiast na rodaka łypał jak wilk na wilka, wiedząc, że to z nim przyjdzie mu się mierzyć na kresce. 22-letni Marc Hirschi po całym dniu w ucieczce nie mógł mieć sił by ich pokonać.

Szwajcar nie zamierzał wielkim tego wyścigu etapu oddać za darmo: na kilometr przed metą dopinał buty i zajął wygodną ostatnią pozycję w grupce. 240 metrów przed metą ruszył na metę, objął prowadzenie i na 100 metrów przed kreską wyglądało na to, że Słoweńcy pokpili sprawę, że kolarz Sunwebu napisze historię tak niesamowitą, że zdefiniuje ona jego karierę.

Pogacar miał jednak wystarczająco sił by wyprzedzić Hirschiego. Na kresce łapał się za głowę, a na mecie nie bardzo wiedział co powiedzieć i to nie tylko przez średnią znajomość języka angielskiego.

To naprawdę niesamowite. Sukces przychodzi po tak trudnym dniu. Dziękuję kolegom. Pracowali dobrze cały dzień. Cieszę się, że się udało

– wydyszał na mecie.

W finale chciałem zyskać tak dużo czasu, ile się dało w kontekście klasyfikacji generalnej. Potem skupiłem się na sprincie, myślałem o tej bonifikacie. Nie pamiętam tego sprintu, rzuciłem na to absolutnie wszystkie siły

– powiedział.

Jedna pomyłka

Dla 21-latka był to drugi tak duży wysiłek w tym tygodniu, gdyż oba pirenejskie etapy przejechał agresywnie.

Nie bez powodu: w piątek został bowiem w drugiej grupie, po tym jak peleton przy akompaniamencie wiatru rozbiły ekipy Bora-hansgrohe i Ineos Grenadiers. Strata 1:21 do najgroźniejszych rywali przed górskim weekendem stała się zatem bodźcem do ataku.

W sobotę kolarz UAE-Team Emirates po samotnym ataku na Col de Peyresourde zyskał 40 sekund nad konkurencją. Dziś, oprócz bonifikaty na mecie i na ostatniej górskiej premii, zyskał 11 sekund nad Romainem Bardetem, Rigoberto Uranem, Nairo Quintaną, Guillaumem Martinem i Richiem Portem. 54 sekundy nadrobił z kolei nad byłym liderem wyścigu Adamem Yatesem, Enrikiem Masem i Miguelem Angelem Lopezem.

Po dziewięciu dniach ścigania we Francji młody Słoweniec jest siódmy i do prowadzącego Primoza Roglica traci 44 sekundy.

Jestem zadowolony z mojego pierwszego tygodnia na Tourze. Popełniłem tylko jeden błąd, ale jest okej. Do tego wygraliśmy dwa etapy. Póki co wszystko idzie dobrze

– podsumował.