Danielo - odzież kolarska

Orcières-Merlette. Jak Luis Ocaña znokautował Merckxa

Luis_Ocaña_-_Tour_1976

Podczas pierwszej w historii Tour de France wspinaczki do Orcières-Merlette Luis Ocaña nadrobił nad Eddym Merckxem prawie 9 minut. Tego dnia świat potężnego “Kanibala” zatrząsł się w posadach.

Ktokolwiek planował trasę tegorocznego Tour de France ewidentnie nie mógł wytrzymać z odłożeniem górskich wspinaczek na późniejsze etapy. Peleton, po przejechaniu kilku soczystych premii górskich już podczas trzech pierwszych odcinków 107. edycji “Wielkiej Pętli”, ściganie na szczycie zakończy na zaledwie 4. etapie.

We wtorkowe popołudnie, po pokonaniu 160 kilometrów z Sisteron, kolarze finiszować będą na stacji narciarskiej Orcières-Merlette. Leżący na wysokości 1825 metrów n.p.m. resort zapraszał miłośników białego szaleństwa już od początku lat sześćdziesiątych ubiegłego stulecia. Włodarze miejscowości peleton Tour de France zaprosili po raz pierwszy niemal pół wieku temu, w 1971 roku.

Od tamtego czasu największy kolarski wyścig świata gościł w Orcières-Merlette jeszcze kilkukrotnie. Jednak to ten pierwszy raz wpisał się do annałów kolarstwa. Na kończącym się tam etapie Hiszpan Luis Ocaña wyprzedził Eddy’ego Merckxa o 8 minut i 42 sekundy.

W dzisiejszych czasach taka różnica pomiędzy dwoma głównymi faworytami na mecie jednego z etapów jest czymś równie rzadkim jak kwiat paproci. 49 lat temu nadrobienie niemalże 9 minut nad “Kanibalem” było zjawiskiem z innego świata.

Luis Ocaña urodził się w niewielkiej wiosce w hiszpańskiej Kastylii-La Manchy, ale wychował już w francuskiej Nowej Akwitanii, gdzie rodzina przeprowadziła się za chlebem. Pomimo niespotykanego talentu, jego kariera naznaczona była pechem, kłopotami ze sprzętem i zdrowiem. Być może gdyby nie ta kombinacja, gdyby nie to, co sam nazywać miał “klątwą”, jego kolarski życiorys prezentowałby się bardziej okazale.

Gdy gwiazdy przyjęły sprzyjające ułożenie, a kolarscy bogowie spojrzeli przychylniejszym okiem, Ocaña stawał się prawdziwym potworem szos. Kiedy w szczycie dominacji Eddy’ego Merckxa inni kolarze zadowalali się drugimi miejscami, Hiszpan był żądny tylko zwycięstw. W 1971 roku był już trzeci za Belgiem w Paryż-Nicea i drugi w Dauphine Libere. Najwyższy stopień podium na Tour de France wydawał się naturalnym celem.

Pierwszy cios Mercxkowi zadał już na 8. etapie, kończącym się na szczycie wygasłego wulkanu Puy de Dome. “Kanibal” nie był w stanie odpowiedzieć na atak Hiszpana i stracił 15 sekund. Drobnostka przy tym, co stało się kilka dni później w drodze do Orcières-Merlette.

“Journal du Dimanche” piórem René’a Barjavela tak opisywał dwóch przeciwników na krótkim, górskim etapie z metą na stokach Orcières-Merlette:

Na teraz już sławnej szosie do Merlettes obnażyli swoje cechy zarówno jako ludzie, ale i sportowcy. Z przodu, Ocaña, rozluźniony, komfortowo i ze spokojem samotnie mierzył się z tymi strasznymi szczytami. Z tyłu, Merckx, odizolowany, zduszony, odwodniony i otoczony przez wrogów, ciągnął ich jak kulę i łańcuch do swojej kalwarii, wyszydzany przez marnych, którym nie przeszkadzała porażka, tylko zbyt częste wygrane.

Merckx wycieńczony problemami z rowerem, niegroźną kraksą i pogonią za peletonem poprzedniego dnia, nie był w stanie odpowiedzieć na atak Ocañy. Hiszpan natomiast jechał jak natchniony. Gdy jego dyrektor sportowy informował go o aktualnej przewadze nad Merckxem i zalecał oszczędzanie sił, Ocaña odpowiadał tylko, że za chwilę przewaga wzrośnie o kolejną minutę.

Na szczycie miał 8:43 przewagi nad Belgiem. Objął prowadzenie w klasyfikacji generalnej i założył żółtą koszulkę lidera wyścigu, prowadząc z buforem 9 minut i 46 sekund nad “Kanibalem”. Gdyby nie interwencja organizatorów, to 61 zawodników znalazłoby się poza wyścigiem z powodu przekroczenia limitu czasu.

Pomimo potężnych strat Merckx nie zamierzał odpuszczać. Następnego dnia przyjechał do Marsylii ekspresem: godzinę przed zaplanowanym finiszem, rujnując tym samym zaplanowane w mieście celebracje i doprowadzając mera miasta do białej gorączki. Hiszpan stracił tylko 2 minuty i nadal mógł mieć poczucie względnego bezpieczeństwa. Tak samo jak on kilka dni wcześniej, teraz to Belg poczuł krew i rozpoczął polowanie.

Kilka dni później Pireneje przywitały kolarzy beznadziejną pogodą. Ulewy nie odpuszczały, gdy Merckx postanowił po raz kolejny postawić wszystko na jedną kartę. Na 14. etapie do Luchon, Ocaña odparł już cztery ataki Merckxa zanim zwykła ulewa przeszła w burzę z gradem. Warunki do jazdy stały się bardzo niebezpieczne. Na jednym z zakrętów podczas zjazdu z Col de Menté obaj przeciwnicy nie dostosowali prędkości do panujących warunków, co skończyło się utratą panowania na rowerami i wypadnięcie z trasy.

Niegroźna kraksa miała dopiero mieć poważne konsekwencje. Merckx, który w ogrodzenie wpadł pierwszy, był w stanie od razu kontynuować jazdę. Ocaña by ruszyć dalej potrzebował nowego koła. W oczekującego na pomoc na skraju drogi Hiszpana wjechał inny zawodnik, Joop Zoetemelk. Lidera wyścigu w stanie szoku, nie mogącego wstać i mającego problemy z oddychaniem z trasy zabrał helikopter.

“Kanibal” następnego dnia odmówił założenia koszulki lidera. “Cokolwiek by się stało, i tak przegrałem ten Tour. Wątpliwości pozostaną na zawsze” – mówił później. W statystykach widnieje jako zwycięzca tego wyścigu. Na pamiątkę tamtych dramatycznych wydarzeń na skraju drogi z Col de Menté znajduje się niewielka tablica.

Tablica upamiętniająca feralną kraksę (fot. Wikimedia Commons).

Ocaña wygrał Tour de France 2 lata później, w 1973 roku. Zwycięstwo nie mogło cieszyć w pełni, gdyż na trasie zabrakło największego rywala – Eddy’ego Merckxa. Dwójka nie stoczyła już więcej żadnego pojedynku będąc w szczycie formy.

Luis Ocaña przegrał niestety również wyścig z własnym ciałem i, co sugerują niektóre raporty, z psychiką. Hiszpan miał cierpieć na depresję, a zmagał się także z chorobą nowotworową. Samobójstwo popełnił 19 maja 1994 roku.

1 Comments

  1. Mcjs

    3 września 2020, 20:30 o 20:30

    Bardzo dobry artykuł, dziękuję!