Danielo - odzież kolarska

Tour de France 2020. Alaphilippe: “nie zastanawiałem się czy dojedziemy”

Julian Alaphilippe po drugim etapie Tour de France jest nowym liderem wyścigu. Podobnie jak rok temu, Francuz zrobił to, co w zawodowym sporcie robi najlepiej, to, co zyskało mu serca francuskiej publiczności.

Kolarz belgijskiej ekipy Deceuninck-Quick-Step po śmiałej akcji wygrał na ulicach Nicei sprint o zwycięstwo z trzyosobowej grupki. To jego piąte etapowe zwycięstwo w historii startów w “Wielkiej Pętli” i trzeci raz gdy nakłada koszulkę lidera wyścigu.

Nie wygrałem od początku sezon. Odpocząłem porządnie, nie byłem zniechęcony, ale zwycięstwa brakowało. To dedykuję mojemu tacie, to dla niego był ten gest na mecie

– wydusił z siebie ze łzami w oczach na mecie, wspominając zmarłego w czerwcu tatę.

Dla kibiców Tour de France spektakl wyścigu tworzą nie tylko niesamowite wyczyny sportowe, ale historie za nimi stojące, motywujące, napędzające czy łamiące głównych bohaterów widowiska. W ostatnich trzech dekadach, wobec braku francuskich pretendentów do zwycięstwa, nadzieje przez lata pokładane były raczej w zawodnikach próbujących ucieczkami wygrywać pojedyncze etapy.

Wraz z wejściem na kolarskie szczyty generacji 1990 i kolejnych, apetyty na francuskie zwycięstwo urosły jak na drożdżach. Miejsce uciekinierów oraz zawodników, którym raz w karierze udało się zakręcić w czołówce zajęli młodzi zawodnicy regularnie walczący o miejsca w pierwszej dziesiątce i na podium.

Francuscy kibice na osłodę passy sukcesów brytyjskiej ekipy Sky/Ineos mieli więc miejsca na podium Thibauta Pinota (2014), Romaina Bardeta (2016 i 2017) czy górskie rajdy Warrena Barguila (2017). Alaphilippe do tej sagi wpisał się bardzo szybko: już w 2016 niewiele brakowało mu do przejęcia na kilka dni koszulki lidera. W 2018 roku wrócił jako kolarz silniejszy i dwiema wiktoriami etapowymi oraz koszulką najlepszego górala uratował widowisko, w którym Francuzi nie odgrywali większej roli.

Rok później jego historia spleciona była już nierozerwalnie z losami kolarstwa francuskiego i Touru. 27-letni wówczas Francuz potwierdził status jednego z najlepszych specjalistów od imprez klasycznych w peletonie i na trasie Tour de France wziął na barki ciężar oczekiwań Francji. Zmaganiom przewodził przez 14 dni i rywalizację skończył jako piąty, porywając publikę swoim agresywnym stylem jazdy, walką o każdy centymetr w niesprzyjających mu warunkach, zarostem rodem z powieści Alexandra Dumasa i prostolinijnością w wywiadach.

fot. ASO/Alex Broadway

Zwycięski rajd zapoczątkowany dziś na Col des Quatre Chemins stanowił w tym sensie klasyczny ruch Alaphilippe’a. Francuz, którego największym atutem jest umiejętność wspinaczki na krótkich podjazdach oraz sprint w finałach trudnych klasyków, wygrał w tym rozdaniu swoje karty perfekcyjnie.

Po ataku na podjeździe zostali z nim tylko dwaj rywale, którzy pomogli utrzymać mu przewagę nad pościgiem. Na ostatniej prostej w Nicei “Loulou” jako pierwszy zaczął finisz, wiedząc, że z trójki jest najszybszy. Młody Szwajcar Marc Hirschi przyspieszeniem na miarę lidera Deceuninck-Quick-Step nie dysponował, Brytyjczyk Adam Yates wiedział dobrze, że w sprinterskim pojedynku nie ma czego szukać.

Na ostatnim podjeździe na czele nie pozostało wielu rywali, a to dzięki pracy mojej ekipy. Poprosiłem Driesa Deveynsa, żeby przykręcił śrubę i podyktował mocne tempo, Bob Jungels też wykonał świetną robotę. Nie zastanawiałem się czy dojedziemy, kiedy ruszyłem to dałem z siebie wszystko. We trójkę pracowaliśmy zgodnie i utrzymaliśmy przewagę, choć wiatr wiał w twarz

– relacjonował przed kamerami Eurosportu nowy lider wyścigu.

Alaphilippe jest siódmym w powojennej historii Tour de France francuskim kolarzem, który zdobył koszulkę lidera w dwóch następujących po sobie edycjach wyścigu. Dzisiejsze zwycięstwo pozwoliło mu zluzować na tej pozycji Thierry’ego Mari, który maillot jaune nosił w latach 1990-1991.

Jak długo Francuzowi uda się utrzymać żółtą koszulkę?

To zależy. W formie z ubiegłego roku Alaphilippe mógłby myśleć o utrzymaniu się na czele nawet do 15. etapu, w tym roku problemy może mieć już na odcinku szóstym. Ten kończy się 7-kilometrowym podjazdem do stacji narciarskiej Orcières-Merlette i choć różnice nie będą wielkie, chętnych na żółtą koszulkę będzie więcej.

Sam Alaphilippe ambicji walki o podium wyścigu nie deklarował i zdania nie zmienił. Francuz przyjechał na wyścig bez presji powtarzania wyczynu z 2019 roku i dziś ponownie wykluczył by w tym roku walczyć miałby o wysokie miejsce w klasyfikacji generalnej.

To inny wyścig, nie będzie jak przed rokiem. Nie przyjechałem tu walczyć w klasyfikacji generalnej, ale uszanuję koszulkę i będę bronił jej tak długo, jak to możliwe. Będę cieszył się każdym momentem jej posiadania. Maillot jaune niesie ze sobą tę mityczność, ten prestiż… to niewiarygodne. Wyciąłem się do bólu, żeby sięgnąć po to zwycięstwo. Brakuje mi słów

– mówił.