Danielo - odzież kolarska

Mistrzostwa Europy 2020. Maciej Paterski: “czułem, że mam dobry dzień”

Maciej Paterski

Maciej Paterski zajął 7. miejsce w wyścigu elity mężczyzn rozgrywanym w ramach Mistrzostw Europy w Kolarstwie Szosowym w Plouay. Polak na finiszu świetnie poradził sobie w elitarnym gronie sprinterów.

33-letni zawodnik na finiszu wyścigu, bardzo dobrze odnalazł się w sprinterskiej rozgrywce i finiszował za takimi tuzami sprintu jak Giacomo Nizzolo, Arnaud Demare, Pascal Ackermann czy rewelacją klasyków Mathieu van der Poelem.

Paterski w Plouay objął rolę lidera kadry po udanym wznowieniu ścigania po przerwie wywołanej pandemią wirusa SARS-Cov-2. Start w Tour de Pologne zakończył z koszulką najaktywniejszego kolarza, w Tour Bitwa Warszawska (2.2) wywalczył 5. miejsce, a na mistrzostwach Polski włączył się do walki o medal, bezskutecznie próbując zapobiec sprinterskiej rozgrywce w finale.

Z reprezentującym na co dzień barwy ekipy Wibatech Merx zawodnikiem rozmawialiśmy po zakończeniu środowego wyścigu w Bretanii.

Maćku, jak minął Ci ten bardzo nietypowy okres przygotowań do sezonu?

Po powrocie z Hiszpanii na początku marca wciąż czułem dużą motywację do treningów. Oczywiście nieco poluzowałem, ale przerwy w treningach nie robiłem. Mimo wszystko cieszyłem się każdym treningiem na zewnątrz, bo wiem, że inni byli w gorszej sytuacji i nie mogli normalnie trenować. Po drodze jeszcze rozchorowałem się na anginę. Zaczęło się od wysokiej gorączki, więc była lekka panika, że to COVID-19, okazało się jednak, że angina. Całe szczęście, miałem sporo czasu na dojście do siebie po chorobie.

Kiedy już było wiadomo, kiedy wrócą wyścigi, zacząłem przygotowania do startów. W czerwcu byliśmy na zgrupowaniu w Zakopanem. Powiem szczerze, e-wyścigi omijam szerokim łukiem. Jestem z tych kolarzy, którzy wolą jeździć w deszczu, w zimnie niż na trenażerze. Ściganie się w ten sposób jest dla mnie bardziej męką niż przyjemnością.

Jak czułeś się w związku z tą przerwą i przeciągającą się niepewnością jeśli chodzi o to, kiedy w ogóle zaczniecie się ścigać?

Była to moja najdłuższa przerwa od ścigania od kiedy ścigam się zawodowo, więc organizm różnie reaguje. Na początku najgorsze były wiadomości o ciągłym opóźnianiu sezonu, trzeba było być wciąż w gotowości. Wiadomo, nie mogłem doczekać się ścigania, ale, o dziwo, wciąż znajdowałem chęć do treningu. Jak myślę o tym wszystkim z perspektywy czasu, to może dzięki tej przerwie udało mi się odpocząć. Pewnie gdyby sezon wyglądał normalnie, to o tej porze roku byłbym już bardzo zmęczony. A tymczasem forma rośnie.

Patrząc na wyniki, można stwierdzić, że stopniowo wchodziłeś w ten sezon. Dobrze zaprezentowałeś się podczas Tour de Pologne, później bardzo dobra jazda na Bitwa Warszawska Tour, na mistrzostwach Polski i teraz na mistrzostwach Europy. Jakie miałeś założenia na ten skrócony sezon, w co celowałeś z formą?

Powiem szczerze, że przez ten dziwny, skrócony sezon jakoś nie bardzo mogłem postawić sobie jakiś konkretny cel. Miałem nadzieję, że dobrze wejdę w sezon. Tymczasem dla naszej ekipy zaczęło się dość pechowo. Najpierw kraksa Marcelego Bogusławskiego na Mazowszu. Później ja i Paweł Szóstka leżeliśmy w Rumunii. Nie był to wymarzony początek sezonu. Przełamaniem był Tour de Pologne. Od tego wyścigu czuję, że forma rzeczywiście rośnie i czuję się coraz lepiej.

Nie mogę nie zapytać o niedzielny wyścig o mistrzostwo Polski. Czy spodziewałeś się takiego przebiegu? Czujesz, że dałeś z siebie wszystko w tej akcji w końcówce czy myślisz, że mogłeś coś inaczej zrobić?

Dla mnie wyścig o mistrzostwo Polski jest zawsze najdziwniejszym startem w roku. Zawsze główkuję, jak go rozegrać. Rzeczywiście, nie mieliśmy najliczniejszej ekipy, ale muszę przyznać, że moi koledzy dali z siebie wszystko, żeby mi pomóc. Nie chciałem czekać do finiszu z grupy, wolałem zaatakować. Tak zrobiłem. Czuję, że dałem z siebie maksa. Zabrakło niewiele i kłamałbym, gdybym powiedział, że nie czuję lekkiego niedosytu, ale jestem zadowolony z siebie i ekipy, bo pojechaliśmy dobry wyścig.

Taki pojechałeś też na mistrzostwach Europy. W końcowym sprincie jechałeś przeciwko naprawdę dobrym sprinterom. Jak się w tym odnalazłeś?

Od początku wyścigu czułem, że mam dobry dzień. Lubię też tę trasę, bo już kiedyś finiszowałem tu z czołowymi sprinterami świata. Pomogli mi też koledzy z reprezentacji, którzy również pojechali świetny występ.

Kiedy się dowiedziałeś o powołaniu na mistrzostwa Europy? Nastawiałeś się na ten wyjazd czy było to jakieś zaskoczenie? Pytam, bo PZKol dość długo kazał czekać na ogłoszenie składu kadry.

Dowiedziałem się jakoś po Tour de Pologne. Odpowiednio wcześniej, żeby zdążyć zrobić testy na COVID-19. Nie byłem zaskoczony, ale też wcześniej jakoś specjalnie o tym starcie nie myślałem.

W zeszłym roku, czy dwa lata temu byłem w formie, a powołanie nie przyszło. Z tymi powołaniami niestety jest jak jest. Dla mnie, jako dla zawodnika i myślę, że dla wielu kolegów z peletonu, te ciągłe wojenki w polskim kolarstwie są już męczące. Chcemy robić swoje. Byłoby dobrze dla całego środowiska, gdyby wszyscy się jakoś ze sobą dogadali. Tylko czy to w ogóle możliwe? Wolę się jednak nad tym nie zastanawiać, a, tak jak mówiłem, robić swoje i cieszyć się kolarstwem.

Na koniec podpytam jeszcze o ekipę, bo sporo się zmieniło jeśli chodzi o skład. Jest odmłodzony, jest w nim sporo zawodników młodego pokolenia. Jak to wpływa na współpracę i wasze możliwości?

Zaczęliśmy się zgrywać na zgrupowaniu, choć wiadomo, że najważniejsze są wspólne starty. Myślę, że mamy młodą, ale ambitną ekipę. Z wyścigu na wyścig lepiej się dogadujemy i myślę, że jeszcze coś pokażemy w tym sezonie. Przed nami polskie wyścigi, w których będziemy chcieli wywalczyć jak najwięcej, zobaczymy, może pościgamy się też w Europie.