Danielo - odzież kolarska

Mediolan-San Remo 2020. Alaphilippe nie odleciał Van Aertowi

Julian Alaphilippe atakuje na Poggio w finale Mediolan-San Remo

Julian Alaphilippe nie miał sobie równych na Poggio, ale w finale Mediolan-San Remo musiał uznać wyższość Wouta van Aerta.

Kolarz ekipy Deceuninck-Quick-Step pustą Via Roma zna bardzo dobrze. Widział ją w 2017 roku, gdy na finiszu przed sobą miał tylko Michała Kwiatkowskiego i Petera Sagana. Wzrokiem głodnego wilka mierzył ją w 2019 roku, gdy szykował się do zwycięskiego finiszu z dziesięcioosobowej grupy.

W rozgrywanym po pandemicznej przerwie Mediolan-San Remo Alaphilippe zagrał tak, jak mógł najlepiej. Rzucił wszystkie siły na Poggio, na nadmorskie wzgórze leciał jak natchniony, wyciskając ze zmęczonego organizmu wszystkie cząstki energii by na szczycie zameldować się samotnie. By samotnie ujrzeć pustą Via Roma.

Sztuka ta udała mu się, ale nie wystarczyła na świetnie dysponowanego Wouta van Aerta (Jumbo-Visma).

Wiedziałem, że będzie mi bardzo trudno, że Wout będzie niezwykle silny, w końcu przystąpił do tego wyścigu jako jeden z faworytów. Dałem z siebie wszystko na Poggio, włożyłem w ten atak wszystkie siły. Nie byłem w stanie zyskać na zjeździe, a kiedy do mnie dojechał pracowaliśmy zgodnie i rozegraliśmy to na finiszu

– komentował na mecie Francuz.

Van Aert dołączył do Alaphilippe’a na zjeździe w kierunku San Remo i duet razem dojechał do mety przed goniącą grupką. Finisz po 305 kilometrach ścigania między dwoma specjalistami od klasyków nie był przesądzony. Pusta Via Roma stała otworem dla Alaphilippe’a, ale to Van Aert okazał się minimalnie lepszy.

Wolałbym wygrać, ale skończył się tak a nie inaczej. Chłopaki wykonali świetną pracę, a ja wykrzesałem z siebie najlepszy finisz na jaki było mnie stać po 300 kilometrach. Jestem zadowolony, bo podium monumentu to ważny wynik. To dopiero mój drugi wyścig po pięciomiesięcznej przerwie, więc mogę być zadowolony i podbudowany

– podsumował 28-latek.