Felietony

Zmiany – od zaraz

Przeklęte rękawiczki. Od wczoraj nie możemy o nich zapomnieć. O tych niegdyś biało-niebieskich, a od środy czerwonych od krwi rękawiczkach Floriana Senechala, drużynowego kolegi Fabio Jakobsena.

Francuz jako pierwszy znalazł się przy poszkodowanym w kraksie koledze. Zdjęcie wstrząsało i chociaż kolarz z Twittera je usunął, pozostanie w głowie nie jako dokumentacja koszmarnego wypadku na mecie w Katowicach, a jako symbol naszej bezsensownej pogoni za jutrem.

Bo winę za kraksę nie ponosi jedynie Groenewegen. On ją spowodował, ale ten potężny dzwon jest też efektem wielu innych czynników: od pokrętnej wiary w nieśmiertelność do źle obranych priorytetów. Kolarstwo wcale nie jest tytanowe.

Łokieć

Najwięcej krytyki zdzierżyć musiał Groenewegen. Dylan Groenewegen. Gdyby nie kolarstwo, miałby zapewne murowaną posadę w brytyjskim wywiadzie. Facet jest szybki, mega szybki w pedałach. Nie pierwszy już raz jest o nim głośno z powodu zamieszek na finałowej prostej. Że się przepchał, zmienił tor jazdy, zachował się nie fair. Młodzian, mówili, musi się jeszcze sporo nauczyć, mówili. Zgadza się. Musi przede wszystkim zacząć myśleć, bo jego strasznego katowickiego błędu nie można zrzucić na barki młodości.

Holender o mało nie zabił swojego krajana, kumpla, z którym ściga się razem od juniora. Oczywiście nie wiedział, kto się przedziera z prawej strony, ale to go przecież nie usprawiedliwia. Nic nie usprawiedliwia zamachu na życie, bo tak, to był zamach na życie. Inaczej nie można tego nazwać, kiedy na pełnej torpedzie wyciągasz zimny prawie łokieć spychając innego na pełnej torpedzie nie w stertę materacy, tylko na metalowe barierki czy na metalową bramkę.

Groenewegen dał ciała. Zwyciężył egoizm, pogoń za etapową wiktorią, brak pomyślunku. Bo człowieku, jeśli widzisz, że masz 200 metrów do celu, nie zamykasz luki, w którą ktoś inny przecież może wjechać. Chciałeś ją zamknąć, trzeba było ją zamknąć na 400 metrów do mety. Musisz się liczyć z tym, że możesz spowodować wypadek. Tragedię. Groenewegen ją spowodował.

Co go czeka? Młodziana należałoby na dłuższy czas (bądź dożywotnio) zdyskwalifikować, bo on po prostu nie potrafi jeździć na rowerze, nie przewiduje, nie czyta sytuacji, nieumiejętnie ocenia odległości. Ban na całe życie i na kolanach do Heukelum prosić o wybaczenie.

Barierka

Dostało się Czesławowi Langowi. Ten coś mówił o „chamskim faulu”, nie zająknął się jednak nic o tym, co zrobił, a może czego nie zrobił organizator.

Podspodkowy finisz obecny jest w programie Tour de Pologne od kilku lat, zawsze to samo miejsce, zawsze ta sama prosta, podobne prędkości i rzekomo wielkie show. Ostatni kilometr znamy świetnie. Od lat (prawie) niezmienny obrazek. Przez tory tramwajowe, agrafka, wzdłuż torów po prawej stronie, sala koncertowa po lewej. Wąsko, z każdym pokonanym metrem wydaje się, że znów się zwęża. Peleton zaklinowany między barierkami pędzi z supermanową prędkością lekko z górki w kierunku kreski. Na pohybel. Na śmierć. Kamikadze. A nuż się uda. I do tej pory szczęśliwie się udawało. Aż…

Pamiętamy wyczyny Marcela Kittela, pamiętamy kapitalną jazdą Tylora Phinneya. To nie jest tak, że katowicki odcinek jest zły. On jest nieprzemyślany z wielką ilością wąskich zakrętów ulicami miasta rodem z nocnego kryterium i tą szybką końcówką.

W tym roku, w wyniku mających zwalczać pandemię przepisów, Lang musiał odseparować kibiców od zawodników. Wyobraźcie sobie, co by się stało, gdyby publiczność stała tradycyjnie bezpośrednio przy barierkach. Czy przy dodatkowym obciążeniu publiczności wytrzymałaby? Przy zderzeniu z rozpędzonym pociągiem? Raczej nie byłoby co zbierać… Widzieliście siłę, z jaką walnął Jakobsen. Widzieliście makabryczne efekty tej kraksy: wirujące w powietrzu żółte barierki – które nie powinny latać niczym ulotki wyborcze pana Andrzeja – i spadające pod nogi, na głowy kolarzy. Coś tu poszło nie tak, bardzo nie tak. Coś się poluzowało, coś było poluzowane? Nie wiadomo. W chwili obecnej więcej mamy emocji niż informacji. Policja już przygląda się zajściu, wyjaśnień chce też Związek Kolarzy Zawodowych.

Bezpieczeństwo

Postawmy sprawę jasno: w UCI katowicki etap kontrowersji raczej nigdy nie budził, inaczej rok w rok nie dostawałby aprobaty. A może ich nie budził, bo nikt go dobrze nie sprawdził? Tak samo, jak nie sprawdził słynnego słupka na Volta al Pais Vasco czy ostatnio imprezę w Słowenii?

Gdzie jest CPA, która tyle trąbi o bezpieczeństwie? Pic na wodę fotomontaż? Pytania te są jak najbardziej na miejscu.

Ego

Tour de Pologne jest pierwszą etapówką po koronawirusowej przerwie. Zawodnicy chcą się ścigać, a nie tylko trenować. Krew w nich buzuje, mają zamiar się pokazać, by zapewnić sobie w tych niepewnych finansowo czasach kontrakt na przyszły rok. Kręcą, ile Bozia dała. Nie patrzą na pozostałych – przede wszystkim ci młodzi, ci 20-latkowie. Przebojowi, niczego się boją. Nie kolektyw, a indywidualizm.

W czwartek przed startem nie odbył się żaden manifest, żaden protest, nie zostały odczytane żadne apele w sprawie wzmożenia zasad bezpieczeństwa. Wymowne. Do celu po przysłowiowych trupach. A do tego dochodzi jeszcze fakt, że na Tour de Pologne worldtourowcy rzadko kiedy wysyłają swoje pierwsze garnitury. Szansę otrzymują inni, kolarska młodzież do oszlifowania, bez większego doświadczenia, ale z chęcią zamanifestowania swoich umiejętności. I taką młodzież dyrektorzy sportowi puszczają na diabelski finisz w Katowicach. Serio? Nie ma innej możliwości?

O nas

Media. Ileż to razy słyszeliśmy i pisaliśmy w samych ohach i achach o Katowicach, o tej „świątyni sprintu”. Nieważne, kto to hasło wymyślił. Przyjęło się i tyle. Cudowny sprinterski dzień w Tour de Pologne, przechwalaliśmy się, że nigdzie w Europie tak szybko nie pędzą.

Niewątpliwie jest to powód do dumy – tak długo, jak się nic nie stanie. Jedni nic nie pisali o czyhającym niebezpieczeństwie ostatniej prostej, inni (choć trudno to znaleźć) przebąkiwali, ale po każdej edycji przechodzili do porządku dziennego. My mamy sobie coś do zarzucenia i jesteśmy tego świadomi.

What’s next?

Wszyscy trzymamy kciuki za Jakobsena. Nikt nie chce powtórki z zeszłego roku. Fabio musi wyzdrowieć. I wyzdrowieje. Głęboko w to wierzymy.

Tour de Pologne też wymaga uzdrowienia, ponieważ statystycznie patrząc to najbardziej ryzykowny wyścig ostatnich latach. Nie może stać się imprezą postrzeganą jako „śmiertelna”. Wymagane są daleko idące zmiany. Inny koncept, a nie zaklinanie pseudo-ligomistrzowskiej rzeczywistości. Otwarcie się na inne rejony Polski. A że LangTeam związany jest umowami z Katowicami czy Krakowem na wiele lat? To ma chyba mniejsze znaczenie. Finisz pod Spodkiem nigdy w tej formie nie może wrócić do książki wyścigu. Nie może, a jeśli wróci, będzie to oznaczało, że nikt nie wyciągnął ze środy lekcji. Nikt.

Opinie wyrażone w felietonach mają charakter autorski i redakcja nie ponosi za nie odpowiedzialności.

Polemiki prosimy przesyłać na adres szosa@rowery.org.

Wolfgang Brylla

Recent Posts

Foss otworzył Tour of the Alps | Pikulik czwarta w omnium w Milton

Tobias Foss wygrał etap Tour of the Alps. Daria Pikulik tuż za podium omnium w podczas Torowego Pucharu Narodów. Wiadomości…

15 kwietnia 2024, 16:32

Amstel Gold Race 2024. Nigdy nie lekceważ Marianne Vos

Marianne Vos wygrała Amstel Gold Race Ladies i przypomniała wszystkim, że wyścig kończy się na kresce, a nie 10 metrów…

15 kwietnia 2024, 09:31

Niespodzianki Amstel Gold Race: Ingvild Gåskjenn i Mauri Vansevenant

Norweżka Ingvild Gåskjenn i Belg Mauri Vansevenant zaskoczyli postawą na trasie holenderskiego wyścigu Amstel Gold Race.

15 kwietnia 2024, 09:20

Słabszy dzień Van der Poela | Siostry Pikulik szóste w medisonie

Mathieu van der Poel wszystkiego wygrać nie może. Wyniki torowego Pucharu Narodów. Karolina Perekitko wysoko we Francji. Informacje i wyniki…

14 kwietnia 2024, 20:45

Amstel Gold Race 2024. Tom Pidcock: “to wiele dla mnie znaczy”

Tom Pidcock wygrał Amstel Gold Race. Brytyjczyk przy pomocy Michała Kwiatkowskiego dał Ineos Grenadiers pierwszy triumf w kolarskich klasykach w…

14 kwietnia 2024, 17:39

Amstel Gold Race 2024. Tom Pidcock po śmiałej akcji

Tom Pidcock (Ineos Grenadiers) wygrał na przedmieściach Valkenburga klasyk Amstel Gold Race.

14 kwietnia 2024, 16:48