Danielo - odzież kolarska

Michał Kwiatkowski: “chcę być gotowy już od 1 sierpnia”

Michał Kwiatkowski

Michał Kwiatkowski stawia na wyścigi klasyczne, a na trasie Tour de France ponownie chce pomóc ekipie Ineos dowieść do Paryża zwycięzcę wyścigu. W postawionym na głowie przez wybuch pandemii sezonie cele Polaka nie zmieniły się zasadniczo, ale nowy kalendarz daje mu szansę połączenia ścigania w Ardenach i na brukach.

Do (re)startu sezonu pozostało 40 dni.

Michała Kwiatkowskiego na łączach zastaję w stacji narciarskiej Isola 2000, zlokalizowanej 90 kilometrów na północ od Nicei, przy granicy z Włochami. Zawodnik ekipy Ineos za kompanów ma Chrisa Froome’a, Gerainta Thomasa, Pawła Siwakowa i Dylana Van Baarle’a – kolarzy, którzy, jak tłumaczy, z Monako czy okolic Nicei mogli łatwo dotrzeć na miejsce bez przekraczania granic.

Jest to pierwsze zgrupowanie, więc te protokoły wewnętrzne są bardzo mocno utrzymywane. Każdy z uczestników musiał przejść dwa testy na koronawirusa. Jak się domyślasz, były negatywne

– wyjaśnia na początku rozmowy.

Dla zawodników brytyjskiej ekipy to pierwsze zgrupowanie po długiej przerwie. Pandemia wirusa SARS-Cov-2 kolarski światek zatrzymała na początku marca, a w zależności od miejsca zamieszkania, kolarzy obowiązywały rożne przepisy dotyczące opuszczania domu i treningu na zewnątrz.

Kwiatkowskiego pandemia zastała we Francji, w rejonie Nicei.

Trzeba było zdroworozsądkowo do tego podejść, bez jakiejś daty powrotu do ścigania w głowie. Ta, nawet jak się już pojawiła, to była bardzo odległa. Ja podszedłem do tego tak, by realizować zadaniowo punkty dnia: trening, ale bardzo spełniałem się też w pracach domowych, w gotowaniu. Czas szybko leciał. W marcu i kwietniu zawsze jestem na wyścigach, teraz mogłem spędzić go w domu z żoną. Przy całej tej przykrej sytuacji na świecie bardzo dobrze wspominam ten okres, nie mam zwykle takiego czasu

– ocenił.

Luzowanie restrykcji rozpoczęło się po kilku tygodniach, a mając w perspektywie restart sezonu w sierpniu ekipy powoli rozpoczęły organizację przygotowań. Powrót do treningów nie jest jednak rzecz jasna równoznaczny z powrotem do normalności. Zgrupowania i wyścigi w rytmie protokołów medycznych i testowania to świat, w którym zawodowi kolarze będą żyli od 1 sierpnia.

Wtedy właśnie na nowo rozpoczyna się cykl WorldTour, a nowy kalendarz, od Strade Bianche (1 sierpnia) do Paryż-Roubaix (25 października), to 86-dniowy okres napakowany wyścigami po długiej przerwie. Będzie bardzo intensywnie: Międzynarodowa Unia Kolarska i organizatorzy wyścigów w okres 100 dni wcisnęli trzy Grand Toury, wszystkie najważniejsze klasyki oraz etapówki, których pandemiczny przestój nie pozbawił wsparcia sponsorów.

Znaków zapytania jest jednak sporo: od kwestii bezpieczeństwa i dopilnowaniu by w kolumnach wyścigu nie pojawiły się ogniska koronawirusa, przez logistykę i regulacje, różniące się w przypadkach poszczególnych krajów, po reakcje organizmów kolarzy, które na głęboką wodę zostaną rzucone bez znanego im reżimu treningowo-wyścigowego.

Dwa klasyki i Tour

Kwiatkowski do takiego układu sezonu podchodzi optymistycznie. Przerwa pozwoliła mu nadrobić czas stracony na leczenie doznanej zimą kontuzji, a wyzwanie rzucane przez nowy układ kalendarza na myśl przywodzić może dylematy, z jakimi mierzył się już wcześniej.

Polak przez ostatnie siedem sezonów funkcjonował w rytmie przygotowań do wiosennych klasyków. To oznaczało szybkie wejście w sezon, wskakiwanie na wyższe obroty w połowie lutego, łapanie najlepszej formy w marcu i próby jej utrzymywania do końca kwietnia, a czasem nawet pierwszych dni maja. W skrócie: dwa i pół miesiąca na wysokich obrotach.

W sezonie 2020 z doświadczeń tych można korzystać, choć przy dużej intensywności liczba dni startowych, szczególnie w wyścigach etapowych, będzie mniejsza.

Wiem, że to jest trudne zadanie. Jesteśmy w tym reżimie treningowym dosyć długo, więc trzeba naprawdę uważać, żeby za szybko nie złapać tej formy i odpowiedniej wagi. Bycie w formie startowej przez trzy miesiące to naprawdę duży wysiłek. Trzeba rozważnie do tego podejść. Zależy jak przepracowałeś kwiecień, maj – to się będzie wszystko gdzieś odbijało

– potwierdził.

Jestem zadowolony, że nie wyżynałem się na siłę. Zdaję sobie sprawę, że to jest długi okres. Mam to doświadczenie, bo dużo częściej jechałem już na oparach Ardeny niż na świeżości

– dodał.

fot. LaPresse – D’Alberto / Ferrari

Kwiatkowski pojawi się kolejno w Strade Bianche (1 sierpnia), Mediolan-Turyn (5 sierpnia) oraz w Mediolan-San Remo (8 sierpnia). Ten ostatni ma priorytet, tym bardziej, że w przeszłości dwukrotnie stawał na jego podium, w tym raz na najwyższym stopniu. Skondensowana do tygodnia kampania wiosennych klasyków poprzedzi Criterium du Dauphine (12-16 sierpnia), mający stanowić ostatni test przed rozpoczynającym się 29 sierpnia w Nicei Tour de France.

Start w “Wielkiej Pętli” ma być dla Polaka czwartym w barwach ekipy Sky/Ineos. Zawodnicy brytyjskiej ekipy wygrali siedem z ostatnich ośmiu edycji, a Kwiatkowski na sukces zwycięskiej ekipy pracował w trzech ostatnich latach.

W tym roku ekipa planuje wystawić aż trzech byłych zwycięzców wyścigu: Chrisa Froome’a, Gerainta Thomasa oraz Egana Bernala. Pięciu kolarzy, którzy wraz z nimi dzielić będą trudy trzytygodniowego ścigania we Francji, poświęcić mają każdą cząstkę energii, by na najwyższym stopniu podium w Paryżu znów pojawiła się koszulka ich ekipy.

Od końca Dauphine do początku Tour de France są dwa tygodnie. W praktyce mniej, pewnie będziemy musieli być spakowani już w środę przed startem. Poza tym, po Dauphine mamy zaplanowany rekonesans etapów Touru. Ten okres będzie naprawdę krótki, więc nie wydaje mi się, żebym wcisnął w to wszystko mistrzostwa Polski

– ocenił Kwiatkowski.

30-latkowi nowy start sezonu daje też drugą szansę: przygotowania w grudniu zakłóciła bowiem kolizja ze skuterem, w wyniku której Polak na cztery tygodnie musiał odstawić treningi.

W pierwszym momencie to się tak naprawdę cieszyłem, że odwołane zostało kilka wyścigów. To był pierwszy moment, po odwołaniu Strade Bianche… nie myślałem w kategoriach przesunięcia na sierpień, ale że dla mnie to taka nadzieja, że mogę nadgonić te stracone w grudniu tygodnie

– wspominał.

Nie miałem problemów w czasie kwarantanny, więc mogę się normalnie przygotować do pierwszego startu i walczyć w nim jak równy z równymi. Patrzę na to optymistycznie, bo nigdy nie sprawiało mi jakiegoś problemu wejście w sezon, ściganie się od pierwszego startu na wysokim poziomie. Chcę być gotowy już od 1 sierpnia.

Na wysokości

Krótki sezon, oprócz wszystkich nowości związanych z organizacją wyścigów, już przyniósł zmiany w przygotowaniach. Do głównych celów sezonu kolarze ruszą w zasadzie z marszu: jeśli w normalnych warunkach mniej niż 20 dni startowych przed Giro d’Italia uznawane było za osiągnięcie, dziś kolarze startujący 29 sierpnia w Tour de France będą mieli w nogach mniej niż 15 dni startowych. Dla przykładu, obrońca tytułu, Egan Bernal, planuje 12 dni wyścigowych.

Przygotowania wysokogórskie zdają się być kluczowym elementem tej układanki. Kwiatkowski na starcie Tour de France stanie z 8 dniami wyścigowymi na koncie, a oprócz 14-dniowego zgrupowania w Isola 2000, ekipa planuje także kolejne, tuż przed wejściem w sezon.

Dla mnie kluczowym momentem będzie zgrupowanie na wysokości przed samym rozpoczęciem sezonu, czyli w połowie lipca. W Isola 2000 jestem od 14 do 28 czerwca. Potem dwa tygodnie w domu i kolejne zgrupowanie. Na pewno będzie ważniejsze, bo na wyższych obrotach, nie będzie to takie budowanie fundamentów. Będę mógł realizować treningi w wyższych strefach i na pewno będę wiedział więcej. Dla mnie ten miesiąc jest kluczowy

– zaznaczył.

fot. ASO/Pauline BALLET

Praca wykonywana na zgrupowaniu wysokogórskim to kontynuacja przygotowań rozpoczętych już w trakcie kwarantanny. Kwiatkowski potwierdził, że poza treningiem wykonywanym w domowym zaciszu, korzystał również z namiotu hipoksycznego. Ten symuluje obecność organizmu na wysokości, co ma pobudzać produkcję czerwonych krwinek, poprawiając tym samym transport tlenu w organizmie.

Ja właściwie spałem cały czas w namiocie tlenowym, od momentu zamknięcia. To było dla mnie coś zupełnie nowego, bo w przeszłości z tego po trochu korzystałem, ale nigdy nie było na to czasu. Teraz mogłem spokojnie spać sobie przez dwa miesiące

– potwierdził.

Efekty?

[Wartości krwi] nie sprawdzałem przed i po. Zawsze zmierzałem na zgrupowanie w maju. Przez pierwsze dni bardzo cierpiałem, szczególnie powyżej 1500 metrów czułem, że moje tętno skacze zaraz do góry. Teraz nie ma tego efektu, chyba przez to, że spałem sobie w domu na wysokości

– dodał.

Brak startów i ograniczenia w możliwościach treningu oznacza jednak przede wszystkim brak odnośników i świadomości swojego własnego poziomu. Kwiatkowski oraz ekipa Ineos mają oczywiście do dyspozycji dane z poprzednich sezonów, a dane z treningów i sierpniowych startów pozwolą też wybrać skład na Tour i dać obraz siły trzech liderów. Polak w szczegóły nie wchodził, podkreślał natomiast rolę postępu między kolejnymi etapami przygotowań.

Miernik mocy mówi bardzo dużo, natomiast nigdy nie wiesz gdzie są rywale. Jak nie robisz progresu, to znaczy, że się cofasz. Tak to jest w sporcie. Więc ja staram się robić postępy. Z mojego punktu widzenia, jestem teraz w lepszym punkcie niż w styczniu, gdy nadganiałem moją czterotygodniową przerwę spowodowaną kontuzją

– ocenił.

Wszystkie klasyki świata

Kwiatkowski po Tour de France będzie miał najpewniej sześć dni na regenerację przed mistrzostwami świata w Szwajcarii. Termin imprezy nie jest jeszcze oficjalnie potwierdzony, aczkolwiek wszystko wskazuje na to, że walkę o tęczową koszulkę 27 września zorganizują miasteczka Aigle i Martigny.

Na przygotowanie się do górskiego wyścigu w Szwajcarii czasu specjalnie nie będzie, a kolarze zmierzający do kantonu Vaud będą myśleli tylko o wypoczynku.

W całym tym okresie po Tourze nie ma czasu na zmianę czegokolwiek. Będziesz się ścigał z takimi nogami i z taką świeżości, z jakimi dojechałeś do Paryża. Wydaje mi się, że niewiele możesz zmienić: jak będziesz ugotowany gdzieś w ostatnim tygodniu Tour de France, jak nie będziesz mentalnie gotowy do ścigania, to w tym okresie nie ma czasu na zmianę formy ani nastawienia

– podkreślił Polak.

Byłemu mistrzowi świata w latach 2017 i 2018 dobrze wychodziło utrzymywanie formy po Tour de France, gdyż po francuskim Grand Tourze wygrywał odpowiednio Clasica San Sebastian (2017) i Tour de Pologne (2018).

W tym roku kalendarz Polaka zapisane są klasyki ardeńskie, a następnie plejada wyścigów na brukach. Ich ostateczny dobór zależał będzie od samopoczucia i okoliczności, ale największym wyzwaniem zdaje się intensywność: Strzała Walońska rozpocznie się trzy dni po wyścigu o mistrzostwo świata, Liege-Bastogne-Liege zaledwie cztery dni później, natomiast na brukach wytrząść się będzie można tydzień po ukończeniu “Staruszki”.

Jak wyjadę z takimi nogami z jakimi wyjeżdżałem z Touru w 2017 czy 2018 roku, to będę próbował utrzymywać tę formę do samego końca. To nie jest Vuelta, to nie etapówki. To cykl: wypoczynek, ściganie, wypoczynek i znowu ściganie. Jeśli nie będzie ekstremalnej pogody w październiku, to będzie wysiłek fizyczny, ale nie będziemy dostawać w kość przy ujemnych temperaturach

– analizował Kwiatkowski.

Michał Kwiatkowski podczas Strade Bianche

fot LaPresse/Fabio Ferrari

Kolarz z Chełmży po raz ostatni serię wyścigów klasycznych na brukach jechał w roku 2013. W ostatnich sezonach pojawiał się w E3 BinckBank Classic czy Ronde van Vlaanderen, ale wobec kalendarza opartego o Mediolan-San Remo i ardeńskie klasyki nie mógł realistycznie myśleć o realizacji pełnego programu bruków.

Na razie jest bardzo dużo tych wyścigów wrzuconych w mój kalendarz, bo tak naprawdę nie ma jasności co do organizacji mistrzostw świata i Amstel Gold Race. Jadę naprawdę dużą liczbę klasyków: Fleche Wallonne, Liege-Bastogne-Liege, Amstel jeśli się odbędzie, a jeśli nie to Gandawa-Wevelgem, Scheldeprijs, Ronde van Vlaanderen, Driedaagse Brugge-De Panne, Paryż-Roubaix. Jeżeli nie jedziesz Vuelty, to jest tylko to

– wyliczał.

W tym roku ściganie na brukach przeniesione zostało na październik. Tu w kalendarzu “Kwiato” zakreślone są “Flandria” oraz debiut w Paryż-Roubaix.

„Flandrię” jechałem, bardzo lubię ten wyścig. Wszystko zależy od nóg. Paryż-Roubaix będzie nowym fajnym doświadczeniem. Mogę sobie mówić, że jechałem dwa etapy Touru w latach, w których były etapy na brukach. Ale to na pewno nie jest Paryż-Roubaix. To będzie najpewniej ostatni wyścig sezonu, więc nic do stracenia

– zaznaczył.

Przyszłość

Kwiatkowskiemu wraz z końcem roku wygasa kontrakt podpisany w 2017 roku. W normalnych warunkach negocjacje toczyłyby się już w trakcie wiosennych wyścigów, w obecnej sytuacji sytuacja na rynku jest dla większości zespołów mocno skomplikowana.

Ekipa Ineos, sponsorowana przez brytyjskiego giganta petrochemicznego, jest w wąskim gronie zespołów, o którym nie słychać w kontekście cięć budżetowych.

Kontraktem zajmuje się mój menadżer. Co ja mogę robić? Robię to, co potrafię najlepiej. Chcę zostać w tej drużynie i wierzę, że zostanę. Oni doceniają pracę, jaką wkładam. A to, że sportowcy nie mogą w tej chwili wykazywać się na wyścigach, jest, w przypadku tej ekipy, sprawą drugorzędną. Bo wielokrotnie potwierdzali to, że grają fair

– wyjaśnił.

Polak niczym mantrę powtarzał już wcześniej, że ceni zaufanie i długofalowe podejście, z jakimi spotkał się w szeregach brytyjskiego zespołu. Ten pozwolił mu odnieść największe sukcesy w karierze i dostosowywać program, gdy okazywało się, że początkowo założone cele musiały ulec zmianom. I tak po mniej udanym pierwszym sezonie ekipa wspierała go na ścieżce sukcesów w 2017 roku i dawała możliwości błyszczenia w wyścigach etapowych, gdy klasyki nie wyszły w 2018 roku.

Dziś wierzy, że po mniej udanym sezonie ubiegłym, wciąż ma za sobą wsparcie zespołu.

Dla mnie najważniejsze jest to, żeby ludzie mieli do mnie zaufanie i do końca we mnie wierzyli

– odpowiada po chwili zastanowienia, gdy pytam o to, czego oczekuje od ekipy.

Zdaję sobie sprawę, że w sporcie są zawsze wzloty i upadki. Jeśli ktoś przestaje w ciebie wierzyć po okresie upadków czy niepowodzeń, to nie jest to najlepsze miejsce. Jestem tutaj otoczony ludźmi, którzy wierzą we mnie i wiedzą, że prędzej czy później przychodzi forma, która pozwala zwyciężać. I to się dla nich liczy. I jeśli prezentuję taką formę, to zawsze mam wsparcie ku temu by wygrywać, nie ma wtedy żadnych zagrywek. W tej drużynie obserwują cię nie tylko ze względu na wynik sportowy, ale również na podejście do sportu.