Danielo - odzież kolarska

Magia Giro d’Italia. Prolog

Simon Yates

Tour de France jest najbardziej znany, Vuelta a Espana to raj górali, ale tylko Giro d’Italia określane jest mianem magicznego.

Czy składa się na to klimat kraju, jego kultura, styl życia, kuchnia i obyczaje? Czy może trudność trasy, zawiła historia wyścigu, którego doświadczenia ciasno związane są z losami dwudziestowiecznych Włoch? A być może gospodarcza struktura włoskiego kolarstwa i jego przenikanie lokalnych struktur?

W pojmowaniu Giro d’Italia te elementy tworzą barwny obraz: momentami piękny i świetnie wyważony, jakby namalowany ręką Rafaela, momentami groteskowy, tajemniczy i naznaczony igraszkami odcieni, niczym spod ręki Giorgio de Chirico. Schematy znane z innych imprez sportowych przenikają się tutaj z akcentami lokalnymi, od kuchni, przez topografię i pogodę, po folklor. Jako impreza sportowa, która szansę skoku na głęboką wodę daje sporej grupie młodych kolarzy i co roku oferuje mocno zróżnicowaną trasę, Giro w swoim DNA ma zapisane nieprzewidywalność i otwartość.

Tę skrzętnie wykorzystują mniej znani zawodnicy, przybysze z innych kontynentów, ale także faworyci, na których spoczywa wzrok całej Italii. Ich wysiłek w tym nieprzewidywalnym widowisku opiewany jest obszernie przez ekspresywnych sprawozdawców. Ci spowijają sportowców w utkane ze słów szaty chwały, posiłkując się odniesieniami do budujących scenerię symboli kolebki europejskiej kultury. Sportowy wynik buduje markę kolarza, ale także otoczkę, w której mierzone cyframi umiejętności dopełniane są przez bogactwo indywidualnych historii i kolektywnych wspomnień.

Te cechy widać również po stronie organizacyjnej: w swoim nowoczesnym wydaniu impreza łączy pewną obecność w zdigitalizowanym świecie z silnym przywiązaniem do tradycji, celebracji języka włoskiego i włoskiej kultury, z otwartością na anglojęzyczny świat międzynarodowego sportu.

Maj 2020 roku kibicom kolarstwa nie upłynie jednak pod znakiem Giro d’talia. Różowa fiesta w związku z pandemią Covid-19 przeniesiona została na październik. W oczekiwaniu na walkę o maglia rosa i emocje z nią związane przygotowaliśmy cykl tekstów mających pozwolić Czytelnikowi na codzienne zanurzenie się w magicznym realizmie Giro d’Italia.

Puchar Giro d'Italia

fot. LaPresse – D’Alberto / Ferrari

Prolog

Dziś, w sobotę 9 maja, 103. edycję Giro d’Italia w Budapeszcie miał otworzyć prolog, a raczej etap jazdy indywidualnej na czas na dystansie 8,6 kilometra. Ta forma rozpoczęcia zmagań jest dość popularna i lubiana, a tradycje ma dłuższe niż rozpoczynanie Grand Touru poza granicami kraju.

Początki

Gwoli ścisłości, warto nadmienić, że według przepisów Międzynarodowej Unii Kolarskiej prolog to etap jazdy indywidualnej na czas krótszy niż 8 kilometrów. W praktyce nie ma to wielkiego znaczenia. Organizatorzy nie mają oporów przed organizowaniem tej formy rywalizacji na odcinkach nieco dłuższych i nazywaniem ich “etapem 1”, a w powszechnym użyciu nazwa prolog zakorzeniła się na tyle, że długość otwierającej Grand Tour czasówki nie jest tu brana pod uwagę.

Pierwsza w historii Giro d’Italia rywalizacja przypominająca prolog rozegrana została w roku 1968. 

Wyścig rozpoczął się dzień po wyborach parlamentarnych, w malutkiej miejscowości Campione d’Italia, która w wyniku podziałów politycznych jest otoczoną przez Szwajcarię enklawą. Prolog, krótka jazda indywidualna na czas, na trasie Tour de France wprowadzony po raz pierwszy został zaledwie rok wcześniej i to pod nazwą etapu 1a. We Włoszech taką próbę traktowano jednak jako atrakcję dla kibiców i okazję do wyłonienia kolarza, który następne dnia przywdzieje maglia rosa. Tym samym wyniki nocnej próby sił na dystansie 5700 metrów (dwóch okrążeniach po niemal 3 kilometry każde) nie były zaliczane do klasyfikacji generalnej.

Najlepszy czas wykręcił francuski torowiec Charly Grosskost, któremu udało się pokonać Eddy’ego Merckxa. Grosskost w tym samym roku wygrał także prolog i pierwszy etap Tour de France, a rok 1968 był najlepszym w jego 6-letniej zawodowej karierze.

W 1968 roku po raz pierwszy przeprowadzano także kontrole antydopingowe, co skończyło się przyłapaniem na szprycowaniu 8 ze 130 startujących zawodników. Przepisy oraz metody testowania ówcześnie wyglądały zupełnie inaczej, ale po tragicznej śmierci Toma Simpsona na zboczach Mont Ventoux w 1967 roku badania stały się obowiązkowe.

Skoro mowa o debiutach, Giro d’Italia 1968 było pierwszym wyścigiem trzytygodniowym, który wygrał Eddy Merckx. Belg, ówcześnie 22-letni mistrz świata z 1967 roku, wygrał cztery etapy i o ponad 5 minut pokonał Vittorio Adorniego, a trzeciego Felice Gimondiego – o ponad 9. Tym samym nastała “era Kanibala”.

Tom Dumoulin

fot. Massimo Paolone – LaPresse

Ostatnia dekada

Prologi czy krótkie etapy jazdy na czas na trasie Giro d’Italia w latach 2009 – 2019 pięciokrotnie przybierały formę wyścigów drużyn, a cztery razy wyścigów indywidualnych. Bez czasówki na otwarcie wyścig rozpoczął się za to w 2017 roku.

Giro d’Italia w ostatniej dekadzie pięciokrotnie rozpoczynało się również poza granicami Włoch: w Holandii (2010 i 2016), w Irlandii Północnej (2014), Danii (2012) oraz Izraelu (2018).

Przedsięwzięcie logistyczne jak Grande Partenza to idealna okazja na organizację czasówki. Etap z miasta A do miasta B jest mniej opłacalnym rozwiązaniem, gdyż całość trwa zaledwie kilka godzin, po czym dekoracje znikają, a z nimi atmosfera. Rundy w miastach to ryzyko kraks, stąd organizatorzy Grand Tourów zaprojektowali rozwiązanie pośrednie: na kilka dni przed startem w progach miasta-gospodarza pojawiają się kolarze, organizowane są spotkania z mediami, prezentacja ekip oraz imprezy towarzyszące. Miasto podejmujące wyścig przez cały tydzień przyciąga kibiców i media, co napędza lokalny rynek, a kumulacją tego jest sportowa fiesta w weekend.

Rywalizacja w jeździe indywidualnej na czas to całodniowy spektakl, w trakcie którego autokary, ciężarówki i cały kolarski cyrk znajdują się w dwóch stałych punkach, które oblegać mogą głodni autografu, selfie czy po prostu poczucia atmosfery kibice.

W ostatniej dekadzie wyścigi jazdy drużynowej na czas dominowały zwykle ekipy, które do Włoch nie przyjeżdżały walczyć o miejsca na podium klasyfikacji generalnej. Z drugiej strony, choć drużynówki nie przekraczały w tym okresie 22 kilometrów, nawet taki dystans potrafił dać faworytom jeżdżącym w najlepiej przygotowanym ekipom niezły bufor nad rywalami, których zespoły nie były w stanie przygotować się do tej konkurencji.

W 2009 i 2011 roku swoją wyższość w tej konkurencji prezentował zespół Colombia-Highroad, z kolei lata 2014 i 2015 to dominacja australijskiego zespołu Orica-GreenEdge. Wyjątkiem jest tu ekipa Sky, która w 2013 roku wygrała umiejscowioną dopiero drugiego dnia wyścigu jazdę drużynową. Jej plany poprowadzenia Bradleya Wigginsa do zwycięstwa rozmyły się w deszczu, podobnie zresztą jak forma Brytyjczyka.

Prologi to dla specjalistów w jeździe indywidualnej na czas ciekawe wyzwanie. Nie odnajduje się w nich każdy, gdyż na często technicznej trasie wycisnąć z siebie trzeba wszystko w mniej niż 10 minut. Na ulicach Amsterdamu w 2010 roku udało się to Bradleyowi Wigginsowi, dwa lata później w duńskim Herning Taylorowi Phinneyowi, a w latach 2016 i 2018, odpowiednio w Apeldoorn i Jerozolimie, Tomowi Dumoulinowi.

Przed rokiem, na przedmieściach Bolonii, triumfował Primoz Roglic, najlepiej radząc sobie ze wspinaczką do sanktuarium, w którym czczona jest ikona Matki Bożej namalowana rzekomo przez św. Łukasza Ewangelistę.

Etapy w Jerozolimie i w Bolonii stanowiły odejście od tradycyjnego formatu: płaskiej i często bardzo technicznej trasy. W Izraelu trasa była nieco bardzie interwałowa, natomiast przed rokiem podjazd na metę podążał szlakiem średniowiecznej drogi krzyżowej, stanowiąc duże wyzwanie na start zmagań.

Do obejrzenia

Dobry wgląd w przygotowanie zawodnika do takiej próby daje Team Sunweb, tu z materiałem o Dumoulinie. 

W świat drużynowego wysiłku zabiera nas zespół Orica-GreenEdge, który także po zwycięskiej w 2014 roku próbie przygotował materiał wideo.

O tym czego wymaga jazda drużynowa na czas oraz jak planuje się taki wysiłek, w rozmowie z GCN Network opowiadali swego czasu analitycy Team Sky.

“Magia Giro d’Italia” to cykl tekstów poświęconych Giro d’Italia, jego historii, kulturowej otoczce i najbardziej pamiętnym momentom. “Prolog” to pierwszy odcinek serii, która w maju 2020 wypełni nasze łamy, zapewniając namiastkę włoskiego Grand Touru.

1 Comments

  1. Slawek

    10 maja 2020, 20:23 o 20:23

    Co za pech! A mogło być tak pięknie.