Na początku 2016 roku było głośno o Bjarne Riisie. Zwolniony z Tinkoff-Saxo menadżer miał pomóc księciu Nasserowi w zbudowaniu pustynnego zespołu zawodowego. Duńczyk wierzył, że dzięki temu powróci do WorldTouru. Z planów wyszły nici przez Vincenzo Nibalego.
Drużyna Bahrain-Merida powstała, lecz pod skrzydłami Brenta Copelanda i Milana Erzena. Nie może narzekać na bak petro-dolarów. Tymczasem Riis, wraz ze swoim partnerem Larsem Seierem, po nieudanych rozmowach wrócił do ojczyzny, gdzie zajął się zespołem Virtu. Projekt ten oficjalnie został zakończony w marcu tego roku, kiedy Riis piastował już funkcję menadżera w pierwszoligowym NTT.
W wywiadzie dla duńskiego portalu “feltet.dk” Bjarne Jensen, jedna z zaufanych ludzi „Monsieur 60%”, wyznał, dlaczego nie doszło do porozumienia z Nasserem.
Dwa tygodnie przed konferencją prasową byliśmy przekonani, że dojdzie do współpracy, że wrócimy do WorldTouru. Ostatecznie wszyscy się wycofali. Nibali i jego koledzy nie chcieli mieć Riisa na pokładzie, bo obawiali się, że stracą wpływy
– powiedział Jensen.
Nibali, zwycięzca wszystkich Grand Tourów, od samego początku był mocno zaangażowany w budowę Bahrain-Merida, odgrywał w koncepcji Nassera kluczową rolę. Po trzech sezonach Sycylijczyk opuścił szeregi grupy przechodząc do Trek-Segafredo.