Danielo - odzież kolarska

Mediolan-San Remo a dystans społeczny

Michał Kwiatkowski finiszuje po zwycięstwo w Mediolan-San Remo

Przegląd nowożytnych edycji Mediolan-San Remo, w których kolarze z pierwszej trójki finiszowali pojedynczo.

La Primavera, La Classicisma, klasyk klasyków. W tym roku kolarze po raz czwarty w ponad stuletniej historii wyścigu nie wpadną na gwarne ulice San Remo. W pogrążonych w rozrywającej kraj od środka pandemii Włoszech nikt nie myśli o tak przyziemnych rozrywkach jak kolarstwo.

Z medialnych czołówek nie znikają przerażające liczby nowych zachorowań i, co gorsza, kolejnych ofiar. Słowa epidemia, kwarantanna czy dystans społeczny, nie używane w takiej ilości przez dekady, teraz nie znikają z pierwszych stron gazet i portali internetowych.

Dystans społeczny

Mediolan San-Remo, przynajmniej w swojej nowożytnej historii po II wojnie światowej, nie był nigdy wyścigiem, który lubił izolację. Podczas każdej edycji napięcie narasta w ślimaczym tempie, gdy peleton w całości pokonuje kolejne kilometry olbrzymiego dystansu, niemal 300 kilometrów. Akcja przyspiesza na ostatnich kilometrach, w tempie, które można tylko porównać do wykładniczego wzrostu zachorowań w społeczeństwie nie stosującym się do zalecanego dystansu społecznego.

Dystans społeczny to jedna z najskuteczniejszych metod rozprzestrzeniania się chorób zakaźnych, w tym trwającej obecnie pandemii wirusa SARS-Cov-2. Koronawirus przenosi się przede wszystkim poprzez kropelki wody, szczególnie gdy ludzie kichają lub kaszlą. Zachowanie odpowiedniego dystansu od innych osób pozwala znacznie zmniejszyć prawdopodobieństwo zarażenia, przyczyniając się też to zmniejszenia rozprzestrzenienia wirusa w populacji.

Nawet niewielkie ograniczenie normalnych kontaktów z innymi osobami, ma olbrzymie znaczenie dla spowolnienia logarytmicznego wzrostu liczby zachorowań.

Pośród monumentów, czy nawet wszystkich wyścigów w kalendarzu, Mediolan-San Remo jest zdecydowanie antytezą dystansu społecznego. Przez kilka dobrych godzin peleton jedzie w zwartej grupie, tylko po to by porwać się odrobinę na Poggio czy Cipressie, by na metę wpaść i tak w zwartej grupie. Nie bez przyczyny rzez wielu nazywany jest “sprinterskimi mistrzostwami świata.”

Garść statystyk

Na 110 rozegranych edycji, tylko w 28 pierwsza trójka wjechała na metę w San Remo w odstępach. Tylko 15 razy wydarzyło się to po 1946 roku, 37 razy natomiast finiszowało razem trzech lub więcej zawodników. Dla porządku, warto zaznaczyć, że ta liczba odnosi się do oficjalnych wyników (w 1976 roku trzeci Jean-Luc Vanderbroucke został zdyskwalifikowany po pozytywnym teście antydopingowym).

Przypomnijmy sobie zatem te powojenne edycje wyścigu, w których zawodnicy dali przykład i cała pierwsza trójka przekroczyła linię mety w odpowiednich odstępach.

1993 || Maurizio Fondriest

1. Maurizio Fondriest 7:25:37
2. Luca Gelfi +4
3. Max Sciandri +9

Do pierwszego przykładu będziemy musieli cofnąć się aż o 27 lat. W 1993 roku jadący w charakterystycznych różowo-niebieskich barwach Lampre Fondriest, zaatakował Poggio i nie dał się dogonić ani Luce Gelfiemu, ani tym bardziej Maxowi Sciandriemu.

1991 || Claudio Chiappucci

1. Claudio Chiapucci 6:56:36
2. Rolf Sorensen + 45
3. Eric Vanderaerden +57

Po 140 kilometrach w ucieczce Włoch Claudio Chiapucci i Duńczyk Rolf Sorensen dotarli do ostatniego podjazdu z przewagą około minuty. Kilka zakrętów przed szczytem Poggio, dwójka została niemal złapana przez peleton. Kolejny atak Włocha nie tylko pozwolił mu pozbyć się rywala ze swojego koła, ale i odsunąć widmo spotkania z peletonem aż za linię mety.

1990 || Gianni Bugno

1. Gianni Bugno 6:25:06
2. Rolf Gölz + 4
3. Gilles Delion +23

Przełom lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych obfitował w znakomite przykłady samoizolacji i zmniejszania kontaktu z innymi zawodnikami. Po szalonych kilometrach przejechanych z szaleńczymi prędkościami i nie rzadko w wachlarzach, Gianni Bugno zaatakował ponad 30 kilometrów od mety. Na Cipressę wjechał już ze zdrową przewagą, którą utrzymał aż do mety. Za plecami atakował jeszcze Ralf Gölz, któremu również udało się zyskać trochę przewagi. Dzięki sprzyjającym wiatrom, Bugno pobił wcześniejszy rekord najwyższej średniej prędkości w Mediolan-San Remo, należący do samego Eddy’ego Merckxa. Przy jego nazwisku pojawiło się 45,806 km/h.

1989 || Laurent Fignon

1. Laurent Fignon 7:08:19
2. Frans Maassen +7
3. Adriano Baffi +30

Do obrony tytułu sprzed roku, Fignon ruszył do ataku jeszcze przed Poggio. Wraz z Holendrem Maassenem, który jako jedyny utrzymał się na jego kole, mieli 15 sekund przewagi nad peletonem. Francuz nie zamierzał stawiać na sprinterski finisz. Przypuścił kolejny potężny atak już na podjeździe i dojechał do mety samotnie.

1987 || Erich Mächler

1. Eric Mächler 7:00:52
2. Eric Vanderaerden +6
3. Guido Botempi +8

Decydująca ucieczka odjechała od peletonu już na 110. kilometrze wyścigu. 75 kilometrów później przewaga kilku śmiałków sięgała już ponad 8 minut, a do wytężonej pracy ruszyli pomocnicy Seana Kelly’ego – jednego z wielkich faworytów wyścigu. Na Cipressie na czele wyścigu pozostało już tylko dwóch kolarzy z oryginalnej ucieczki – Allan Peiper i Erich Mächler. Z przewagą oscylującą w okolicach 30 sekund, wydawało się, że pochłonięcie ich przez peleton jest kwestią kilku chwil. Mächler, w przeciwieństwie do Peipera, był jednak w stanie utrzymać dobry rytm i nadal uciekać przed dużą grupę. Lider wyścigu nie dał się też złapać na zjazdach i przekroczył linię mety samotnie z rękoma wyciągniętymi w geście triumfu.

1982 || Marc Gomez

1. Marc Gomez 7:04:12
2. Alain Bondue +10
3. Moreno Argentin +2:01

Na Cipressie przewaga kolarzy z uformowanej na początku wyścigu ucieczki wynosiła wciąż ponad 7 minut! Na Poggio z przodu została już tylko dwójka kolarzy: Marc Gomez i Alain Bondue. Na technicznym zjeździe Bondue dwukrotnie stracił panowanie nad rowerem, pozwalając Gomezowi na wypracowanie bezpiecznej przewagi i dowiezienie jej do mety.

1977 || Jan Raas

1. Jan Raas 6:41:59
2. Roger de Vlaeminck +3
3. Wilfried Wesemael +5

Akcja tej edycji tradycyjnie rozegrała się na Poggio, gdzie na krętej drodze atakowali kolejni zawodnicy. Na zjazdach wszystkich zaskoczył Jan Raas, który pomimo pogoni dowiózł przewagę do mety, wygrywając prze De Vlaeminckiem i Wesemaelem.

1974 || Felice Gimondi

1. Felice Gimondi 6:46:16
2. Eric Leman +1:53
3. Roger de Vlaeminck +1:54

Kilka drużyn odmówiło uczestnictwa w tej edycji wyścigu po tym, jak organizatorzy pozwolili na start dwóch drużyn sponsorowanych przez Flandrię (Flandria-Carpenter i Flandria-Merlin Plage). Najlepszym zawodnikiem z napisem Flandria na koszulce był piąty na mecie Walter Godefroot. Zwyciężył ze znaczną przewagą jadący w tęczowej koszulce Felice Gimondi.

1973 || Roger De Vlaeminck

1. Roger de Vlaeminck 6:53:34
2. Wilmo Francioni +4
3. Felice Gimondi +4

Pomimo zmiany barw na charakterystyczne kolory drużyny Brooklyn, wiosna Rogera De Vlaemincka przebiegała standardowo. Tradycyjne zwycięstwa w Giro di Sardegna czy Tirreno-Adriatico poprzedziły jego pierwszy tryumf w Mediolan-San Remo. Zaatakował na Poggio i utrzymał przewagę do samego końca.

1964 || Tom Simpson

1. Tom Simpson 6:37:59
2. Raymond Poulidor +2
3. Willy Bocklant +01:01

Simpson musiał doskonale pamiętać skutki swojego przedwczesnego ataku w Mediolan-San Remo 4 lata wcześniej. Brak cierpliwości brutalnie zrzucił go z pozycji jednego faworytów wyścigu do grona anonimowych uczestników. W 1964 zaatakował w lepszym momencie. 30 kilometrów przed metą zainicjował akcję, zabierając ze sobą trzech innych kolarzy, w tym Raymonda Poulidora. Na Poggio walka toczyła się już tylko pomiędzy Francuzem a Brytyjczykiem. Poulidor atakował zawzięcie, ale Simpson za każdym razem dochodził swojego rywala. Gdy na ostatniej prostej Brytyjczyk przycisnął mocniej, Poulidor nie był wstanie odpowiedzieć. Było to drugie zwycięstwo w wyścigu drużyny sponsorowanej przez Peugeota. Poprzednie zaliczyli w premierowej edycji wyścigu, w 1907 roku.

1962 || Emile Daems

1. Emile Daems 6:48:06
2. Yvo Molenaers +1:15
3. Louis Proost +1:19

24-letni Belg Emile Daems zaatakował na podjeździe pod Capo Berta i peleton zobaczył ponownie dopiero na mecie. Było to pierwsze zwycięstwo kolarza na rowerze marki Colnago.

1960 || Rene Privat

1. Rene Privat 6:45:15
2. Jean Graczyk +11
3. Yvo Molenaers +20

51. edycja Mediolan-San Remo z Poggio włączonym do trasy wyścigu. Dyrektor wyścigu chciał uczynić końcówkę wyścigu trudniejszą i przerwać trwającą już 17 lat serię bez włoskiego zwycięstwa. Na nic się to jednak zdało, bo wyścig po raz kolejny wygrał nie-Włoch. Linię mety jako pierwszy przeciął Rene Privat z Francji.

1956 || Fred De Bruyne

1. Fred De Bruyne 6:57:10
2. Fiorenzo Magni +46
3. Jef Planckaert +50

47. edycję wyścigu z Mediolanu do San Remo wygrał Fred De Bruyne. Niewysoki Belg, którego Geminiani opisał następująco: “był mistrzem klasyków. Nie był sprinterem jak van Looy czy van Steenbergen, ale miał dobry szybki finisz, który zapewnił mu wyniki w największych wyścigach”. W San Remo nie potrzebował finiszu, na metę wjechał sam z przewagą 46 sekund nad Fiorenzo Magnim.

1947 || Gino Bartali

1. Gino Bartali 8:33:00
2. Ezio Cecchi +03:57
3. Sergio Maggini +09:00

W powojennych Włoszech rywalizacja trwała nadal, a włoskie kolarstwo było u szczytu popularności. Dwóch wielkich kolarzy podzieliło cały kraj pomiędzy siebie, a wraz z nim wszystkie wyścigi. Rok wcześniej Bartali przegrał w San Remo, ale wygrał Giro. W 1947 roku role się odwróciły.

1946 || Fausto Coppi

1. Fausto Coppi 8:09:00
2. Lucien Teisseire +14:00
3. Mario Ricci +18:30

W 1946 roku, Fauso Coppi, Il Campionissimo, mistrz mistrzów, wygrał pierwszą powojenną edycję wyścigu z przewagą 14 minut. Po tym jak Coppi przekroczył linię mety, radiowy komentator ogłosił, że w oczekiwaniu na drugiego zawodnika puszczą trochę ładnej muzyki. Legenda głosi, że na trasie Coppi zatrzymał się w przydrożnej kawiarni, Caffè Piccardo w Piazza Dante, na espresso.

Gratulujemy, doczytałeś do końca. Weź teraz przykład z wielkich mistrzów i stosuj dystans społeczny zostając w domu. Jest jeszcze tyle do poczytania.

1 Comments

  1. Franz

    21 marca 2020, 22:23 o 22:23

    Fajny artykuł! Fajnie, że wrzuciliście filmiki – zawsze trochę więcej czasu i rozrywki. I zobaczyć ewolucję kolarstwa można. #zostanwdomu